Agaton Koziński: Klimatyczna strzelba Czechowa. Co się wydarzyło na szczycie UE?
Mateusz Morawiecki ma sukces na szczycie UE. Ale w dyskusji o unijnej polityce klimatycznej wygrał dopiero jedną bitwę. Do końca wojny daleko.
Jeśli w pierwszym akcie dramatu na ścianie wisi strzelba, to wiadomo, że w akcie ostatnim wypali. Tak mówi żelazna zasada kompozycyjna ukuta przez Antoniego Czechowa – znana dziś jako "strzelba Czechowa". Dokładnie według tych reguł rozstrzygał się szczyt Unii Europejskiej, którego pierwszy dzień został zdominowany przez kwestie klimatyczne. Pojawiła się tylko jedna modyfikacja: strzelby były dwie.
Wszyscy się zbroją
O tym, że Unia Europejska z uporem godnym lepszej sprawy dąży do zapisania bardzo ambitnej polityki klimatycznej wiadomo nie od dziś. Uznano, że te ambicje pozwoli im zrealizować projekt nazwany "neutralnością klimatyczną 2050" – czyli stworzenie zeroemisyjnego systemu na naszym kontynencie w ciągu 30 najbliższych lat.
Zobacz też: Balcerowicz ucina spekulacje ws. jego startu w wyborach prezydenckich 2020
Tyle że w tak skomplikowanej materii jak polityka klimatyczna znaleźć wspólny mianownik dla 27 krajów (po wygranej Borisa Johnsona w wyborach w Wielkiej Brytanii szybki brexit wydaje się być oczywisty) jest niemalże niemożliwe. Przede wszystkim dlatego, że poziom rozwoju wewnątrz UE jest zbyt silnie rozpięty.
Problem z polityką klimatyczną mają przede wszystkim dawne kraje komunistyczne, w których przemysł, czy elektrownie były oparte na surowcach dziś w zasadzie nieakceptowanych. Pół biedy, jeśli któreś z tych państw ma elektrownię atomową (Węgry, Słowacja). Jeśli jej w latach komunizmu nie zbudowano, to w okresie transformacji tym bardziej. A bez atomu realizacja celów klimatycznych UE jest w zasadzie niemożliwa.
Dlatego też dyskusja o polityce klimatycznej w Brukseli stała się tak gorąca. Z jednej strony kraje starej Unii chcą móc ogłosić, że są światowym liderem w redukcji emisji gazów cieplarnianych. Z drugiej strony państwa nowej Unii wiedzą, że ambitna polityka może się okazać ponad ich siły. Stąd napięcie.
I stąd strzelby. Europejscy zwolennicy ambitnej polityki klimatycznej już pokazali, że będą gotowi sięgnąć po każdy argument, byle tylko przekonać kraje mniej ambitne w tej dziedzinie do tego, żeby jednak ją poparły. Symbolicznie potwierdziło to wyznaczenie Fransa Timmermansa na człowieka w Komisji Europejskiej odpowiedzialnego za Green Deal.
Ale także druga strona pokazała swój arsenał – było nim weto na czerwcowym szczycie UE wobec propozycji neutralności klimatycznej do 2050 r. Skorzystały z niego Polska, Czechy, Węgry i Estonia.
Jak bardzo kreatywna będzie Europa
Teraz decydenci unijni byli na musiku – chcieli pokazać, że Europa jest zielonym liderem świata, że wyznacza ambitne standardy i móc to ogłosić podczas trwającego właśnie szczytu klimatycznego COP25. Ale też widzieli, że przeciwnicy tej polityki są gotowi na wszystko.
Stąd ustępstwa. Przede wszystkim dla Polski, która uzyskała zapis wyłączający nas z unijnej polityki klimatycznej do 2050 r. Swoje cele też uzyskali Czesi i Węgrzy. Wszystko, byle móc czwartkowe obrady zakończyć komunikatem: Mamy porozumienie w sprawie neutralności klimatycznej.
Nie znaczy to jednak, że Polska nie będzie już musiała martwić się, w jaki sposób przebudować nasz system energetyczny na mniej emisyjny. Bo to, że dostaliśmy wyłączenie, nie oznacza, że zmaleje presja na to, żebyśmy stanęli w jednym szeregu z innymi.
Czwartkowy szczyt skończył się o godz. 1 nocy. Było na nim nieprzyjemnie, Mateusz Morawiecki usłyszał kilka niemiłych słów pod adresem Polski. Ale nasz rozmówca znający kulisy tego szczytu przyznaje, że mogło być gorzej. I że należy się przygotować, że kolejne szczyty w przyszłym roku będą przebiegały w dużo cięższej atmosferze.
W konkluzjach tego szczytu zapisano powrót do rozmów podczas szczytu w czerwcu. Wtedy negocjacje będą dużo mocniej powiązane z dyskusją o nowym budżecie europejskim UE. Można się domyślać, że im bardziej Polska będzie niechętna polityce klimatycznej, tym propozycje budżetowe będą dla nas mniej korzystne.
Tego jednak można się spodziewać już teraz – i odpowiednio do tego przygotować. Ale pojawia się jeszcze jeden element: nieprzewidywalność. Europa, jeśli chodzi o zakulisowe rozgrywki polityczne, potrafi być niezwykle kreatywna – dowiodła tego choćby w poprzedniej kadencji, gdy wybuchł spór o praworządność między Polską i UE. Nagle się okazało, że Bruksela potrafi tworzyć narzędzia w takich negocjacjach, które wcześniej wydawały się niemożliwe. To jest właśnie ta europejska kreatywność.
Należy się spodziewać, że dokładnie ten sam schemat zaczniemy przerabiać przy okazji polityki klimatycznej – tym bardziej, że odpowiada za nią Frans Timmermans. Dlatego warto się nastawić na długą bitwę, w czasie której zostaną użyte wszystkie dostępne strzelby.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl