Minister Bodnar przeprasza za Ziobrę. "Za naruszenie dóbr osobistych sędzi"
Za nie swoje winy przeprosił obecny minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Resort opublikował w piątek oświadczenie, które ostatecznie kończy sprawę sędzi Justyny Koski-Janusz. Jej dobra osobiste zostały naruszone przez Zbigniewa Ziobrę, wówczas pełniącego funkcję, którą dziś sprawuje Bodnar.
"Jednym z obowiązków ministra sprawiedliwości jest wykonywanie orzeczeń sądów, dotyczących naruszeń prawa, jakiego dopuściło się poprzednie kierownictwo ministerstwa. Zgodnie z wyrokiem sądu, na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości zostały wczoraj opublikowane przeprosiny za naruszenie dóbr osobistych sędzi Justyny Koski-Janusz" - podał resort w mediach społecznościowych w piątek.
Tym samym zamyka się dawna sprawa, nad którą wymiar sprawiedliwości w Polsce borykał się od 2016 roku. Wówczas Zbigniew Ziobro ocenił, że sędzia Koska-Janusz wykazała się "nieudolnością" i "nie umiała sobie poradzić z prowadzeniem prostej, choć głośnej sprawy". Została za to ukarana skróceniem jej delegacji do sądu okręgowego.
Ta "nieudolność" sędzi miała być zauważona w mediach. Chodziło o sprawę Izabelli Ch., która w 2013 roku będąc pod wpływem alkoholu, wjechała luksusowym mercedesem w przejście podziemne w centrum Warszawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Media obwiniały prowadzącą postępowanie sędzię o pobłażliwość wobec oskarżonej. Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało wtedy oświadczenie o konsekwencjach, jakie spotkają Justynę Koskę-Janusz za te błędy.
Jednak przyczyna tak surowego potraktowania sędzi przez Ziobrę leżała zupełnie gdzie indziej. Oboje spotkali się wcześniej na sali sądowej. Kobieta orzekała, gdy Ziobro oskarżył o zniesławienie prezesa PZU Jaromira Netzla i wydała wyrok korzystny dla tego drugiego.
Adam Bodnar przeprasza za Zbigniewa Ziobrę. Od tych słów minęły lata
Chodziło o słowa Netzla przed sejmową komisją śledczą badającą aferę gruntową z 2007 roku. Były szef PZU powiedział, że jego ówczesne rozmowy telefoniczne z ministrem zaginęły, bo "Ziobro, wówczas prokurator generalny, o to zadbał". Na dodatek jeszcze podczas jednej z rozpraw sędzia Koska-Janusz nałożyła na Ziobrę grzywnę w wysokości 2 tysięcy złotych za spóźnienie.
Można domniemywać, że kiedy nadarzyła się okazja do reakcji, minister sprawiedliwości skrzętnie ją wykorzystał. Deprecjonujące oświadczenie ministerstwa uraziło sędzię. Poszła do sądu po sprawiedliwość.
Zanim jednak minister Zbigniew Ziobro ostatecznie przegrał proces o naruszenie dóbr osobistych i został zobowiązany do przeprosin, ostro walczył. Nie zaakceptował wyroku pierwszej instancji. Wystąpił o kasację, którą ostatecznie Sąd Najwyższy oddalił.
Ostatecznie Ziobro nie musiał przepraszać. Przestał być ministrem sprawiedliwości. Ten akt dopełnienia legalnych wyroków i wykonania orzeczenia sądu w przypadku naruszenia prawa, jakiego dopuściło się poprzednie kierownictwo resortu wzięli na siebie jego nowi przedstawiciele.