Afera podsłuchowa w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Policja wyjaśni sprawę
Policja, pod nadzorem prokuratury, wyjaśni aferę podsłuchową w PWPW. Ktoś nagrywał prywatne rozmowy byłego przewodniczącego zakładowej "Solidarności" i członka zarządu. Wiele wskazuje na to, że afera to odsłona konfliktu części załogi z ówczesnym prezesem, który był uznawany za człowieka Antoniego Macierewicza.
20.12.2017 | aktual.: 20.12.2017 17:06
Jak informuje RMF FM, dochodzenie jest reakcją na doniesienie podsłuchiwanych pracowników do prokuratury. Do podsłuchiwania rozmów dochodziło w lipcu u sierpniu tego roku, ale sprawa wyszła na jaw dopiero w październiku.
Nagrania bardzo dobrej jakości zostały wykonane w jednej z kawiarni znajdujących się w pobliżu PWPW. Pliki z podsłuchanymi rozmowami z anonimowego konta wysłano na skrzynki mailowe szefów dwóch związków zawodowych.
Na Nagraniach słychać m.in. zwolnionego przez obecny zarząd pracownika i wieloletniego szefa NSZZ "Solidarność" w zakładzie Jacka Trabczyńskiego i jednego z członków zarządu Tomasza Sztangę.
Afera podsłuchowa wybuchła tuż po tym, jak działacze "Solidarności" i Związku Poligrafów wysłali wspólne pismo do prezesa wytwórni Piotra Woyciechowskiego. Zarzucili w nim ignorowanie związków zawodowych.
Dwa miesiące temu sprawę ujawniło RMF FM, a ówczesny prezes PWPW, który był uznawany za człowieka Antoniego Macierewicza, został odwołany. Jego konflikt z załogą miał trwać od momentu objęcia fotela prezesa na początku 2016 r.