Agent Tomek mieszkał w tym apartamencie
Ekskluzywna część warszawskiego Mokotowa. Tuż przy stacji metra.
Nowoczesna architektura, najbardziej luksusowy blok w okolicy oddany do
użytku niespełna rok temu. Drugie piętro, mieszkanie nr 205. "Fakt"
odnalazł apartament, w którym ponad pół roku mieszkał agent CBA znany
jako Tomasz Małecki (33 l.).
"Fakt" jako pierwszy dotarł do tajnego apartamentu, w którym mieszkał agent Tomasz Malecki, w czasie gdy prowadził akcje w sprawach Weroniki Marczuk-Pazury (38 l.) oraz Aleksandra (55 l.) i Jolanty (54 l.) Kwaśniewskich. - Mieszkanie było urządzone luksusowo. Dwa duże pokoje, balkon, drogie meble - opowiada "Faktowi" Jan J., osoba, poprzez którą agent CBA próbował dotrzeć do Kwaśniewskich. Poznali się na przełomie 2008 i 2009 roku. Małecki zamieszkał w pobliżu, pewnie by mieć go na oku. Poznali się niby przypadkiem, a z czasem nawet zaprzyjaźnili. - W mieszkaniu nie było żadnych jego zdjęć, ani rodziny ani znajomych. Ale on wmawiał mi, że jest sierotą, dziewczyna go rzuciła, a znajomych ma w Krakowie, skąd jak twierdził, pochodzi - tłumaczy nasz rozmówca.
To dopiero początek historii, którą snuł agent Małecki w ramach prowadzonych przez CBA akcji. - Opowiadał, że ma firmę w Anglii. Pokazywał nawet swoją wizytówkę z jej adresem w Londynie. Mówił, że buduje hotele w Chorwacji i Austrii - opowiada Jan J. Tu jednak CBA nie wykazało się zbytnim profesjonalizmem. Na wizytówce jest adres w Londynie, a numer telefonu ma kierunkowy do... Egiptu.
Agent nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Dopiero później obcujący z nim ludzie zaczęli się nad niektórymi sprawami zastanawiać... - Kilka rzeczy mnie zdziwiło. Na przykład na kartach kredytowych w portfelu, na każdej w prawym górnym rogu miał naklejone niebieskie lub zielone kropki. Gdy zapytałem, po co to, zmieniał temat. Nigdy nie podejrzewałem, że może być agentem. Uważałem, że to dobry chłopak, który miał ciężkie życie, ale mimo wielu przeciwności losu do czegoś doszedł - przez to miał u mnie duży kredyt zaufania, dzięki któremu na wiele jego zachowań przymykałem oko - mówi Jan J. I dodaje, że agent z reguły płacił gotówką, którą miał wypchany portfel. Mężczyźni chodzili razem na boks dwa razy w tygodniu, Małecki trzymał nawet swojego harleya davidsona w komórce lokatorskiej Jana J. Do tej pory zostały tam ślady opon po motorze. - Na pamiątkę zostały mi też buty do boksu, które od niego dostałem i filiżanka Rosenthala serii Versace, którą dał mojej dziewczynie na imieniny. Nie wiem, co mam z tym zrobić,
przecież to jest z państwowych pieniędzy - mówi Jan J. A te prezenty są warte ponad tysiąc złotych.
Agent nie oszczędzał na niczym. - Na Mazurach chciał wynajmować najdroższą i największa motorówkę, w knajpach zawsze próbował za mnie płacić, twierdził, że uwielbia sushi, bo to było moje ulubione danie - opowiada Jan J. Małecki lubił też popisywać się swoimi samochodami: porsche cayenne i carrerą. Oba są warte ponad pół miliona złotych. - Jeździł bardzo szybko, nawet po mieście. Na trasie ponad 200 km/h. Nie przejmował się przy tym fotoradarami. Zwalniał tylko, jak zwracałem mu uwagę - przyznaje nasz rozmówca.
Okazuje się, że to niejedyny apartament, z którego korzystał agent Tomek. Jak ustalił "Fakt", Małecki w czasie, gdy pracował nad Weroniką Marczuk-Pazurą, korzystał też z luksusowego mieszkania na obrzeżach Krakowa. Telefon stacjonarny jest zarejestrowany na nazwisko Tomasza Małeckiego. Teraz jednak milczy. Oba apartamenty są już opuszczone. Agent CBA zniknął z nich po zatrzymaniu przez CBA Weroniki Marczuk-Pazury i ujawnieniu rozpracowywania Kwaśniewskich.
Polecamy w wydaniu internetowym eFakt.pl:
Przeczytaj więcej o Agencie Tomku.