Kierownik wyprawy na Broad Peak: raport nie ustalił przyczyn wypadku
- Raport Polskiego Związku Alpinizmu ws. wypadku na Broad Peak nie jest miażdżący. Nie odbieram go również jako wyroku, na któregoś z uczestników wyprawy. Rozumiem jednak rozżalenie Adama Bieleckiego. Nie można kogoś oceniać zero-jedynkowo - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Wielicki, kierownik zimowej wyprawy na ośmiotysięcznik. Według Anny Czerwińskiej, współautorki raportu ws. Broad Peak "postępowanie Bieleckiego przyczyniło się do tragedii". - W mniejszym stopniu winny jest także Artur Małek. Oni zasłużyli po prostu na naszą złą opinię" mówi w rozmowie z WP.PL himalaistka.
Polski Związek Alpinizmu opublikował raport specjalnej komisji powołanej do zbadania okoliczności wypadku na Broad Peak z 5 marca tego roku. W raporcie autorstwa zespołu badającego okoliczności wypadku: Anny Czerwińskiej, Bogdana Jankowskiego, Michała Kochańczyka, Romana Mazika i Piotra Pustelnika wymienione są m.in. błędy, do których doszło podczas ataku na szczyt, brak taktyki wejścia, utratę kontaktu i rozdzielenie członków wyprawy.
Negatywna ocena postawy Bieleckiego
Negatywnie oceniono też postawę Adama Bieleckiego, który „od razy założył, że nie będzie schodził z resztą uczestników ataku szczytowego, o czym nie poinformował ich jasno i jednoznacznie w trakcie ustalania taktyki wejścia” oraz jego „postawę po zejściu do obozu czwartego i szybkie zejście do bazy w czasie, kiedy jeszcze na górze można się było spodziewać zwrotu sytuacji i uratowania Macieja Berbeki”.
Zespół miał też poważne zastrzeżenia do postawy Artura Małka, który odmówił Maciejowi Berbece wspólnego schodzenia ze szczytu.
Pozytywna opinia o Berbece
Natomiast pozytywnie oceniono postawę Macieja Berbeki, który „swoim spokojem i kulturą osobistą oraz koncyliacyjnym charakterem przyczynił się do współtworzenia spokojnej atmosfery na wyprawie” a także – mimo kilku zastrzeżeń - rolę kierownika wyprawy sprawowaną przez Krzysztofa Wielickiego.
Krzysztof Wielicki, pytany o ocenę raportu, mówi, nie odbiera go jako „miażdżącej krytyki”. – Z przeprowadzonej analizy wynika, że wyprawa została bardzo dobrze przygotowana, a dobór uczestników był właściwy. Akcja górska przed atakiem szczytowym była przeprowadzona zgodnie z regułami sztuki. Błędy, z czym akurat można dyskutować, zostały popełnione na etapie planowania ataku szczytowego i w jego trakcie. Wydaje mi się, że jeśli nawet komisja dopatrzyła się na tym etapie niedociągnięć, były one niezawinione. Nie można zaplanować pewnych rzeczy, np. że ktoś osłabnie i oceniać, kto komu ma pomagać, kogo ratować – mówi w rozmowie z WP.PL Krzysztof Wielicki.
W ocenie zespołu zakres kompetencji między Wielickim a Berbeką, w trakcie ataku szczytowego, nie został precyzyjnie ustalony. „Rozumiemy racje mówiące, że w czasie ataku można było zawierzyć ocenie niezwykle doświadczonego Macieja Berbeki, ale – zdaniem zespołu – to kierownik ponosi pełną odpowiedzialność za wszystko, co dzieje się na wyprawie”. Co na to Wielicki? – Będąc na dole mogłem udzielać pewnych rad, sugestii uczestnikom, ale to zespół będący w górze ostatecznie o wszystkim decydował, tym bardziej, że jego trzonem był Maciej, który wziął na siebie opiekę nad zespołem.
Zdaniem Wielickiego, autorzy raportu nie powinni dokonywać oceny moralnej uczestników wyprawy, ponieważ „takie oceny są zawsze subiektywne”. – Nie sądzę, by można było tak drastycznie, zero-jedynkowo kogoś oceniać. Nie wiem, czy komisja wzięła pod uwagę to, że jednak chłopcy byli kompletnie wykończeni po ataku szczytowym – mówi kierownik wyprawy.
Współautorka raportu: postępowanie Bieleckiego przyczyniło się do tragedii
Według Anny Czerwińskiej, współautorki raportu ws. Broad Peak są pewne zasady, których każdy himalaista powinien się trzymać. - Jeżeli się wychodzi w zespole czteroosobowym, to tak naprawdę każdy ma trzech parterów. Pomijając już fakt, że jest regulamin zimowego himalaizmu, który Artur Hajzer ustalił i podał do publicznej wiadomości. Ten regulamin jest taki, że nie traci się kontaktu wzrokowego i łącznościowego, zwłaszcza w ataku szczytowym. Dlatego komisja przyjęła wersję, że postępowanie Bieleckiego przyczyniło się do tragedii. W mniejszym stopniu winny jest także Artur Małek. Oni zasłużyli po prostu na naszą złą opinię, to, że ich zachowanie potraktowaliśmy to jako błąd – tłumaczy w rozmowie z WP.PL himalaistka.
Zdaniem Wielickiego opublikowany dokument, choć miał znaleźć przyczyny, „w sumie żadnych nie znalazł, bo ich nie można było znaleźć”. - Do dziś nie wiemy, ani ja, ani komisja czy lekarze, dlaczego dwójka kolegów nagle osłabła. Więc faktyczne przyczyny tragedii pozostają niewiadomą. Z raportu nie wynika, że zachowanie któregokolwiek z alpinistów miało wpływ na wypadek i jego przebieg – podkreśla Wielicki.
W rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” Adam Bielecki tłumaczył, że został kozłem ofiarnym. – Stałem się ofiarą polskiego piekła, dlatego myślę, że wyniosę się na Zachód”. Wielicki rozumie postawę kolegi. – Czuje się skrzywdzony opinią zawartą w raporcie. Zadziałały emocje, miał do nich prawo. Ocenianie jego zachowania jako nieetyczne zachowanie było zbyt daleko posunięte.- Adam Bielecki pretensje powinien mieć tylko do siebie, a nie do komisji, która oceniała przebieg tych wydarzeń – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską himalaistka, współautorka raportu ws. Broad Peak. Czerwińska dodaje, że komisji zarzuca się ferowanie wyroku z pozycji fotela. - Przecież my wszyscy jesteśmy, czy byliśmy, bardzo aktywni i znamy góry jak własną kieszeń. Nam też zdarzały się różne trudne sytuacje – mówi Czerwińska.
"Wnioski zawarte w raporcie są powszechnie znane"
Wielicki uważa, że wnioski zawarte raporcie, są potrzebne, ale powszechnie znane w środowisku alpinistycznym: – Zalecenia są rozsądne, jednak, jak pokazuje życie, czasami trudno postępować zgodnie ze wszystkimi wskazówkami.
Kierownik wyprawy dodaje, że jedynym nowatorskim zapisem w raporcie, jest zalecenie, że koledzy w starszym wieku powinni oprócz karty zdrowia sportowca poddać się szczegółowym badaniom. Należy zwrócić uwagę w przyszłości na to, że nie wystarczy być doświadczonym alpinistą, ale przejść dodatkowe badania. Ważne jest również lepsze przeszkolenie z zakresu środków łączności, ponieważ, jak się okazuje, tak proste narzędzie jak radiotelefon czy telefon satelitarny jest bardzo cenne.
5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków)
, 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Berbece i Kowalskiemu nie udało się dotrzeć na noc do obozu. Trzy dni później zostali uznani za zmarłych.
W lipcu Jacek Berbeka, brat Macieja, zorganizował prywatną ekspedycję, w której udział wzięli udział Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR oraz Krzysztof Tarasewicz. Udało im się odnaleźć ciało Kowalskiego, Macieja Berbeki nie odnaleźli.
Agnieszka Niesłuchowska, Ewa Koszowska, Wirtualna Polska