Adam Bielecki: uciekałem z tej góry. Psychicznie sobie nie poradziłem

- Na raport Polskiego Związku Alpinizmu o wyprawie na Broad Peak zareagowałem bardzo emocjonalnie - rozpłakałem się, była plątanina emocji. Od złości przez żal i najsilniejsze poczucie niesprawiedliwości - powiedział w rozmowie z reporterem "Faktów" TVN Adam Bielecki, uczestnik zimowej wyprawy na Broad Peak. - Uciekałem z tej góry, ratując własne życie. Dziś wiem, że nie udźwignąłem psychicznie tego ataku - przyznał himalaista.

Adam Bielecki podczas konferencji prasowej
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski

Bielecki powiedział, że najbardziej przykra jest dla niego "indywidualna ocena uczestników". - Negatywnie oceniono trzy moje zachowania. M.in. padają takie słowa, iż od początku zakładałem, że nie będę schodził razem z chłopakami. Nie wiem, jakie kompetencje ma zespół PZA, by oceniać to, co miałem w głowie. To niesprawiedliwe i bezzasadne - stwierdził alpinista.

"Podporządkowałem się decyzji kierownika wyprawy"

- Komisja negatywnie oceniła moje zachowanie w obozie czwartym. Nigdzie nie znalazłem, które zachowanie zasłużyło na negatywną ocenę. Negatywnie też oceniono moje zejście z obozu czwartego. To było podporządkowanie się decyzji kierownika wyprawy - powiedział Bielecki. Jak podkreślił, była to "decyzja podjęta w konsensusie z całym zespołem".

- Gdybym otrzymał polecenie zostania w obozie czwartym albo uznałbym, że moje pozostanie tam coś zmieni, to bym w tym obozie został. Nie wierzyłem, że jakiś człowiek byłby w stanie przeżyć 35 godzin w takich warunkach - przyznał himalaista.

- Każdy z nas podjął decyzję, że idziemy do góry, ale ja powinienem zakomunikować grupie to, co myślałem - że każdy powinien robić to w swoim tempie. To nie było tak, że postawiliśmy chłopaków przed faktem dokonanym - to nie było tak, że ja pognałem i zszedłem do obozu czwartego - tłumaczył Bielecki.

Jak powiedział, ostatni kontakt z grupą miał, gdy schodził. - Wtedy dopiero ta grupa się rozpadła i rozdzieliła. Chłopcy podjęli sami decyzję o tym, że będą atakować szczyt i schodzić samodzielnie. W imię własnych ambicji (ja zrobiłbym to samo) podjęli taką decyzję - stwierdził Bielecki. - Trzeba uszanować ich decyzję, nie obarczać nią żywych. Komisja w jakimś sensie to zrobiła - dodał.

"Uciekaliśmy z tej góry"

- Atak się załamał, nigdy tego nie ukrywałem, coś poszło nie tak. Każdy z nas schodził samodzielnie. Uciekaliśmy z tej góry. Ja uciekałem ratując własne życie. Dziś wiem, że nie udźwignąłem psychicznie tego ataku. Do pewnego momentu atak przeprowadzany prawidłowo zamienił się w walkę o życie. Dwóm z nas ta walka się nie udała - powiedział himalaista w rozmowie z "Faktami" TVN.

- Nie wiem, czy ktokolwiek ma prawo do moralnego osądu osoby walczącej o życie. Nie mam poczucia, że jakiekolwiek moje działanie mogło coś zmienić w tej sytuacji. Nie po decyzji o akcji szczytowej. Mogłem wcześniej powiedzieć zawracamy. Wtedy nie byłbym sam odpowiedzialny - stwierdził Bielecki.

Przyznał jednak, że "świadomość, iż mogłem coś zrobić, ale nie zrobiłem, wykończyłaby mnie". - Kiedy będę miał chwilę, usiądę, napiszę i opublikuję mój komentarz do raportu. Jest tam wiele drobnych nieścisłości - podkreślił himalaista.

Jak powiedział, końcowy kształt raportu jest dla niego zaskoczeniem. - W komisji PZA nie mamy żadnej osoby, która byłaby w takich warunkach, jak my byliśmy. To, że członków komisji nie przekonują zeznania moje i Artura, że było ciężko, to nie wiem, co może ich przekonać. Zostałem głównym oskarżonym raportu. Muszę temu stawić czoła, wyjść temu naprzeciw - powiedział Bielecki.

"Nie mam zamiaru opuszczać Polski"

Bielecki odniósł się także do informacji o jego rzekomym wyjeździe za granicę. - Chodziło raczej o wspinanie się z tamtymi ekipami, nie mam zamiaru opuszczać Polski - zapewnił alpinista.

- Bez względu na kształt raportu, albo moją osobę, program Polskiego Himalaizmu Zimowego stanął pod znakiem zapytania, albo nawet wpadł w wielką dziurę po śmierci Artura Hajzera. Nie ma kierownika i chętnych na robienie wielkich projektów w Himalajach. Jest wola, by cały wysiłek Hajzera nie poszedł na marne. Inspirował nas za życia, może nas inspirować po śmierci - powiedział Bielecki.

- Na pewno wrócę w góry wysokie, nic mi nie da tych emocji. Ale na razie jestem tym zmęczony. Po śmierci Hajzera nie mam nawet do kogo zadzwonić, zapytać jak zorganizować taką wyprawę - powiedział w rozmowie z reporterem "Faktów" TVN uczestnik zimowej wyprawy na Broad Peak.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Raport Polskiego Związku Alpinizmu

Polski Związek Alpinizmu opublikował raport specjalnej komisji powołanej do zbadania okoliczności wypadku na Broad Peak z 5 marca tego roku. W raporcie autorstwa zespołu badającego okoliczności wypadku: Anny Czerwińskiej, Bogdana Jankowskiego, Michała Kochańczyka, Romana Mazika i Piotra Pustelnika wymienione są m.in. błędy, do których doszło podczas ataku na szczyt, brak taktyki wejścia, utratę kontaktu i rozdzielenie członków wyprawy.

Negatywnie oceniono też postawę Adama Bieleckiego, który "od razu założył, że nie będzie schodził z resztą uczestników ataku szczytowego, o czym nie poinformował ich jasno i jednoznacznie w trakcie ustalania taktyki wejścia" oraz jego "postawę po zejściu do obozu czwartego i szybkie zejście do bazy w czasie, kiedy jeszcze na górze można się było spodziewać zwrotu sytuacji i uratowania Macieja Berbeki".

Zespół miał też poważne zastrzeżenia do postawy Artura Małka, który odmówił Maciejowi Berbece wspólnego schodzenia ze szczytu.

Natomiast pozytywnie oceniono postawę Macieja Berbeki, który "swoim spokojem i kulturą osobistą oraz koncyliacyjnym charakterem przyczynił się do współtworzenia spokojnej atmosfery na wyprawie", a także - mimo kilku zastrzeżeń - rolę kierownika wyprawy sprawowaną przez Krzysztofa Wielickiego.

Wielicki: takie oceny są zawsze subiektywne

Krzysztof Wielicki, pytany o ocenę raportu, powiedział, że nie odbiera go jako "miażdżącej krytyki". - Z przeprowadzonej analizy wynika, że wyprawa została bardzo dobrze przygotowana, a dobór uczestników był właściwy. Akcja górska przed atakiem szczytowym była przeprowadzona zgodnie z regułami sztuki - powiedział w rozmowie z WP.PL.

- Błędy, z czym akurat można dyskutować, zostały popełnione na etapie planowania ataku szczytowego i w jego trakcie. Wydaje mi się, że jeśli nawet komisja dopatrzyła się na tym etapie niedociągnięć, były one niezawinione. Nie można zaplanować pewnych rzeczy, np. że ktoś osłabnie i oceniać, kto komu ma pomagać, kogo ratować - podkreślił Wielicki.

- Będąc na dole mogłem udzielać pewnych rad, sugestii uczestnikom, ale to zespół będący w górze ostatecznie o wszystkim decydował, tym bardziej, że jego trzonem był Maciej, który wziął na siebie opiekę nad zespołem - powiedział kierownik wyprawy.

Jego zdaniem, autorzy raportu nie powinni dokonywać oceny moralnej uczestników wyprawy, ponieważ "takie oceny są zawsze subiektywne". - Nie sądzę, by można było tak drastycznie, zero-jedynkowo kogoś oceniać. Nie wiem, czy komisja wzięła pod uwagę to, że jednak chłopcy byli kompletnie wykończeni po ataku szczytowym - powiedział Wielicki.

Dramat na Broad Peack

5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Berbece i Kowalskiemu nie udało się dotrzeć na noc do obozu. Trzy dni później zostali uznani za zmarłych.

W lipcu Jacek Berbeka, brat Macieja, zorganizował prywatną ekspedycję, w której udział wzięli udział Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR oraz Krzysztof Tarasewicz. Udało im się odnaleźć ciało Kowalskiego, Macieja Berbeki nie odnaleźli.

Źródło: TVN24

Wybrane dla Ciebie
Wniosek premiera o tajne obrady. Prezydium zdecyduje o szczegółach
Wniosek premiera o tajne obrady. Prezydium zdecyduje o szczegółach
"Istnieje możliwość, że USA zdradzą Ukrainę". Macron ostrzegł Zełenskiego
"Istnieje możliwość, że USA zdradzą Ukrainę". Macron ostrzegł Zełenskiego
Atak nożownika we Lwowie. Zginął weteran
Atak nożownika we Lwowie. Zginął weteran
Niemcy o krok przed wszystkimi. Tej broni nie ma nikt w Europie
Niemcy o krok przed wszystkimi. Tej broni nie ma nikt w Europie
Stan wyjątkowy na Litwie? Wilno rozważa
Stan wyjątkowy na Litwie? Wilno rozważa
Miał spędzić 15 lat w więzieniu. Sąd obniżył karę
Miał spędzić 15 lat w więzieniu. Sąd obniżył karę
Niemieckie media: "Europejczycy mogą tego gorzko żałować"
Niemieckie media: "Europejczycy mogą tego gorzko żałować"
Agresywna polityka Rosji. Nadeszła z erą Putina
Agresywna polityka Rosji. Nadeszła z erą Putina
Tajne posiedzenie Sejmu. Tusk zwrócił się do Czarzastego
Tajne posiedzenie Sejmu. Tusk zwrócił się do Czarzastego
Syrski: Ukraina nadal broni północnej części Pokrowska
Syrski: Ukraina nadal broni północnej części Pokrowska
Australia: Ograniczenia dla nieletnich. Meta zamyka konta
Australia: Ograniczenia dla nieletnich. Meta zamyka konta
Błaszczak reaguje na ruch prokuratury. "Zupełnie bezpodstawne"
Błaszczak reaguje na ruch prokuratury. "Zupełnie bezpodstawne"