Adam Bodnar i neoneo-KRS, czyli dwa minusy mają dać plus [OPINIA]
Minister sprawiedliwości przez lata przekonywał, że Krajowa Rada Sądownictwa to niekonstytucyjne zgromadzenie przy kawie i ciasteczkach, bo członków rady wybrali posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Teraz uznał, że gdy skład wybiorą posłowie Koalicji Obywatelskiej, Rada będzie działała już zgodnie z konstytucją - pisze dla WP Patryk Słowik.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Słowo daję, można się pogubić w tym przywracaniu praworządności. Naiwny myślałem, że chodzi o to, by niekonstytucyjne rozwiązania zwalczać i zastępować je działaniami zgodnymi z prawem.
Ba, myślałem, że Adam Bodnar - były rzecznik praw obywatelskich - dostał właśnie zadanie umiejętnie operować skalpelem, aby wycinać chore tkanki państwa i wszczepiać zdrowe. Tymczasem Bodnar kolejny raz sięga po siekierę i chce wycinać w pień w taki sam sposób, w jaki praworządność wycinał Zbigniew Ziobro.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto będzie doradzał Nawrockiemu? Padło jedno nazwisko
Spór o radę
Jednym z największych kłopotów wymiaru sprawiedliwości jest kwestia Krajowej Rady Sądownictwa. Prezydent Andrzej Duda, Prawo i Sprawiedliwość oraz prezydent elekt Karol Nawrocki uważają, że KRS działa, wskazuje sędziów do stanowisk, a głowa państwa na sędziowskie stanowiska powołuje. I że jest, jak być powinno.
Większość rządowa jednak uważa inaczej. KRS- nie ma, jest - zdaniem tejże większości - neo-KRS. A to dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość już niemal dekadę temu postanowiło przejąć siłowo KRS. Z jednej strony ekipa Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry skróciła kadencję ówcześnie działającej Rady (nazywajmy rzeczy wprost: było to w oczywisty sposób niezgodne z konstytucją, bo art. 187 ust. 3 konstytucji stanowi, że kadencja wybranych członków KRS trwa cztery lata). Z drugiej - zmieniono sposób wyboru członków rady.
W art. 187 ust. 1 pkt 2 ustawy zasadniczej ustrojodawca napisał bowiem, że Krajowa Rada Sądownictwa składa się między innymi "z 15 członków wybranych spośród sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, sądów administracyjnych i sądów wojskowych".
Przez lata uznawano, że tę piętnastkę wybierają sami sędziowie. PiS to zmienił: uznał, że sędziów wybrać może parlament i że konstytucja milczy na temat tego, kto ma dokonać wyboru.
W efekcie mamy dziś do czynienia z ogromnym kryzysem ustrojowym: obecnie rządzący uznają, że prawidłowo powołana KRS nie istnieje (bo w ostatniej kadencji wyboru sędziów też dokonali politycy), a zatem nie może ona legalnie wnioskować do prezydenta o powołanie danych osób na stanowiska sędziowskie. Ostatecznie więc mamy w systemie sędziów i neosędziów.
Plan Bodnara
Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało szereg rozwiązań, które miałyby - przynajmniej w ocenie samego Ministerstwa Sprawiedliwości - uzdrowić sytuację. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie przykra z punktu widzenia Adama Bodnara niespodzianka. Prezydentem po zakończeniu kadencji przez Andrzeja Dudę będzie nie Rafał Trzaskowski, który nową ustawę o KRS by podpisał, lecz Karol Nawrocki, który na pewno nie zgodzi się z twierdzeniem, że PiS przez lata łamał prawo.
Bodnar więc musi kombinować jak koń pod górkę: z jednej strony oczekuje się od niego reformowania wymiaru sprawiedliwości, a z drugiej - reforma oczekiwana przez Donalda Tuska i elektorat Koalicji Obywatelskiej jest nieosiągalna ze względu na sprzeciw prezydenta.
Co więc robi Bodnar? Gdybym był złośliwy, napisałbym, że przede wszystkim rozmienia resztki swojego autorytetu na drobne. Jako jednak, że złośliwy rzecz jasna nie jestem, ujmę to delikatniej: otóż minister sprawiedliwości Adam Bodnar prezentuje stanowisko, które rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar uznałby za niezgodne z konstytucją.
Bodnar udzielił właśnie wywiadu redaktor Jolancie Ojczyk z portalu BusinessInsider. Został zapytany o to, co dalej z KRS, biorąc pod uwagę, że kadencja obecnego składu rady kończy się w 2026 r. Bodnar stwierdził tak:
Wiosną 2026 r. upływa kadencja obecnych 15 sędziowskich członków KRS. Do tego czasu z pewnością nie będę ogłaszał nowych konkursów na stanowiska sędziowskie. Tak jak wcześniej, tak i teraz - nie chcę legitymizować działalności KRS w obecnym składzie. Natomiast KRS w nowym, konstytucyjnym składzie może zostać wybrana przez samych sędziów (jeśli prezydent jednak zdecyduje się współpracować z rządem w tym zakresie - red.) albo na bazie obowiązującej ustawy - przez parlament.
Dalej zaś minister sprawiedliwości podkreślał, że chce, aby sędziowskich przedstawicieli w KRS wybrali sami sędziowie, a Sejm jedynie tę decyzję podejmie formalnie.
Ale, ale, ale... no jak to?! Przecież przez długie lata słyszeliśmy, że tak nie wolno, że jakikolwiek udział Sejmu w tej procedurze to zamach na konstytucję. Adam Bodnar wielokrotnie podkreślał, że udział Sejmu w procedurze wyboru sędziowskich członków KRS jest niedopuszczalny. Ba, do dziś pamiętam jego płomienne przemówienie z grudnia 2017 r. z Sejmu, gdzie tak pięknie mówił o niezależności sędziowskiej o władzy politycznej. A jaka to niezależność, gdy ostatecznie - czy w sposób bardziej aktywny, czy mniej - decydujący głos będzie należał do polityków?
Czy przypadkiem w ocenie, co jest zgodne z prawem, a co niezgodne, fundamentalną kwestią nie okazuje się właśnie, że jedno robili politycy PiS (wtedy źle), a to samo - ale z konstytucją w sercu - będą robić politycy KO (wtedy uznajemy, że dobrze)?
Dwa minusy nie dadzą plusa
Jeżeli PiS stworzył neo-KRS, to obecna większość - jeśli zrealizuje plan Bodnara - stworzy neoneo-KRS. Można by zażartować, że skoro dwa minusy dają plus, to dwa przedrostki "neo" się skracają i w ten sposób narodzi się praworządna KRS. Ale nie żartujmy.
Oczywiście ktoś może teraz - całkiem roztropnie - zauważyć, że tylko krytykuję, a nie kładę na stół lepszego rozwiązania. A także że lepszego - gdy w Pałacu Prezydenckim będzie siedział przeciwnik reformy w wydaniu Ministerstwa Sprawiedliwości - właściwie nie da się wprowadzić.
Ale może właśnie najwyższy czas powiedzieć, że niektórzy zabrnęli w ślepą uliczkę. Skoro powiedziało się, że przy powołaniu sędziów do KRS przez Sejm Rada - w rozumieniu tej opisanej w konstytucji - nie istnieje, to bez zmiany ustawy (do czego brakuje politycznej siły, a konkretnie - poparcia prezydenta) nadal nie będzie istnieć.
Alternatywą jest stwierdzić, że Eada istniała, więc po upływie kadencji i zmianie jej składu nadal będzie istnieć. Wtedy jednak cała narracja o neosędziach mogłaby trafić wyłącznie do kosza.
Żeby była jasność: uważam, że Zbigniew Ziobro z ekipą wymiarowi sprawiedliwości wyrządzili duże krzywdy. Moim zdaniem zmiany w KRS były niezgodne z konstytucją choćby przez skrócenie kadencji ówczesnego składu rady. To jednak nie może prowadzić do wniosku, że gdy obecny minister proponuje kolejne niekonstytucyjne rozwiązanie, będziemy się szeroko uśmiechać. Choćby z tego względu, że część wyborców poparła obecną ekipę, bo w pierwszej kolejności chciała Polski praworządnej, a dopiero w drugiej - uśmiechniętej.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski