Adam Glapiński walczy o kolejną kadencję. Ale w PiS nie klaszczą po jego ostatnim występie
- Amatorka pomieszana z szaleństwem - tak politycy PiS komentują w kuluarach szarżę prezesa NBP i jego ludzi. Jarosław Kaczyński grozi palcem Adamowi Glapińskiemu, a premier najchętniej by się go pozbył. Ale to na nic, bo słynny "Glapa" - jak mówią w PiS - jest jak z teflonu. I kolejną kadencję na stanowisku prezesa NBP i tak ma w kieszeni.
"Kierownik polowania zagrał na trąbce i ogary poszły w las" - taki wpis na Twitterze zamieściło biuro prasowe Narodowego Banku Polskiego. Stało się to po tym, gdy Adam Glapiński - dotychczasowy przeciwnik podwyższania stóp procentowych - ogłosił gwałtowną ich podwyżkę.
Spece od ekonomii i komentatorzy polityczni nie dowierzali. To, co działo się w ciągu ostatniej doby na kontach Narodowego Banku Polskiego w mediach społecznościowych, przejdzie do annałów komunikacji państwowych instytucji.
Tuż po godz. 11, środa, 3 listopada. Twitterowe konto NBP zalewa potok sławiących prezesa Glapińskiego wpisów. Tyle że efekt jest bardziej karykaturalny. W ciągu pierwszej godziny takich pochlebnych tweetów pojawia się kilkanaście, kolejne wpisy spływają przez następne kilka godzin. Znajdują się w nich m.in. wzmianki o nagrodach i wyróżnieniach przyznanych panu prezesowi. Z oczywistych względów nie znalazł się wśród nich tytuł jednego z najgorszych szefów banków centralnych w Europie, przyznany Glapińskiemu dopiero co przez prestiżowy magazyn "Global Finance" (więcej TUTAJ).
Pochlebne wpisy na koncie NBP zamieszczane są jeszcze w czwartek, dzień po głośnej konferencji prasowej Adama Glapińskiego. Tak jak wpis o "kierowniku polowania".
- Czy to sam Adaś kazał swoim pracownikom przeprowadzić taką "szarżę"? Nie ma wątpliwości - twierdzi dobrze znający Glapińskiego polityk PiS.
Słowo "szarża" nie pada tu przypadkiem. To nawiązanie do wpisu NBP na Twitterze, który wywołał sporo emocji (a po kilku godzinach został skasowany): "Pod koniec roku miała miejsce szarża banku na rynku walutowym w celu osłabienia złotego. Przyniosła ona wysoki zysk NBP (w sumie przekroczył 9 mln zł), którego lwia część w tym roku zasili budżet".
CZYTAJ TEŻ: Adam Glapiński szybko zmienia zdanie. Oto, co mówił o podnoszeniu stóp i ingerencji na rynku walut
Peany na cześć Glapińskiego, a potem wolta na konferencji, na której prezes NBP ogłosił podwyżkę stóp, wzbudziły konsternację nie tylko wśród widzów, ale i polityków PiS.
- To, co wyczyniali ludzie Glapińskiego, to jest jakaś amatorka pomieszana z szaleństwem - komentuje jeden z polityków z rządu. - Sam "Glapa" na konferencji odpłynął. Zafiksował się na swoim wizerunku, kreuje się na króla. Mówił od rzeczy - nie ukrywa swoich opinii jeden z rozmówców.
Inny polityk PiS o prezesie NBP: - Człowiek na swój sposób jest fascynujący. Bije z niego jednocześnie pewność i niepewność.
CZYTAJ TEŻ: Astronomiczne zarobki w NBP. W PiS wściekłość na Glapińskiego, prezes banku "wrzucony na grilla"
Powszechne przekonanie jest takie: Glapiński walczy nie tyle o swój wizerunek, ile o drugą kadencję w funkcji prezesa NBP. A konferencja, na której ogłosił gwałtowne podniesienie stóp procentowych, jest elementem jego kampanii. - Tyle że zamiast pomagać, to sobie szkodzi. Nam zresztą też - mówi jeden z przedstawicieli PiS.
Krótka pamięć szefa NBP
Wysoko postawieni politycy PiS oficjalnie bronią Glapińskiego. - Myślę, że do tej pory prowadził bardzo dobrze NBP, podniosły się rezerwy złota, bank przynosi corocznie zyski, polityka monetarna prowadzi do wzrostu gospodarczego, to ważny element. Dla mnie jest znakomitym prezesem - mówił w Radiu Zet nowy minister rolnictwa, wicepremier Henryk Kowalczyk (do niedawna szef sejmowej komisji finansów publicznych).
Gabriela Masłowska, wiceszefowa sejmowej komisji finansów publicznych, uważa podobnie: - Świetny prezes, bardzo dobrze wykonujący zadania, realizujący cele. Bez żadnych zastrzeżeń - mówi Wirtualnej Polsce.
Nieoficjalnie ten nieskazitelny obraz Glapińskiego jest jednak nieco zamazany: zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Mateusz Morawiecki dostrzegają błędy popełniane przez prezesa NBP. Tyle że lider PiS mimo wszystko swojego starego politycznego druha pozbywać się nie chce. Premier z kolei przeciwnie - chciałby odejścia Glapińskiego z banku centralnego. - Morawiecki nisko ocenia skuteczność "Glapy" - mówi człowiek z otoczenia szefa rządu. O niechęci premiera wobec szefa NBP pisała także gazeta.pl.
Powodów negatywnej oceny Glapińskiego jest kilka. Po pierwsze: zdaniem wielu polityków obozu władzy Rada Polityki Pieniężnej, na czele z Glapińskim, zbyt późno podjęła decyzję o podwyższeniu stóp procentowych.
Po drugie: Glapiński przypisuje sobie niewspółmierne zasługi za względnie niezłą sytuację gospodarczą po wybuchu pandemii.
Po trzecie: Glapiński za rekordową inflację w Polsce obarcza winą wszystkich, tylko nie siebie. Ba, sugerował, że to wprowadzone przez rząd pakiety stymulacyjne, ratujące miejsca pracy i przedsiębiorstwa po wybuchu pandemii, są pośrednio powodem wysokiej inflacji.
A to właśnie w inflacji (po ludzku: drożyźnie) centrala PiS przy Nowogrodzkiej upatruje największe zagrożenie w walce o utrzymanie władzy. - Narracja "Glapy" przez miesiące zamazywała realny obraz - słyszymy z okolic rządu.
CZYTAJ TEŻ: PiS nie może pozbyć się Glapińskiego
Mówi polityk PiS: - Glapiński uspokajał, że inflacja po pandemii aż tak mocno nie wzrośnie. Ba, sztorcował tych, którzy grozili wybuchem inflacyjnym. Nie widział potrzeby podnoszenia stóp, co komunikował wprost. Mieliśmy wrażenie, że tworzy osobny ośrodek gospodarczy. Miał się za najmądrzejszego, a teraz udaje, że nigdy się nie mylił.
Prezes Glapiński faktycznie błyskawicznie zmienił zdanie co do potrzeby podnoszenia stóp procentowych. - Nie powinniśmy obawiać się inflacji, nie ma ona wpływu na nasze portfele, podniesienie stóp procentowych byłoby "szkolnym błędem" - tak mówił tuż przed październikową decyzją RPP o podwyżce stóp.
Prezes NBP może spać spokojnie. Na razie
Pomimo niechęci wobec prezesa NBP wewnątrz PiS i krytyki, która spadła na niego po emocjonującej konferencji, Glapiński jednak nie musi bać się o kolejną kadencję. Poprą go zarówno posłowie PiS, jak i koalicjanci: Solidarna Polska i Partia Republikańska. Staną za nim także politycy Kukiz’15, którzy mają umowę z PiS dotyczącą wspólnego głosowania z partią rządzącą w kwestiach personalnych.
Glapiński może czuć się pewnie, tym bardziej że stoi za nim murem prezydent Andrzej Duda, który w czwartek wręczył mu nawet... "nagrodę specjalną". A to na wniosek głowy państwa Sejm wybiera prezesa NBP. Do głosowania dojdzie w połowie 2022 roku.
Z drugiej jednak strony Kaczyński wysyła "Glapie" sygnały, że - jak mówi jeden z posłów - "nie jest taki amerykański, jak mu się wydaje".
Kaczyński miał nawet wysłać niedawno do Glapińskiego swojego zaufanego i bardzo wpływowego w obozie władzy emisariusza - Macieja Łopińskiego, sprawującego nieformalny nadzór kadrowy w państwowych spółkach - żeby dać prezesowi NBP do zrozumienia, że musi się starać. Bo jego pozycję zweryfikuje skuteczność.
CZYTAJ TEŻ: Nieodwoływalny prezes Glapiński
Część posłów PiS stoi jednak murem za Glapińskim. Tak jak wspomniana wiceszefowa komisji finansów, która zaprzecza konfliktom na linii PiS-Glapiński: - To dzięki dobrej współpracy Narodowego Banku Polskiego z rządem mieliśmy i mamy dobrą koniunkturę gospodarczą w Polsce. Jesteśmy na pierwszym miejscu w Europie pod względem zdolności do odbudowywania miejsc pracy po COVID-19. To w dużej mierze zasługa prezesa Glapińskiego - przekonuje w rozmowie z WP poseł Gabriela Masłowska.
- "Glapa" jest jak z teflonu - mówi inny polityk PiS. I przypomina: Glapińskiemu nie zaszkodziły ani afera z wielkimi zarobkami jego współpracowniczek, o której huczała cała Polska, ani obrona podejrzanego o korupcję byłego szefa Komisji Nadzoru Finansowego.
- Nie jestem w stanie stwierdzić, co mogłoby zdmuchnąć "Glapę" z powierzchni - przyznaje nasz rozmówca.