Abp Mieczysław Mokrzycki: to bezceremonialny atak na kapłanów
Kościół broni wartości, które nie wszystkim odpowiadają. Dochodzi do próby umniejszenia autorytetu Kościoła, bezceremonialnego ataku na kapłanów, by z każdego z nich zrobić pedofila i zboczeńca - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski abp Mieczysław Mokrzycki, drugi sekretarz i przyjaciel Jana Pawła II, obecnie - metropolita lwowski.
22.11.2013 | aktual.: 23.11.2013 07:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
WP:
Agnieszka Niesłuchowska: Dziewięć ostatnich lat życia Jana Pawła II spędzonych u boku papieża podsumował ksiądz arcybiskup w najnowszej książce "Miejsce dla każdego. Opowieść o świętości Jana Pawła II", znamiennymi słowami: nigdy nie miałem wątpliwości, że służę świętemu. Wyznaczenie daty kanonizacji przyjmuje ksiądz z pełnym spokojem?
Abp Mieczysław Mokrzycki: Móc uczestniczyć w jego kanonizacji to wielka radość, przeżycie. Odkąd go poznałem, wiedziałem, że to człowiek wyjątkowy, bo w jakiś szczególny sposób swoim zachowaniem, postawą pokazywał swą odmienność. Nigdy nie myślałem, że kanonizacja nastąpi tak szybko. Cieszę się, bo potwierdza to wyjątkowość a jednocześnie autentyzm Ojca Świętego. Bardzo mi go brakuje tak po ludzku. Czułem się pewnie i bezpiecznie pod jego skrzydłami. Wiedziałem, że to ktoś, kto zawsze pomoże, słusznie oceni sytuację, na którego wsparcie można liczyć. Dalej jest żywy, tyle, że w naszych sercach. Chcemy być tacy, jakim on był dla nas każdego dnia. Uczył nas jak żyć w zgodzie z Bogiem, jak wypełniać codzienne obowiązki. Uczył nas, jak się modlić.
WP: A czy czasami zadaje sobie ksiądz arcybiskup pytanie: co by pomyślał Jan Paweł II patrząc na dzisiejszy polski Kościół? Postępujemy zgodnie z tym, czego by od nas oczekiwał?
- Ojciec Święty był niezwykle związany z Polską, rodakami. Chciał dobra dla swojej ojczyzny, a co za tym idzie - polskiego Kościoła. Pokazywał najszlachetniejsze wartości jakimi są chrześcijaństwo, patriotyzm. Myślę, że patrząc na nas z góry, cieszy się z osiągnięć, i bardzo smuci z powodu naszych grzechów. Wspiera jednak tych, którzy postępują dobrze, ale i dodaje sił tym, którzy zbłądzili.
WP: Kardynał Stanisław Dziwisz uważa, że polski Kościół jest zdrowy. Problemem - jak mówił w RMF FM - jest to, że nie pokazuje się tego, co robi dobrze, a punktuje słabości.
- W Kościele, podobnie jak w człowieku, jest dobro i zło, ponieważ - bez wyjątku – jesteśmy dotknięci grzechem pierworodnym. Pamiętajmy jednak to, co pisze święty Paweł w swoim liście: „widzę dobro, a wybieram zło”. W Kościele jest podobnie, obok rzeczy dobrych są i złe. Ale te drugie Kościół zawsze nazywa po imieniu, potępia. Nie możemy twierdzić, że w polskim Kościele zło wzięło górę nad dobrem.
WP: Czy zawsze złe rzeczy są nazywane przez hierarchów kościelnych po imieniu?
- Trudno mi oceniać innych, poszczególne przypadki. Człowiekowi z trudem przychodzi przyznanie się do słabości, natomiast tego wymaga Kościół. Do prawdy, potępienia zła, poprawy i zadośćuczynienia nawołuje także nauczanie Jana Pawła II.
WP: Zdaniem Giacomo Galeazziego, watykanisty z dziennika „La Stampa” w Polsce jeszcze nie zrozumiano, że po śmierci Jana Pawła II w Watykanie odbyła się prawdziwa rewolucja i wciąż obserwujemy postawy i zachowania jakby z innej epoki. „Kościół stary, okopany w tradycjonalizmie, ultrakonserwatywny, hierarchiczny, zadufany w sobie” – stwierdził w wywiadzie dla „Newsweeka”. Coś jest na rzeczy?
- Jan Paweł II był mocny w nauczaniu, posłudze, dziełach charytatywnych. Wielu ludzi lgnęło do niego, nie tylko by go dotknąć, ale słuchać. Zwracał uwagę na ubóstwo, Kościoły cierpiące, światowe kataklizmy. Założył w Watykanie stołówkę dla biednych, która rocznie wydawała ponad milion euro na potrzebujących, odwiedzał więźniów, chorych w szpitalu. Więc w tym sensie nie był to Kościół hierarchiczny. Podobnie w Polsce, Kościół w czasach komunizmu był raczej Kościołem biednym, utożsamiał się z wiernymi. Wiemy, ile dobrego zrobił w czasach „Solidarności”. Dziś również robi wiele dobrego. Sęk w tym, że dziennikarze mniej zwracali uwagę na ubóstwo Ojca Świętego, troskę o chorych, bo papież wprowadził wiele innych nowych reguł, podróże apostolskie, rozmowy z politykami.
WP: A czy diagnoza dotycząca kondycji polskiego Kościoła jest trafna?
- Myślę, że autor po prostu go nie zna, stąd nietrafiona diagnoza. Kościół w Polsce nigdy nie był hierarchiczny, ale ludowy. Ponadto zło nie było i nie jest przez niego tolerowane. Nie możemy aż tak wyolbrzymiać.
WP: Papieżowi uda się dokonać rewolucji w Watykanie?
- Myślę, że papież Franciszek tym różni się od Jana Pawła, że w inny sposób widzi prowadzenie dykasteriów (kongregacji i rad) w Kurii Rzymskiej, inny system prowadzenia spraw kościelnych. Natomiast jeśli chodzi o sedno – rewolucji w Watykanie nie będzie. O oczyszczeniu Kościoła, bo to postrzegam jako wspomnianą rewolucję, mówił już Benedykt XVI. Jego poprzednik - Jan Paweł II, który publicznie, gdy doszło do eskalacji, wynoszenia pewnych grzechów na światło dzienne, wyolbrzymiania ich, przeprosił za zło jakie Kościół w swojej historii uczynił.
WP: * A co jest przyczyną owego wyolbrzymiania?*
- Żyjemy w kulturze przyzwalania na wszystko, odchodzenia od wartości chrześcijańskich i to główna przyczyna ataku. Niestety dzieje się to na całym świecie, atakują również Polacy, polskie media.
WP: Abp Leszek Głódź mówi wręcz o biczowaniu polskich hierarchów na oczach milionów.
- Zgadzam się w takim sensie, że Kościół broni wartości, które nie wszystkim odpowiadają. Dochodzi do próby umniejszenia autorytetu Kościoła, bezceremonialnego ataku na kapłanów, by z każdego z nich zrobić pedofila i zboczeńca. Na szczęście nie wszędzie i nie zawsze.
WP: Media w ostatnim czasie ujawniły szereg skandali pedofilskich z udziałem polskich księży. Ks. Wojciech Gil i abp Józef Wesołowski są podejrzani o pedofilię przez śledczych z Dominikany, ks. Jacek S. z Legionowa jest oskarżony o gwałt na nieletniej , a ksiądz Grzegorz K. był proboszczem jednej z parafii na warszawskim Tarchominie, mimo że został skazany nieprawomocnym wyrokiem za molestowanie ministranta. Nie niepokoją księdza opisywane przez dziennikarzy historie?
- Każda taka wiadomość jest dla mnie czymś smutnym. Życie każdego dziecka jest drogie, dlatego nie możemy być obojętni wobec takich spraw. Grzech pedofilii ma wymiar społeczny, bo nie dotyczy jednej osoby, swoimi skutkami obejmuje szerszy zasięg, ofiar jest więcej. Zatem każdy duchowny, który dopuścił się niegodziwości, musi odpowiedzieć za swoje czyny.
WP: Skąd zatem wrażenie, że Kościół stara się zamiatać owe pojedyncze występki pod dywan?
- Trudno wykryć wśród duchownych takie przypadki, bo zdarzają się one równie często, co w każdym innym środowisku. Powtórzę, Kościół nigdy ich nie akceptuje. Bo to jest zło.
WP: Czy nie jest jednak tak, że z niektórymi „niewygodnymi” duchownymi, jak ksiądz Wojciech Lemański, Kościół rozprawia się szybko, a inne – znacznie cięższe gatunkowo – rozwiązuje opieszale?
- Ufam, że wszystkie sprawy są załatwiane we właściwym trybie, każdy przypadek jest indywidualnie badany, osądzony, po to, byśmy nikogo nie skrzywdzili. Bo czasami bywa i tak, że ktoś jest napiętnowany, a okazuje się po czasie, że był niewinny. Trzeba dać możliwość obrony drugiej osobie.
WP: Kilka miesięcy temu powróciła sprawa księdza Romana Komaryczki, znanego z głośnej sprawy sióstr Betanek w Kazimierzu Dolnym, skazanego na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata za zakłócenie miru domowego w klasztorze. Franciszkanie wystąpili do Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, by zakazać mu sprawowania posługi kapłańskiej. Po tym skandalu ksiądz wraz z częścią sióstr trafił do diecezji Łomżyńskiej. By uniknąć dalszych skandali Biskup Łomżyński Stanisław Stefanek wysłał go na Ukrainę. Karnistka, prof. Monika Płatek odważnie stwierdziła w TOK FM, że wydaje się, że Ukraina stała się swoistym azylem dla polskich duchownych.
- Jeśli kapłan po zbadaniu, przeprowadzeniu procesu cywilnego nie jest winny w posądzanej sprawie, może być nadal kapłanem. Poza tym ksiądz Roman nie został ekskomunikowany i jego wyczyn nie dyskwalifikuje go jako kapłana. Żaden kraj, ani biskup - w tym ja - nie przyjmie kapłana, jeśli popełnił przestępstwo, które przekreśla go jako obywatela w świetle obowiązującego w danym państwie prawa. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że zmienił otoczenie, czasami możliwość wyjazdu na misję, zmiana środowiska, odmienia wewnętrznie duszpasterza. Pomaga mu wyjść na prostą. Nie dochodzą mnie obecnie żadne niepokojące informacje w odniesieniu do tego kapłana.
WP: Na Ukrainę trafił również ksiądz Mariusz Grzesiak, wikariusz poznańskiej parafii w styczniu 2011 r. nie wezwał pomocy lekarskiej do rodzącej na plebanii kobiety. Dziecko urodziło się martwe, a kapłan przyznał się wówczas do tego, że jest jego ojcem. Kanclerz poznańskiej kurii powiedział, że do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy ks. Grzesiak zostanie zawieszony w czynnościach kapłańskich. Co ksiądz arcybiskup sądzi o tej bulwersującej sprawie?
- O wszystkim dowiedziałem się niestety o po fakcie, gdy ksiądz Grzesiak przyjechał już na Ukrainę. Byłem zszokowany, gdy się dowiedziałem. Sprawa nadal jest prowadzona przez Stolicę Apostolską. (Metropolita poznański, wobec postawy księdza, który nie wykazał skruchy, zdecydował o skierowaniu, zgodnie z przepisami prawa kościelnego, prośby do Stolicy Apostolskiej o przeniesienie go do stanu świeckiego – przyp. red.)
WP: W październiku kontrowersje wzbudziły również słowa przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika, który wypowiedział się na temat dzieci wykorzystywanych przez księży. - Wielu tych molestowań (dzieci przez księży - przyp. red.) udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe - mówił abp Józef Michalik.
- Myślę, że przejęzyczył się, nie pomyślał nad tym głębiej, nieodpowiednio się wyraził. Abp Michalik jest człowiekiem prawym i nigdy co do jego nauczania, doktryny, nie było żadnych zastrzeżeń. Mam do niego pełne zaufanie.
WP: Trudno jednak lapsusem nazwać słowa ks. Ireneusza Bochyńskiego, który w wywiadzie stwierdził, że zna przypadki, że życie intymne dzieci wymaga nieraz wcześniejszego zaspokojenia.
- Nie podzielam tej opinii, bo żaden przypadek pedofilii nie może być usprawiedliwiany. To, co powiedział, nie jest zgodne z nauką Kościoła i nie możemy tego traktować jako lapsus, ale ewidentne nadużycie.
WP: Kościół wymaga oczyszczenia? Mleko się rozlało?
- Na pewno fakt, że sprawy pedofilskie wypłynęły obliguje Kościół do większej czujności, zwrócenia większej uwagi przy dopuszczaniu kandydatów do kapłaństwa, a jednocześnie czuwanie, by do takich wypadków w przyszłości nie dochodziło.
Rozmawiała: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska