Afera mailowa. Posłanka PO negocjowała start z list PiS
Wyciekły kolejne maile, które pochodzą rzekomo ze skrzynki Michała Dworczyka. Wynika z nich, że posłanka Platformy Obywatelskiej Joanna Fabisiak rozmawiała z Michałem Dworczykiem na temat swojego startu w wyborach z list Prawa i Sprawiedliwości. Posłanka potwierdziła, że rzeczywiście takie rozmowy miały miejsce.
Ujawniona w środę korespondencja miała być prowadzona w lipcu 2019 roku. Na trzy miesiące przed zaplanowanymi na październik wyborami parlamentarnymi.
"Spotkałem się i rozmawiałem z poseł Fabisiak. Po pierwsze prosi o absolutną dyskrecję. Po drugie mówi, że jak PO zrezygnowała ze startu z SLD, to ona skłania się do powrotu na ich listę. Podjęła w tej sprawie jakieś rozmowy. Z drugiej strony dwukrotnie zapytała o jakim miejscu na naszej liście rozmawiamy" - pisał Dworczyk w mailu do premiera.
"Interpretuję to tak, że jeżeli byśmy jej zaproponowali dobre miejsce - 4, może 5, a nie 8 czy 9, to rozważyłaby taką propozycję" - miał pisać dalej Dworczyk. Przekazał też premierowi, że z posłanką PO ma rozmawiać jeszcze dzień później. "Co w takiej sytuacji możemy jej realnie zaproponować?"- pytał.
Zobacz też: tarcia w obozie PiS. "Kaczyński jest zakładnikiem"
Jak wynika z maili, Fabisiak ostatecznie zrezygnowała z przejścia do PiS ze względu na zbyt niskie miejsce na liście, jakie miał jej zaproponować Dworczyk.
Już po umówionej rozmowie z Fabisiak, szef KPRM w kolejnym mailu relacjonował jej przebieg premierowi. "Ostatecznie zrezygnowała ze startu z nami, choć na koniec rozmowy zasugerowała, że gdyby okazało się, że proponujemy 4 miejsce, to kto wie..." - pisał. Jak dodał, mimo porażki "rozmowy przebiegły w dobrej atmosferze".
Na to ostatnie zdanie zareagował premier. Szef rządu odniósł się też do miejsca na liście PiS, jakie chciała dostać posłanka PO. "Takiego miejsca na pewno nie dostanie, ale dobrze, że rozmowy w dobrej atmosferze, bo może będzie potrzebny ten głos" - miał stwierdzić Mateusz Morawiecki.
Negocjowała start z list PiS-u. Posłanka PO zabrała głos
Do sprawy doniosła się już sama Fabisiak nazywając ją "odgrzewanym kotlecikiem". Posłanka potwierdziła, że negocjowała z Prawem i Sprawiedliwością. - Było to dwa lata temu latem. Nie byłam członkiem partii z której zostałam wyrzucona. Byłam członkiem klubu. Różne ugrupowania proponowały mi miejsce na liście. Określa to tylko moją pozycję - mówiła w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
Jak dodała, z inicjatywą spotkania w sprawie jej przejścia do PiS-u wyszedł Michał Dworczyk. Posłanka podkreśliła, że o jej rozmowach z szefem KPRM informowała władze klubu PO, które miały wcześniej wyrazić zgodę na to spotkanie.
- Padło takie lekkie pytanie, czy pani poseł nie chciałaby z naszych list kandydować. Zaproponujemy dobre miejsce. Powiedziałam, że dziękuję, że PO jest moją jedyną partią - relacjonowała rozmowę z Dworczykiem.
Zobacz też: