Akcja w Tham Luang. Uratowani ujawnili, co działo się pod ziemią
12 chłopców oraz ich trener, którzy zostali uwięzieni na 17 dni w jaskini Tham Luang podczas konferencji prasowej opowiedzieli, co działo się pod ziemią. W wydarzeniu brali udział również psycholog oraz lekarz, którzy opiekowali się nimi w szpitalu.
Jak twierdzi jeden z chłopców, początkowo nie obawiali się, że nie mogą wyjść z jaskini. Myśleli, że następnego dnia poziom wody opadnie. Po drugim dniu zaczęli jednak odczuwać głód. Najmłodszy z nich zemdlał. Młodzi zawodnicy Dzikich Dzików oraz ich trener mieli jedynie dostęp do wody, która spływała po ścianach jaskini.
Trener chłopców ujawnił, że najpierw próbowali szukać innego wyjścia. Gdy okazało się, że to niemożliwe, postanowili przekopać przejście. Jednak po kilku dniach, kiedy poziom wody się podnosił doszli do wniosku, że mogą tylko czekać na pomoc.
Młodzi piłkarze, którzy 17 dni spędzili w jaskini Tham Luang zdradzają, że gdy usłyszeli z oddali głosy ratowników, poczuli ogromną radość i ulgę. Jedynym problemem była bariera językowa, która uniemożliwiała im swobodną komunikację ze swoimi wybawcami.
- Usłyszeliśmy głosy ludzi, ale myśleliśmy, że to złudzenie. Wtedy trener kazał nam ich posłuchać. Okazało się, że to były prawdziwe odgłosy ludzi. Chcieliśmy wszyscy do nich pobiec, żeby nas zobaczyli - relacjonował jeden z chłopców.
Zobacz także: Pyton tygrysi terroryzuje mieszkańców Mazowsza. Kieruje się na wschód
Chłopcy z Tham Luang są w dobrej formie
Obecni na konferencji prasowej lekarze zapewnili, że chłopcy są w dobrym stanie psychicznym oraz fizycznym i są gotowi wracać do domów. Medycy ujawnili, że po kilkunastu dniach przymusowego postu, zawodnicy Dzikich Dzików przybrali na wadze i nic nie zagraża ich zdrowiu.
Zastrzeżeń do stanu chłopców nie ma również psycholog, który opiekował się nimi w szpitalu. Jak powiedział na konferencji prasowej, młodzi piłkarze są w wystarczająco dobrym stanie, aby bez przeszkód wrócić do normalnego życia.
Nagrody i... kary za Tham Luang
Chłopcy podziękowali za wsparcie i upominki od króla Tajlandii, które otrzymali na konferencji. Przepraszali natomiast... swoich rodziców, którym część z młodych sportowców powiedziało, że jak co dzień idą na trening. Mimo to, jak przyznali, niektórych chłopców i tak spotka kara za ich wybryk.
Zawodnicy Dzikich Dzików przekazali również kondolencje rodzinie jednego z ratowników, którzy brali udział w akcji w Tham Luang. Przyznali również, że nie czuli się z tym dobrze, ponieważ zdawali sobie sprawę, że zginął ratując ich życie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl