Afera z Bartłomiejem M. "Był pewny siebie, załatwiał interesy przez telefon"
Jak ustaliła Wirtualna Polska, były rzecznik MON Bartłomiej M. został zatrzymany przy okazji innej sprawy, którą prowadziło CBA. – Był tak pewny siebie, że załatwiał interesy przez telefon – mówi nam nasze źródło. I jak dodaje, śledczy mają obszerny materiał dowodowy na jego temat, m.in. stenogramy podsłuchanych rozmów.
14.02.2019 06:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy pod koniec stycznia zatrzymano Bartłomieja M. - bliskiego, zaufanego współpracownika Antoniego Macierewicza, w PiS zapadła konsternacja. Ale tylko na chwilę. Przez długi czas M. był wizerunkowym obciążeniem dla rządzącej partii. Wojaże służbowym samochodem, wizyty w dyskotekowych klubach i salutowanie przez żołnierzy przysparzały raczej kłopotów niż chwały.
Po tym, jak prezes Jarosława Kaczyński usunął go z partii, większość polityków PiS odetchnęła z ulgą. Przekaz, jaki poszedł od kierownictwa partii w dniu zatrzymania byłego rzecznika MON był również jednoznaczny. - Prezes PiS Jarosław Kaczyński wielokrotnie mówił, że nie będzie "świętych krów", wszyscy wobec prawa są równi bez względu na legitymacje i sympatie polityczne – mówiła rzecznik PiS Beata Mazurek.
Cios w Rydzyka i Macierewicza
- Przekaz być musiał. Ale gdyby służby chciały przyskrzynić "Miśka" zrobiłyby to wcześniej, w połowie 2018 roku. Już wtedy tygodnik "Sieci" ujawnił proceder, w który zamieszany miał być M. Wybrano taki moment z dwóch powodów: żeby przykryć aferę ze "Srebrną" i żeby uderzyć w ojca Tadeusza Rydzyka i Antoniego Macierewicza. Bartłomiej M. był ich pupilkiem. A Rydzyk ostatnio, poprzez pomysł nowej partii, próbuje wynegocjować jak najlepsze miejsca na listach wyborczych dla swoich ludzi – mówi nasz rozmówca.
I faktycznie, w 2018 roku w tygodniku "Sieci" ukazały się informacje odnośnie do działalności Bartłomieja M. po odejściu z MON. W artykule opisano szczegółowe zawiadomienie CBA do prokuratury dotyczące kilku niekorzystnych umów zawartych przez Polską Grupę Zbrojeniową. Za ich podpisaniem miał stać m.in. Bartłomiej M.
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że byłego rzecznika MON zdradziły rozmowy z bliskimi współpracownikami, lobbystami, biznesmenami oraz byłymi politykami PiS. Rozmowy miały być podsłuchiwane przez służby do innej sprawy. - CBA sprawdzało nieprawidłowości w kilku spółkach skarbu państwa, w tym w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Operacja służb trwała od 2016 roku. Bartłomiej M. często kontaktował się z osobami, które CBA prześwietlało. W tych podsłuchanych rozmowach mówił, co mu ślina na język przyniesie. Powoływał się na generałów, ministrów i znanych polityków - mówi WP nam nasz informator.
Śledczy mają dowody
Jego zdaniem, stenogramy rozmów są na tyle dobrze udokumentowane, że Bartłomiej M. może szybko nie wyjść z aresztu. I jak dodaje, dwie sprawy – związane z organizacją przez PGZ wystawy na targach obronności w Nadarzynie w centrum kongresowym Ptak Expo oraz w podobnego wydarzenia Ostródzie mogą Bartłomieja M. pogrążyć najbardziej.
W tym pierwszym przypadku, chodzi o organizację Narodowej Wystawy Militarnej, która miała odbyć się w październiku 2017 r, a nie doszła do skutku. Jak ujawnił "Dziennik. Gazeta Prawna" w MON za czasów ministra Antoniego Macierewicza toczyły się na ten temat rozmowy, ale otoczenie wiceministra Bartosza Kownackiego projekt zablokowało. Miało to być związane z tym, że przy jego organizacji kręcił się Bartłomiej M. W drugim przypadku, chodziło o współpracę PGZ z firmami Expo Mazury i El Padre w zakresie organizacji targów wojskowych ProDefense, które w 2016 roku odbyły się w Ostródzie.
Szybka kariera w MON
Mówi jeden z urzędników resortu obrony: - Ewidentnie woda sodowa uderzyła mu do głowy. Zachłysnął się dobrymi pieniędzmi, które zaczął zarabiać w resorcie jako rzecznik i szef gabinetu politycznego. 12 tysięcy złotych brutto dla 26-latka, który wcześniej pracował w aptece, to sporo kasy. Lubił imprezowy styl życia. Opowiadał, że zna właścicieli klubów w Warszawie. A w jednym z nich przy ul. Mazowieckiej chwalił się, że ma specjalną salę VIP – opowiada nasz rozmówca.
W środę okazało się, że były rzecznik MON Bartłomiej M. pozostanie w areszcie. W środę Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu nie uwzględnił zażalenia jego obrońców. Urzędnik trafił do aresztu 30 styczniana trzy miesiące.
Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu zarzuciła Bartłomiejowi M. oraz b. posłowi Mariuszowi Antoniemu K. zarzuty "powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł".
Dodatkowo Bartłomiej M. i była pracownica MON Agnieszka M. usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień jako funkcjonariuszy publicznych i działania na szkodę spółki PGZ w związku z zawartą przez nią umową szkoleniową. Szkoda w tym przypadku wynosi 491 964 zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl