Afera w ministerstwie sprawiedliwości. "Emilia" ujawniła skandal i teraz musi się ukrywać
Jak ustaliła Wirtualna Polska, główna bohaterka skandalu w resorcie sprawiedliwości Emilia Sz. "Emi" od ujawnienia afery musi się ukrywać. Dostaje pogróżki, obawia się o swoje życie. Nad jej bezpieczeństwem czuwają byli funkcjonariusze służb, a w jej imieniu wypowiadają się pełnomocnicy.
Informację o ukrywaniu się bohaterki afery potwierdziliśmy u pełnomocników Emili Sz. - mec. Magdaleny Matusiak - Frącczak i mec. Kondrada Pogody. - Pani Emilia ukrywa się, ponieważ dostaje pogróżki. Chodzi głównie o groźby w mediach społecznościowych, również dotyczące pozbawienia życia - mówią WP adwokaci kobiety.
I jak dodają, Emilia Sz. pojawi się na konferencji prasowej i wystąpi przed kamerami, ale na pewno nie będzie to w tym tygodniu. Bohaterce afery w resorcie sprawiedliwości została też przydzielona ochrona. Mają ją chronić profesjonalni i wyszkoleni byli funkcjonariusze służb. Nieoficjalnie - są to byli policjanci.
Zobacz także: Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości? Minister Dudy odpowiada Tuskowi
Przypomnijmy, jak ujawnił portal Onet.pl - wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak miał stać za organizowaniem kampanii hejtu wobec sędziów, którzy sprzeciwiają się zmianom w wymiarze sprawiedliwości autorstwa PiS. Jak wynika z rozmów między Piebiakiem a Emilią Sz. kobieta na jego zlecenie miała prowadzić akcję oczerniania sędziów. Po jakimś czasie się z tego wycofała i ujawniła treść dialogów.
Po ujawnieniu afery do dymisji podał się wiceminister Łukasz Piebiak, a jego zaufany współpracownik sędzia Jakub Iwaniec zakończył delegację w resorcie sprawiedliwości. Z kolei w poniedziałek wieczorem na stronach TVP Info opublikowano list męża Emili Sz. List został formalnie wysłany do Onetu, ale dziennikarze TVP Info "nieoficjalnie" do niego dotarli jako pierwsi.
Mąż "Emi" staje w obronie wiceministra
"Jest mi bardzo przykro, że wykorzystujecie Państwo osobę w takim stanie do politycznego ataku na wiceministra Łukasza Piebiaka” – miał napisać mąż Emilii, która według niego jest „osobą uzależnioną od alkoholu oraz środków psychoaktywnych (benzodiazepiny), cierpi również na zaburzenia emocjonalne (typu borderline), była często hospitalizowana”. Autor wiadomości jest jednocześnie zaskoczony, że Onet wykorzystał osobę chorą.
W odpowiedzi prawnicy Emilii Sz. zapowiedzieli, że rozważają skierowanie pozwu przeciw mężowi kobiety, a także TVP.
- Informacje odnośnie ewentualnych problemów psychicznych pani Emilii to ujawnienie i opublikowanie danych wrażliwych. Pani Emilia jest bowiem nadal osoba prywatną i ma prawo do tajemnicy na temat swojego stanu zdrowia psychicznego. Akurat ta tajemnica jest bodajże jedną z najsilniej chronionych tajemnic medycznych. Ujawnienie takich informacji jest naruszeniem dóbr osobistych i spotka się z odpowiedzią prawną z naszej strony. Mówimy tu o mężu, który ujawnił te informacje. A także o TVP, które powieliło informacje. W tej sprawie rozważamy możliwość złożenia pozwu - mówi Wirtualnej Polsce mec. Magdalena Matusiak - Frącczak.
- Trzeba sobie zadać pytanie: kiedy pani Emilia stała się dla nich osobą chorą i niezrównoważoną? Czy jak z nią współpracowali, czy teraz jak wybuchła afera? Jak rozumiem, w momencie, kiedy pan wiceminister Łukasz Piebiak i jego współpracownicy wykorzystywali panią Emilię, to wtedy było to "fajne” wykorzystywanie? Wtedy im to nie przeszkadzało? A dzisiaj przeszkadza? - pyta mec. Magdalena Matusiak - Frącczak.
W procederze uczestniczyło 12 osób?
- Musimy odróżniać jej problemy, od tego, co znajduje się w twardych dowodach czyli w stenogramach rozmów. To nie pani Emilia odpisywała sobie samej, ale pracownicy ministerstwa i sędziowie. Oni szukali takiej osoby. Oddanej, wierzącej w sprawę i potrafiącej pisać ostre rzeczy w internecie. I niestety, dość instrumentalnie ją wykorzystali - dodaje pełnomocnik kobiety.
Według naszych informacji, w cały proceder miało być zaangażowanych łącznie 12 osób. W większości sędziów nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
- Wiele z tych osób poznała osobiście, m.in. na spotkaniach prywatno – roboczych. Miały one charakter spotkań towarzyskich, na których rozmawiano również o tym jak walczyć z sędziowską kastą - ujawnia mec. Magdalena Matusiak - Frącczak.
Oświadczenie Emilii Sz.
W środę po południu ukazało się oświadczenie Emilii Sz. "To nie jest jakiś spisek. Ani nikt mnie nie kupił. Kocham Polskę, moje serce było i jest po prawej stronie. Tak, ten cały hejt robiłam dla Polski. Ponieważ wierzyłam, że walczę ze złymi ludźmi" - pisze bohaterka afery.
Jak przyznaje, czuje się "oszukana, wykorzystana i upodlona". "Byłam naiwna, wierzyłam, że proszą mnie o pomoc ci lepsi, ci, którym Polska, a nie własna kariera i kieszeń leżą na sercu. Patrioci, prawdziwi Polacy” - wyjaśnia Emilia Sz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl