Polska 2050 – to już jest koniec [OPINIA]
Ujawnienie informacji o tym, że Szymon Hołownia stara się o stanowisko w ONZ i rezygnuje tym samym z przewodniczenia partii mającej jego nazwisko w nazwie oznaczać może tylko jedno – koniec tej formacji - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jest oczywistym, że w najbliższej przyszłości wybuchnie wojna wewnątrz ugrupowania o wpływy i władzę. Zapewne będzie ona podgrzewana przez koalicjantów, ze szczególnym uwzględnieniem Platformy Obywatelskiej. Bo obecnie PL2050 stała się już tylko masą upadłościową, o którą rozegra się brutalna walka między silniejszymi.
Nastąpią transfery do innych partii – do PSL, PO oraz, być może, także do PiS czy Konfederacji. Klub parlamentarny tej formacji nie dotrwa w obecnym składzie do końca kadencji, a jego członkowie już wkrótce zasilą inne kluby i tam będą szukać szans na reelekcję w 2027 roku. Kończy się zatem eksperyment stworzenia nowej jakości w polskiej polityce, zapoczątkowany dobrym wynikiem Hołowni w elekcji prezydenckiej 2020 roku.
Zostanie dopisany do podobnych inicjatyw, które pojawiały się nagle i równie nagle znikały z życia publicznego. Taki sam los spotkał wszak wcześniej Samoobronę, Ruch Palikota, Nowoczesną, czy Kukiz'15.
"Błędy lidera"
Przy okazji prawie wszystkich wyborów parlamentarnych pojawia się jakaś formacja obiecująca wniesienie do naszej polityki czegoś nowego, wchodzi do Sejmu, po czym w miarę szybko się rozpada.
Nie inaczej było i tym razem. Co ciekawe, w następnej elekcji może to być Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Co łączy te wszystkie wymienione formacje? Tylko jedno – potrzeba nowości odczuwana przez kilka procent wyborców, którzy głosują na tych, którzy jeszcze nie rządzili. Od czasu wejścia PL2050 do rządu Donalda Tuska utraciła ona ów powab świeżości. To jeden z powodów jej ostatecznego końca.
Czy były jakieś inne przyczyny porażki tej inicjatywy? Oczywiście, bo w życiu publicznym rzadko spotykamy się ze zjawiskami monokauzalnymi, czyli takimi, które mają tylko jedno wytłumaczenie. Na co warto w tym kontekście wskazać? Na pewno na błędy samego lidera, niedoświadczenie dużej części posłów i posłanek, słabość struktur lokalnych, agresywne i skuteczne próby rozbicia formacji przez jej koalicyjnych partnerów. Najważniejszym jednak powodem klęski PL2050 była próba stanięcia ponad politycznymi podziałami i niechęć do odwoływania się do nienawiści.
Polacy chcą konfliktów
Hołownia jest takim typem człowieka, który źle znosi konflikty i mniemał, że inni ludzie myślą tak samo. Dlatego oferował wyborcom zgodę, szukanie porozumień, zakończenie wojny polsko-polskiej. Tyle tylko, że nasi rodacy nie chcą zakończenia wojny domowej, lecz wygrania jej przez ich ukochaną formację.
Mówiąc wprost – Polacy kochają… nienawidzić innych Polaków. A te negatywne emocje od ponad dwóch dekad najlepiej obsługują PiS i PO. To te partie najskuteczniej gospodarują hejtem i niechęcią do "tych drugich" i większość wyborców jest z tego zadowolona. To nie przypadek, że duopol PO-PiS trwa i "trwa mać" (jak mawiano kiedyś o PSL). Hołownia uważał, że inna polityka jest możliwa. Zakończyło się to jego polityczną śmiercią, która tylko poprzedza śmierć jego formacji.
Neuronauka dowodzi, że jesteśmy bardziej wyczuleni na bodźce negatywne niż pozytywne – te pierwsze bardziej nas interesują. Z ewolucyjnego punktu widzenia to zupełnie naturalne – można było na afrykańskiej sawannie trzysta tysięcy lat temu przeoczyć jakichś dojrzały owoc, czy zachętę do baraszkowania ze strony potencjalnego partnera (wszak znajdą się nowe i nowi), ale śmiertelnie niebezpieczne było zignorowanie negatywnego komunikatu w postaci węża na pobliskiej gałęzi, czy też wrogiego wyrazu twarzy u przywódcy grupy. Dlatego właśnie nasze umysły o wiele bardziej nastawione są na rejestrację negatywnych komunikatów (na przykład w mediach) niż na ich pozytywne odpowiedniki.
Hołownia chciał komunikować się z ludźmi za pomocą pozytywnych emocji, a jego konkurenci w rządzie i w opozycji za pomocą nienawiści, hejtu i negatywnych przekazów. Wynik tego starcia był więc od początku do przewidzenia. Być może w życiu prywatnym miłość zwycięża z nienawiścią. W polityce prawie nigdy się to nie zdarza. Historia PL2050 będzie nam o tym zawsze przypominać.
Dla Wirtualnej Polski Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".