Agresja Rosji na Ukrainę? "Polska powinna się obawiać". Eksperci nie mają wątpliwości
Coraz więcej sygnałów wskazuje, że Rosja może w najbliższym czasie zaatakować Ukrainę. Przyznają to w rozmowie z Wirtualną Polską były ambasador RP w Kijowie Jan Piekło, a także były szef GROM gen. Roman Polko. Obaj rozmówcy podkreślają, że coraz większe powody do obaw ma również Polska.
19.01.2022 15:35
Przypomnijmy, ukraińskie ministerstwo obrony udostępniło CNN dane, z których wynika, że Rosja rozmieściła w regionie przygranicznym ponad 127 tys. żołnierzy. Zdaniem ukraińskich władz, sytuacja jest coraz trudniejsza, a Rosja swoimi działaniami próbuje podzielić i osłabić Unię Europejską i NATO.
Z kolei według amerykańskiego sekretarza stanu Antony'ego Blinkena, Władimir Putin szykuje atak na Ukrainę "z bardzo krótkim wyprzedzeniem". - Służy temu koncentracja rosyjskich wojsk przy granicy ukraińskiej. Da to Władimirowi Putinowi możliwość podjęcia dalszych agresywnych działań przeciwko Ukrainie - oświadczył sekretarz stanu USA w środę w Kijowie.
Dodatkowo niepokój wzmagają informacje o ewakuacji rosyjskiego personelu dyplomatycznego z Kijowa i Lwowa. Jak pisze "New York Times", stopniowa ewakuacja rosyjskich dyplomatów z Ukrainy może być częściowo narzędziem rosyjskiej propagandy, częściowo przygotowaniem do konfliktu, a częściowo zasłoną dymną.
Agresja Rosji na Ukrainę? Wszystkie scenariusze możliwe
W opinii Jana Piekło, który w latach 2016-2019 pełnił funkcję ambasadora RP na Ukrainie, konfrontacja między Zachodem a Rosją jest blisko.
- Rzeczywiście sytuacja wygląda bardzo niedobrze i jest bardzo dramatyczna. Gdyby ją do czegoś porównywać, to przypomina mi to kryzys kubański między ZSRR a USA w 1962 r. Niestety, nasz kraj, a także kraje nadbałtyckie, są na pierwszej linii frontu. To, co się działo na granicy polsko-białoruskiej czy białorusko-litewskiej, było tylko wstępem do tego, co obecnie jest przygotowywane. To testowanie wiarygodności sojuszu NATO. Putin liczy na brak jedności państw Zachodu - mówi Wirtualnej Polsce Jan Piekło.
Jego zdaniem, w najbliższych dniach wszystkie scenariusze są możliwe.
- Putin posiada zdolność dostosowywania scenariuszy do okoliczności i robi to skutecznie, wykorzystując swoją wiedzę na temat Zachodu, a szczególnie Niemiec. Jest oczywiste, że może dojść do ataku rosyjskich wojsk na Ukrainę. I może to być w najbliższych dniach. Zimą – co mogą próbować wykorzystać rosyjscy wojskowi – jest mróz i nie ma błota, więc czołgi mogą się poruszać znacznie sprawniej. Mieliśmy już w strategiach wojennych takie doświadczenie, chociażby podczas II wojny światowej - ocenia były ambasador RP na Ukrainie.
W podobnym tonie wypowiada się gen. Roman Polko, były szef jednostki specjalnej GROM, a także dawny wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
- Scenariusz militarny jest jak najbardziej możliwy. Rosja testuje, kiedy inwazja będzie jej się opłacać najbardziej. Putin doszedł do takiego punktu, że teraz nie zrezygnuje z pokazu siły. Musi coś ugrać. Nawet na użytek wewnętrzny, żeby pokazać rosyjskiemu społeczeństwu, kto tu rozdaje karty - mówi WP gen. Roman Polko.
"Blisko dwudziestokrotna przewaga militarna"
Jeden ze scenariuszy agresji zakłada poszerzenie kontrolowanych terytoriów w Donbasie i atak na Mariupol. Oznaczałoby to szybką operację, po której rosyjskie siły przeszłyby do obrony zdobytego stanu posiadania. Inny scenariusz jest bardziej krwawy i mówi o inwazji na południową Ukrainę oraz szturm Kijowa.
- Bardzo możliwe, że wybierze Mariupol jako kierunek zbrojnej agresji. Otworzyłoby to mu drogę lądową na Krym. Rosja dominuje militarnie całkowicie nad Ukrainą. Jeżeli zdecydowałaby się na niszczenie infrastruktury, obiektów, to Ukrainie ciężko byłoby się bronić. Tamtejsza armia nie posiada systemów przeciwrakietowych, czyli w obliczu ataku samolotowego czy z rejonu Morza Azorskiego, Czarnego – Rosja może robić, co jej się podoba. Jej przewaga militarna nad Ukrainą jest blisko dwudziestokrotna - ocenia gen. Roman Polko.
W środę w Radiu Zet przed postawą Putina przestrzegał obecny szef BBN Paweł Soloch. - Atak rosyjski na Ukrainę jest prawdopodobny. Zwłaszcza że po rundzie rozmów z Rosją nie mamy żadnych konkluzji, które mogą świadczyć o momencie deeskalacji – mówił szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Dopytywany o to, czy Polska ma scenariusze na wypadek takiej agresji, Paweł Soloch deklarował: - Mamy scenariusze jako Polska, mamy scenariusze jako sojusz, dodatkowo uzgadniane są sankcje.
- Możemy mieć do czynienia z agresją pełnoskalową, może być agresja o ograniczonym wymiarze, mogą też być działania podprogowe. Każdy scenariusz jest możliwy - mówił Soloch.
Agresja Rosji na Ukrainę? Polska ma powody do obaw
Były ambasador na Ukrainie wskazuje w rozmowie z nami na inny aspekt.
- Dla nas największym zagrożeniem jest to, że na terenie Białorusi instalują się wojska ze wschodnich baz rosyjskich. To bardzo symptomatyczne. Oznacza, że granica rosyjsko-chińska jest pozbawiona pewnej liczby żołnierzy, która do tej pory tam stacjonowała. Nie jest wykluczone, że jest porozumienie między Chinami a Rosją, aby wspólnie "podręczyć" Zachód i uzyskać nad nim przewagę geopolityczną. Prawdopodobnie takie porozumienie zakłada, że w przypadku ewentualnej agresji Putina na Ukrainę i eskalacji konfliktu na wschodzie Europy, Chińczycy wówczas zaatakują Tajwan. I postawią Stany Zjednoczone przed faktem dokonanym - mówi nam Jan Piekło.
Pytany o zagrożenie dla Polski, gen. Roman Polko również odpowiada w niepokojącym tonie. - Czy Polska ma się czego obawiać? Zdecydowanie tak. Zostaliśmy "zaatakowani" migrantami i uderza w nas szantaż gazowy. Najbardziej jednak niepokoi postawa Niemców, którzy mają problem z tym, żeby pozwolić odbudować Ukrainie własną armię. Dają oni błogosławieństwo Putinowi, że Ukraina powinna być w ich strefie wpływów - mówi WP gen. Roman Polko.
Obaj nasi rozmówcy podkreślają, że Rosja chce wykorzystać słabość Zachodu. Ale nie tylko.
- Zachód wobec Rosji jest podzielony. Mamy politykę niemiecką, która nie jest kompatybilna z polityką Polski czy Wielkiej Brytanii. Mieliśmy niedawno wizytę nowej szefowej niemieckiego MSZ w Moskwie i deklarację o "dobrych relacjach niemiecko-rosyjskich". Obecna postawa Rosji wynika również z tego, że Unia Europejska po brexicie jest podzielona i słaba. Przy pomocy Niemiec i sprawy gazociągu Nord Stream 2 i różnych sojuszy z państwami europejskimi próbuje realizować swój cel. Kojarzy mi się to ze strategią Sowietów z 1920 r., kiedy wojska rosyjskie szły na Warszawę, a w planach było również zdobycie Berlina i Paryża. Nie można wykluczyć, że ten scenariusz, zmodernizowany w jakiejś formie, jest obecnie realizowany. To jest niebezpieczna sytuacja - mówi były ambasador RP w Kijowie.
Jego zdaniem spora grupa państw Zachodu nadal chce się dogadywać z Putinem. - Podczas gdy koncepcja dialogu w rosyjskiej retoryce znacznie się różni od koncepcji dialogu Zachodu, komunikat ze strony Rosji brzmi: jak nas nie posłuchacie, to zobaczycie… Komunikat ze strony Zachodu: negocjujmy do osiągnięcia konsensusu. Dlatego o porozumienie w kwestii Ukrainy może być bardzo, bardzo ciężko - dodaje Jan Piekło.
Zdaniem gen. Romana Polko, najważniejszym celem Putina jest destabilizacja Ukrainy. - Tak, żeby później osadzić tam kremlowskie władze, które nie będą dążyły do NATO i Unii Europejskiej. Pamiętajmy, że agresja na Ukrainę już ma miejsce. To prowadzona od wielu miesięcy wojna hybrydowa. Rosja wywiera presję na ukraińskie władze także w relacjach gospodarczych. Dodatkowo mamy okupację Krymu i destabilizację Donbasu. Nie łudźmy się, że na terenie Ukrainy nie działają rosyjskie służby specjalne. Działają i to skutecznie. To taki bezpiecznik w przypadku wejścia rosyjskich wojsk. Gdyby coś poszło nie tak, to właśnie służby specjalne utorują drogę dywizjom Putina - kończy gen. Roman Polko.