Afera mailowa. Doradca Dudy ucieka przed pytaniami. Chodzi o Sąd Najwyższy
Były wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha, podczas czwartkowej wizyty w Sejmie, unikał odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski w sprawie afery mailowej. Według korespondencji, która ma pochodzić ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka, zarówno premier, jak i prezes Trybunału Konstytucyjnego, mogli mieć wpływ na wybór p.o. prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. W politycznych negocjacjach miał być też zaangażowany sam Paweł Mucha.
Czwartkowa wizyta Pawła Muchy w Sejmie miała związek z pracami nad nowelizacją prezydenckiej ustawy o usługach płatniczych. Była to pierwsza okazja, by publicznie zapytać, czy obecny doradca Andrzeja Dudy i przewodniczący Rady Nadzorczej PZU SA., jeszcze jako wiceszef Kancelarii Prezydenta, brał udział w politycznych negocjacjach między prezydentem, premierem i prezes Trybunału Konstytucyjnego. Miały one dotyczyć wyboru p.o. prezesa utworzonej przez PiS Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
Przynajmniej taki obraz wyłania się z maili, które mają pochodzić ze skrzynki Michała Dworczyka, o ile są autentyczne. Według ich treści 10 października 2018 roku, czyli w dniu, kiedy Andrzej Duda powołał nowych sędziów Sądu Najwyższego, szef KPRM Michał Dworczyk miał zrelacjonować premierowi jego rozmowy właśnie z Pawłem Muchą.
Szef KPRM miał napisać do premiera, że "grzecznie z należytą atencją, ale stanowczo przedstawił sytuację odnośnie L. Boska" (Leszek Bosek, prezes Prokuratorii Generalnej w latach 2016-18, obecnie sędzia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN - przyp. red.). Z dalszej części wiadomości wynika, że Mucha miał rozmawiać z prezydentem Andrzejem Dudą, który miał zaproponować, by Morawiecki przedstawił listę osób, które ocenia krytycznie i nie widzi "możliwości kontrasygnowania ich na stanowisko szefa nowej izby SN". Prezydent miał następnie wybrać szefa IDSN z osób, które na tej liście się nie znalazły.
Przeczytaj też: "Przesadził". Poseł Konfederacji reaguje na słowa Brauna
Następnie Dworczyk miał dodać, że ów pomysł konsultował już z "prezes Julią", która oceniła go pozytywnie i miała prosić o telefon od premiera w tej sprawie. Miał również podkreślać, że Mucha naciskał na szybkie zamknięcie sprawy. "Umówiłem się z nim, że jak będę miał nazwiska negatywnie ocenione przez Ciebie, to podrzucę mu je niezwłocznie. Prosił, o ile to możliwe, by sprawę załatwić jutro" - czytamy w opublikowanej w sieci wiadomości.
Będzie Ministerstwo Sportu? Europoseł PiS o "decyzji ostatecznej"
Mucha ucieka i mówi nie na temat
Dziennikarz Wirtualnej Polski zapytał, czy maile, w których pojawia się doradca prezydenta, są autentyczne. Paweł Mucha nie skorzystał jednak z okazji, by wyjaśnić sprawę, podważyć ich autentyczność, czy merytorycznie odnieść się do sprawy. Mówił zupełnie nie na temat.
– Panie redaktorze, przed chwilą na posiedzeniu komisji finansów publicznych omawiana była uchwała Senatu wnosząca poprawki do prezydenckiej ustawy o usługach płatniczych – mówił prezydencki doradca, zmierzając do wyjścia z Sejmu. Nie reagował na uwagi, że nie tego dotyczyło pytanie. Nie zaprzeczył też, że brał udział w takich negocjacjach. – Cieszę się z tego głosowania, które miało miejsce w tej sprawie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W środę szef klubu PiS Ryszard Terlecki stwierdził, że "rząd powinien wyjaśnić, które z wyciekających maili są autentyczne, a które są oszustwem". Wicemarszałek Sejmu dodał jednak, że jest to praca, "która wymaga pewnego czasu". Dotychczas rzecznik rządu Piotr Muller konsekwentnie podkreślał, że rząd nie będzie odnosił się do treści maili i komentował, czy są one autentyczne.