Afera w rządzie PiS. Czarnek reaguje. "Proszę nie przewracać oczami"

Afera w rządzie PiS związana z wydawaniem wiz dla pracowników m.in. z krajów azjatyckich zatacza coraz szersze kręgi. Zapytany o sprawę minister edukacji Przemysław Czarnek, nie wiadomo dlaczego, nawiązał do miejsca pochodzenia reporterki, która zadała mu pytanie.

Przemysław Czarnek nerwowo zareagował na pytania o aferę w rządzie oraz o negatywną ocenę swojej pracy
Przemysław Czarnek nerwowo zareagował na pytania o aferę w rządzie oraz o negatywną ocenę swojej pracy
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara

Konferencję w sprawie nielegalnych migrantów zorganizowali w czwartek posłowie PiS. Dziennikarka TVN Agata Adamek zapytała ich, czy w kontekście ujawnianych przez media informacji o nieprawidłowościach w MSZ, Zbigniew Rau nie powinien się podać do dymisji. Przytoczyła przy tym czwartkowe doniesienia Onetu, że czasami Hindusi starający się o wizy udawali ekipy filmowe z Bollywood.

Spięcie na konferencji prasowej

- Pani redaktor, pani jest ze Zwierzyńca zdaje się - wypalił w odpowiedzi minister edukacji Przemysław Czarnek.

- Nie, z Zamościa - odpowiedziała reporterka.

- Była tam pani ostatnio? Widziała tam pani jakiś Bollywood? Albo nielegalnych migrantów, którzy okupują rynek zamojski, albo atakują kobiety na rynku zamojskim? Albo słyszała pani o gwałtach nielegalnych migrantów na Polakach z Zamościa? Nie. Wie pani dlaczego? Dlatego, że u nas nie ma nielegalnych imigrantów i nie będzie - powiedział Czarnek, zarzucając przy okazji, że TVN jest organem Tuska.

- Pan chyba nie słyszał mojego pytania - ironizowała dziennikarka.

- W takich sytuacjach, kiedy dochodzą do nas jakiekolwiek sygnały o nieprawidłowościach w jakichkolwiek instytucjach publicznych, służby automatycznie rozpoczynają swoje działania. Nieprawidłowości, o których pani mówi dotyczą kilkudziesięciu lub kilkuset wiz. My gorącym żelazem wypalimy każdy tego typu przykład działań - przekonywał Piotr Müller, rzecznik rządu.

Dodał, że konsekwencje polityczne zostały poniesione przez wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rzecznik PiS Rafał Bochenek przypomniał to, że na wyspie Lampedusa w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin pojawiło się kilka tysięcy imigrantów. W trakcie swojej wypowiedzi jednak przerwał i nagle zwrócił się do dziennikarki: "Proszę nie przewracać oczami".

- Chyba wzrok pana myli - odpowiedziała Agata Adamek. - To dajmy się uspokoić panu rzecznikowi, a ja mam jeszcze pytanie do ministra Czarnka - dodała i spytała o złą ocenę jego pracy w jednym z ostatnich sondaży oraz ukrócenie sprawy korepetycji w szkołach w kontekście dużej liczby wakatów wśród nauczycieli.

Minister wszystkiemu zaprzeczył i rzucił: - Jak pani zna wakaty w Warszawie, to niech pani powie Trzaskowskiemu, żeby nie wydawał pieniędzy na głupoty, tylko zapłacił więcej warszawskim nauczycielom. Ma na to pieniądze.

Odniósł się też do sondażu. - Gdybym ja miał taką firmę medialną, w jakiej pani pracuje i zaczął na panią pluć i rzucać błoto każdego dnia, każdego tygodnia, a później zapytałbym opinię publiczną, czy pani redaktor została wystarczająco obrzucona błotem, to i tak ten wynik jest dla mnie znakomity, dziękuję. Mniej plujcie, więcej mówcie o pracy - uciął minister edukacji.

Również dziennikarka Polsat News dopytywała, czy w sprawie nieprawidłowości w MSZ można się spodziewać komisji śledczej.

- Osoby, które otrzymują i mogą wjechać do nas do kraju są zweryfikowane i te osoby, to są pracownicy tymczasowi, którzy również bardzo często na wniosek polskich przedsiębiorców przyjeżdżają, ale to są niewielkie odsetki w kontekście tego, co się dzieje na Lampedusie - odpowiedział Rafał Bochenek, a w trakcie swojej wypowiedzi nagle zwrócił się ponownie do dziennikarki TVN, aby "wytrzymała z ciśnieniem".

"Afera wizowa"

Piotr Wawrzyk, były sekretarz stanu w MSZ, był odpowiedzialny za sprawy konsularne i wizowe. 31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki odwołał go z tej funkcji; powodem decyzji - jak podał resort dyplomacji - był "brak satysfakcjonującej współpracy".

Prokuratura Krajowa poinformowała, że śledztwo, które prowadzi wraz z CBA, dotyczy nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku. Zaznaczyła przy tym, że zatwierdzona została mniej niż połowa tych wniosków. Badane nieprawidłowości dotyczą polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.

Jak ujawnił dziennikarz WP Patryk Słowik, powołując się na nieoficjalne źródła, kierownictwo MSZ musiało od dawna wiedzieć o wizowej korupcji. Z kolei Onet podał, że Wawrzyk miał pomagać swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych.

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (589)