9 amerykańskich żołnierzy zginęło w zamachu w Iraku
Dziewięciu amerykańskich żołnierzy zginęło, a 20
innych zostało rannych w wyniku zamachu przeprowadzonego przez
napastnika-samobójcę. Mężczyzna wysadził się w powietrze w
samochodzie napełnionym ładunkiem wybuchowym w pobliżu bazy
patrolowej sił USA w środkowym Iraku, na północny wschód od Bagdadu.
24.04.2007 | aktual.: 24.04.2007 05:32
Wiadomość o krwawym zamachu podała amerykańska agencja Associated Press, powołując się na przedstawicieli sił USA. Wg statystyk prowadzonych przez tę agencję, nowe ofiary zwiększyły do 85 liczbę Amerykanów zabitych w Iraku w tym miesiącu. W wybuchu ranny został też jeden cywilny Irakijczyk.
Atak na amerykańskie siły specjalnego przeznaczenia przeprowadzono w prowincji Dijala, na obszarze bardzo niespokojnym, na którym wielokrotnie dochodziło do zaciekłych walk między oddziałami amerykańskimi i irackimi siłami rządowymi a powstańcami sunnickimi i szyickimi.
Nie była to jedyna ofiara śmiertelna po stronie amerykańskiej tego dnia. Kilka godzin wcześniej inny żołnierz amerykański zginął w mieście Muktadija, o około 110 km na północny wschód od Bagdadu, w wyniku eksplozji ładunku podłożonego na poboczu szosy.
Eksplozja samochodu pułapki, która zebrała tak krwawe żniwo wśród amerykańskich żołnierzy, nastąpiła w dniu, w którym w siedmiu różnego rodzaju atakach i zamachach bombowych zabitych zostało również co najmniej 48 Irakijczyków.
Długa seria zamachów, których ofiarami w zdecydowanej większości padają irakijscy cywile, trwa, a nawet nasila się, pomimo wprowadzania w życie od 10 tygodni nowego planu działań zbrojnych sił USA i rządowych sił irackich, zmierzającego do zapewnienia bezpieczeństwa i spokoju w kraju, a zwłaszcza w stolicy - Bagdadzie, który znajduje się w centrum pacyfikacyjnych wysiłków.
Poniedziałkowy atak jest jeszcze bardziej krwawą powtórką podobnego zamachu na dużą skalę wymierzonego w zbrojną placówkę amerykańską i przeprowadzonego przed dwoma miesiącami w mniej więcej tym samym regionie, przy wykorzystaniu podobnych środków. W wielu szczegółach przypomina on atak z wykorzystaniem wypełnionego materiałem wybuchowym samochodu przeprowadzony 19 lutego na posterunek amerykański w Tarmiji, o 50 km na północ od Bagdadu.
W wyniku ówczesnego "skoordynowanego ataku", jak go określili amerykańscy wojskowi, zginęło jednak tylko dwóch żołnierzy USA, a rannych zostało 17. Rozpoczął się on od wybuchu samochodu pod byłym komisariatem policji zajętym przez Amerykanów. Wybuch spowodował eksplozje zbiorników, a ofiary zostały następnie ostrzelane z sąsiedztwa.