Afera szczepionkowa. Lech Wałęsa wyznaje, że sam zaszczepiłby się w pierwszej kolejności
Wciąż głośno jest o aferze szczepionkowej z udziałem znanych osób. W ich obronie staje były prezydent Polski Lech Wałęsa. - Mieli dobre chęci, dali się wykorzystać. Gdybym ja otrzymał podobną propozycję, skorzystałbym bez wahania - mówi Wirtualnej Polsce były szef "Solidarności".
- Żyjemy w czasach wielkiego cwaniactwa. Jest jedna grupa, która wyprzedza kolejkę. Oni chcą być pierwsi, ale jest to stosunkowo mała grupa. Jest też druga grupa, która mówi: wy idźcie, my nie będziemy się szczepić. Ustawiają się na końcu kolejki i przepuszczają celowo. Ta grupa jest dużo, dużo większa. Tylko dlaczego tej drugiej grupy się nie zauważa? W mojej opinii Krystyna Janda i reszta znanych osób - oni się dali wrobić, a rząd to maksymalnie wykorzystuje - mówi Wirtualnej Polsce były prezydent Polski Lech Wałęsa.
Afera szczepionkowa. Lech Wałęsa krytykuje rząd
Jego zdaniem, grupa osób, która zaszczepiła się poza kolejnością w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, "dała się podstępnie wykorzystać". - Oni naprawdę mieli szczere chęci, dostali propozycję, więc dlaczego mieli z niej nie skorzystać? To dzisiaj PiS przedstawia ich w złym świetle, by przykryć swoją nieudolność przy szczepieniach Polaków. Od samego początku mieliśmy do czynienia z manipulacją rządzącej partii. PiS nie radzi sobie z tą sytuacją, tak jak z rządzeniem - ocenia były prezydent Polski.
- Gdyby mi zaproponowali pierwszemu szczepienie, skorzystałbym bez wahania. Nie mam nic przeciwko szczepieniu. Przeżyłem swoje lata, więc na mnie mogą sprawdzić: jak to działa. Jestem gotów przyjąć od razu szczepionkę. Poddaję się woli nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba - mówi Wałęsa.
Jak podkreśla były prezydent, znane osoby szczepiły się robiąc to w dobrej wierze. - Zostały zmanipulowane i wystawione. Nie muszą się tłumaczyć ani przepraszać. Zrobiły dobry uczynek. Chwała Wam za to, żeście to podjęli - kończy były przewodniczący "Solidarności".
"Afera szczepionkowa" prowokacją PiS? Krytyczny głos z PO
Przypomnijmy, afera szczepionkowa wybuchła po tym, gdy na jaw wyszło, że grupa aktorów zaszczepiła się przeciwko koronawirusowi poza kolejnością. Szczepienia odbywały się na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. O sprawie poinformowali jako pierwsi studenci tej uczelni.
Jedną z osób, która przyjęła szczepienie na COVID-19 była Krystyna Janda. Aktorka przekazała, że to WUM zaproponował aktorom z Fundacji udział w akcji promocyjnej szczepień przeciwko koronawirusowi.
- Wielu aktorów-seniorów zgodziło się na tę promocję. Mieliśmy być szczepieni po medykach. Powiedziano nam, że prawdopodobnie gdzieś koło połowy lutego będziemy my szczepieni, seniorzy. Sama przedstawiłam rektorowi prof. Zbigniewowi Gaciongowi listę, mieliśmy zostać zaszczepieni po lekarzach - przekazała artystka w TVN24.
Po medialnej burzy, minister zdrowia Adam Niedzielski zlecił kontrolę w WUM. Jak ujawniła Wirtualna Polska, już w poniedziałek wykryto pierwsze nieprawidłowości.
- Te osoby zostały nieprawidłowo zgłoszone, nawet względem wyjątków, bo zgłoszono je jako personel medyczny. Miało to miejsce 28 grudnia, a więc jeszcze dzień przed ogłoszeniem listy wyjątków, pozwalających zaszczepić osoby spoza grupy 0 - mówił Adam Niedzielski.
Minister przekazał także, że chciałby, aby kontrola na WUM-ie zakończyła się w tym tygodniu i dodał, że stwierdzone aktualnie nieprawidłowości są podstawą do nałożenia kary pieniężnej na uczelnię w wysokości 250 tys. zł. - Może ona jednak ulec zwiększeniu - dodał.