A gdyby w metrze wybuchły bomby atomowe?
"Jak wyglądałby teraz świat, gdyby (w zamachach 7 lipca) w Londynie wybuchły bomby atomowe zabijając 100 tysięcy osób?" - to dramatyczne pytanie zadał były amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger w wywiadzie opublikowanym na łamach dziennika "Corriere della Sera".
20.07.2005 | aktual.: 20.07.2005 13:55
Jego zdaniem należy też koniecznie powstrzymać potencjał nuklearny Iranu, choćby - jak dodał - w drodze zbrojnej interwencji.
Według Kissingera, zamachy w Londynie oznaczają klęskę w walce z terroryzmem i - jak to ujął - "po raz drugi po bombach w Madrycie sprowadzenie wojny do Europy". Wyraził jednak nadzieję, że po tym, co stało się 7 lipca, Europejczycy bardziej zjednoczą się, przynajmniej wobec kwestii ataków terrorystycznych.
Były sekretarz stanu USA, zapytany o to, czy ataki w brytyjskiej stolicy są powiązane z wojną w Iraku przypomniał, że zamachy na World Trade Center z 11 września 2001 roku nastąpiły jeszcze przed tym konfliktem. Potem - zauważył - doszło do jeszcze innych aktów terroru w Indonezji, Tunezji i Maroku bez żadnego związku z Irakiem. "Sytuacja w tym kraju niewątpliwie przyczyniła się do rekrutacji terrorystów, ale w gruncie rzeczy jest to zupełnie inny konflikt" - zauważył.
Henry Kissinger podkreślił, że popierał operację militarną w Iraku, gdyż wojna z terroryzmem nie byłaby możliwa bez obalenia reżimu, który dysponował ogromnymi środkami zasilającymi terrorystów.
"Poza tym wierzę - tak jak Clinton, Bush i wszyscy funkcjonariusze wywiadu, z którymi rozmawiałem - że w Iraku była broń masowego rażenia" - powiedział Kissinger przyznając jednocześnie, iż od początku uważał, że po zwycięstwie w kraju tym nie będzie można postępować tak, jak w czasie powojennej okupacji Niemiec. Kissinger opowiadał się za stworzeniem w Iraku struktur ONZ, a nie za tym, by to Stany Zjednoczone wzięły na siebie odpowiedzialność za demokratyczną odbudowę państwa.
Kissingera jednak najbardziej niepokoi polityka władz Iranu, które zapowiadają prowadzenie dalszych badań nad wzbogaceniem uranu. Według obaw USA, może to być ukrytym dążeniem do budowy broni nuklearnej.
"Musimy ich powstrzymać" - oświadczył były amerykański polityk. Za najważniejszy cel uznał to, by nie dopuścić do tego, by na świecie mnożyły się ośrodki, gdzie byłaby gromadzona bez żadnych ograniczeń broń nuklearna, a może do tego dojść - ostrzegł - jeżeli władze w Teheranie nie zmienią swego postępowania.
Przyznał też, że nie jest przeciwnikiem interwencji militarnej, jeżeli tylko w ten sposób można by osiągnąć ten cel.
"Taką ewentualność należałoby rozważyć z wielką ostrożnością. Nie radzę takiego rozwiązania, ale także go nie wykluczam" - wyjaśnił Henry Kissinger.
Sylwia Wysocka