Abp Marek Jędraszewski© PAP | Art Service 2

Abp Jędraszewski mówi, gdy warto milczeć. Milczy, gdy powinien śpiewać [OPINIA]

12 sierpnia 2022

Papież Franciszek postanowił sprawdzić, jak wierni na całym świecie postrzegają to, co dzieje się w Kościele. Jeśli pójdzie tak, jak w Krakowie, papież niewiele się dowie.

Po prostu kosmos! Arcybiskup Marek Jędraszewski blokuje publikację syntezy z konsultacji synodalnych swojej archidiecezji. Oburzenie w Krakowie jest wielkie, a skojarzenie astronomiczne nieprzypadkowe. To dlatego, że etymologia słowa synod dotyczy koniunkcji (łączenia się) ciał niebieskich, a w przestrzeni kościelnej oznacza zgromadzenie duchowieństwa i/lub świeckich. Jego celem jest omówienie ważnych spraw Kościoła.

Jest też inna etymologia słowa, bardziej kościelna, wskazująca, że po grecku "syn hodos" to droga "odbywana wspólnie".

Fotografie diecezji bez upiększeń

W zależności od tradycji wyznaniowej synod ma różne uprawnienia, skład i znaczenie. Przed wiekami na synodach i soborach (te są dłuższe od synodów, o zasięgu uniwersalnym) ustalano treść dogmatów i porozumiewano się, co do zasad obowiązujących w takim czy innym Kościele. Niekiedy przyjmowano i potępiano, a wtedy zaczynały płonąć stosy.

W latach 1869-1870 odbył się jednak Sobór Watykański I, na którym przyjęto dogmat o nieomylności i prymacie jurysdykcyjnym papieża. W tym momencie wydawało się, że idea synodalności czy soborności nie ma już większego sensu.

Nic jednak nie trwa wiecznie i po Soborze Watykańskim II (1962-1965) Kościół katolicki otworzył się ponownie na ideę synodalności. Zrobił to w ramach gigantycznego programu reformy, odczytując w niej szansę na kolejną odsłonę odnowy Kościoła na szczeblu lokalnym, regionalnym i wreszcie globalnym.

Minęło kilka dziesięcioleci i papież Franciszek dostrzegł ponowną potrzebę odnowy – zarządził zwołanie XVI Zwyczajnego Ogólnego Synody Biskupów pt.: "Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo i misja".

Proces rozpoczął się w październiku 2021 r. we wszystkich diecezjach na świecie. Etap diecezjalny miał się zakończyć w kwietniu br., a w październiku 2023 r. w Watykanie ma dojść do uroczystego zakończenia z konkretnymi decyzjami.

Żeby w terenie wiedziano, jak procedować, Watykan wydał Dokument przygotowawczy i Vademecum, które jest podręcznikiem przeprowadzenia procesu synodalnego w każdej diecezji.

Czy dokument był niejasny, a może zostawiał duże pole do interpretacji? Fakty są takie, że do dziś, jedynie 27 z 41 polskich diecezji rzymskokatolickich upubliczniło syntezy diecezjalnych konsultacji. Brali w nich udział nie tylko księża, przedstawiciele życia zakonnego, ale też zwykli "ławkowi" wierni, a nawet zdystansowane wobec Kościoła.

Chodziło o stworzenie fotografii diecezji bez upiększeń. Miała ona uchwycić potrzeby, problemy i wyzwania stojące przed diecezją i całym Kościołem tak, jak widzą to wierni z obydwu stron ołtarza – zarówno duchowieństwo, jak i świeccy, a niekoniecznie urzędnicy kurialni czy wytypowane przez biskupa zaufane osoby.

Sama idea synodu nie była wszędzie jednakowo przywitana. To dlatego, że o ile w środowiskach tzw. katolicyzmu otwartego dostrzega się w całym przedsięwzięciu przynajmniej nadzieję na częściowe osłabienie klerykalizmu i być może (ostatnią?) szansę na wyciągnięcie Kościoła z czasów wiecznie wczorajszych, o tyle dla konserwatywnej części całość jest zdecydowanie podejrzana.

Bo katolik ma bezwzględnie słuchać, co mówi biskup, bo inaczej doprowadzi to do rozpadu Kościoła (tradycyjne straszenie tzw. drogą synodalną w Niemczech) i nieuchronnej protestantyzacji tudzież "zlewaczenia" Kościoła.

Wydarzenie nie przebiłoby się pewnie w Polsce do szerszych mas przez gąszcz tematów kościelnych zdominowanych przez ostatnie skandale i skandaliki z użyciem mediów społecznościowych.

Z nieocenioną pomocą pośpieszył jednak niezawodny w takich sytuacjach, metropolita krakowski Marek Jędraszewski. Arcybiskup – na razie – postanowił wbrew watykańskich zaleceniom nie publikować syntezy.

Sprawę nagłośniła krakowska "Gazeta Wyborcza", ale kwestia pojawiła się w przestrzeni publicznej znacznie wcześniej za sprawą Moniki Białkowskiej. To autorka popularnego programu internetowego: "Reportaż z wycinków świata".

Publicystka nie tylko dotarła do utajnionego tekstu syntezy, ale omówiła go łamach swojego programu. Podobnie postąpiła zresztą z innymi, już ogólnodostępnymi syntezami z pozostałych diecezji.

Również i mnie udało się dotrzeć do krakowskiej syntezy. I właściwie nie rozumiem, dlaczego kuria zwleka z publikacją.

Kraków i tajemnica synodu:

Ocena nie jest najgorsza, ale publikacji nie ma

Syntetycznie sformułowany dokument jest zredagowanym tekstem, przez który nieśmiało przebijają się bardziej krytyczne uwagi interesujące szerszą opinię publiczną.

W syntezie nazwisko metropolity pada jedynie w pozytywnych bądź neutralnych kontekstach. Z kolei tam, gdzie mowa o kontrowersjach, poruszone są one skrótowo: hasła nt. LGBT; zgoda na ślub prezesa Jacka Kurskiego w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, która wywołała oburzenie i zgorszenie wielu katolików; nie tyle upolitycznienie, ile upartyjnienie ambony metropolity, to właściwie żadna tajemnica wiary, a znak rozpoznawczy krakowskiego hierarchy.

A ten nie tylko nie ukrywa swoich poglądów, ale tka swoją legendę i mozolnie buduje image antymodernistycznego bulteriera w walce z siłami ciemności spod znaku liberalizmu, marksizmu, genderu i dowolnych manifestacji wszelkiego lewactwa.

Oczywiście, nie wiemy, co synteza ukryła, co zostało przemilczane lub przysypane kościelnym brokatem, ale zasadniczo tekst nie wystawia tzw. Kościołowi krakowskiemu aż tak złej oceny.

Wręcz przeciwnie: pokazuje różnorodną wspólnotę zainteresowaną swoim dziedzictwem duchowym i przyszłością.

Owszem, znaleźć można fragmenty o niezadowoleniu z kazań przynudzających księży, mówiących językiem niezrozumiałym dla współczesnych lub odpowiadających na pytania, których dziś już nikt nie stawia.

Wyraźniej widać za to troskę o młodzież, jakość celebracji liturgicznej, duszpasterstwo w różnych wymiarach, wspólnotowość, a więc słowem: widać Kościół poszukujący, spierający się, ale trzymający się razem, mimo trudności. Widać Kościół, który zmaga się z problemami wspólnymi dla całego chrześcijaństwa – także tego nad Wisłą.

Jeśli przyjąć optykę, że arcybiskup mylić się nie może, a wszystko, co wychodzi z Franciszkańskiej, 3 musi być albo hagiografią, a w najgorszym wypadku laurką dla głównego lokatora to zdecydowanie tak – synteza nie spełnia standardów kościelnego lizusostwa.

Tak jak nie wpisuje się w opowieść o zarobionym po łokcie metropolicie i niewystarczająco uświadomionym ludzie krakowskim, który winien włożyć nieco więcej wysiłku we właściwie zrozumienie tego, czego jeszcze nie pojął, a powinien.

Jeśli natomiast przyjąć optykę, która chyba leżała u podstaw całego procesu synodalnego, a więc poznawania potrzeb, wysłuchania i dialogu, z którego nikt nie wychodzi taki, jaki w niego wchodził, to tekst mógłby być i chyba nawet jest podstawą do konstruktywnej dyskusji.

Metropolita Jędraszewski postanowił jednak inaczej i właściwie na własne życzenie zaserwował medialną pożywkę komentatorom. Sprowokował tym samym niepotrzebną sensację i po raz kolejny doprowadził do sytuacji, w której archidiecezja, zamiast mówić o rzeczach ważnych i poważnych, zajęta jest samą sobą.

Choć trzeba raczej napisać, że zajęta jest swoim zwierzchnikiem, tak jakby wokół jego orbity kręciło się życie kościelne. Kosmos!

Może należałoby założyć, że abp Jędraszewski nie lubi, jeśli zbyt długo jest o nim cicho, a półrocze bez "zarazy" czy sekretów to półrocze stracone? Kosmos jest pojemny i wyjaśnień jest wiele.

Kto jak kto, ale ksiądz wie najlepiej?

Z innych syntez opublikowanych przez 27 diecezji wyłania się naprawdę niezwykle fascynujący obraz Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.

Nie jest to monolit czarnych sutann, a mozaika, w której nakładają się różne, a czasami sprzeczne wrażliwości od katolicyzmu ludowego, poprzez wielkomiejsko-inteligencki, zwykły osiedlowy, tradycjonalistyczno-reakcyjny i charyzmatyczno-wspólnotowy, a skończywszy na milczącej większości, która ankiet nie wypełniła.

A nie wypełniła dlatego, że czasami wierni nie wiedzieli o żadnych ankietach, gdyż gdzieniegdzie księża uznali, że nie ma takiej potrzeby i sami napiszą, co potrzeba, bo wiadomo - kto jak kto, ale ksiądz wie najlepiej.

Obraz, o którym piszę, jest z powodu intensywnych procesów sekularyzacyjnych bardzo dynamiczny i ciekawy, nawet dla osób odrzucających czy po prostu nieidentyfikujących się z Kościołem rzymskokatolickim.

Nie jest to z pewnością wizerunek Kościoła całkowicie odurzonego narracją z rządowych wieców, a o wiele bardziej takim selfie dominującej wciąż w polskim krajobrazie wspólnoty wyznaniowej, której na pewno nie jest wszystko jedno. Takiej, która próbuje pchać ewangelizacyjny wagon, także wtedy, gdy tory rozmontowują sami biskupi i księża.

To, co pozostanie z diecezjalnych eksploracji, zależy jednak nie tylko od zaangażowanych wiernych. Synody nie są w katolicyzmie parlamentami kościelnymi, jak to jest w wyznaniach protestanckich czy starokatolickich, więc nie mają bezpośredniej siły sprawczej.

W hierarchicznej strukturze katolicyzmu to decyzje i działania proboszczów i przede wszystkim biskupów ordynariuszów, którzy są absolutnymi rządcami w swoich diecezjach.

To od biskupów i ich podatności, tudzież odporności na naciski wiernych, zależeć będzie, czy ten proces stanie się zaczynem czegoś nowego, uczenia się, czy będzie kolejnym akcjonizmem realizowanym bez przekonania na życzenie rzymskiej centrali.

Źródło artykułu:WP magazyn
papież franciszekabp marek jędraszewskiwatykan
Komentarze (627)