800 plus i obowiązek szkolny dla dzieci z Ukrainy. Nie wiadomo, ilu będzie uczniów
- Wypowiedzi pani minister Joanny Muchy o tym, że polski system "wchłonie" 80 tys. dzieci ukraińskich i my sobie z tym poradzimy, są nadmiernie optymistyczne - mówi Wirtualnej Polsce Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, na niecałe dwa tygodnie przed początkiem nowego roku szkolnego.
22.08.2024 18:38
Jeszcze wiosną polski rząd szacował, że do szkół we wrześniu trafi między 50 a 60 tys. nowych uczniów z Ukrainy. Pod koniec lipca MEN wskazywał, że będzie to nawet 80 tys. dzieci. Z kolei z najnowszej wypowiedzi szefowej resortu edukacji Barbary Nowackiej na antenie Polsat News wynika, że przybędzie "zaledwie" 20-40 tys. Przyznała przy tym, że tak naprawdę nie wiadomo, ilu nowych uczniów z Ukrainy trafi do szkół we wrześniu.
- To, że nie wiemy, jaka będzie liczba ukraińskich uczniów w polskich szkołach, jest dużym problemem. To może być w granicach 80 tys. osób - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Broniarz przypomina, że od września obowiązek szkolny w przypadku dzieci ukraińskich będzie powiązany z wypłacaniem 800 plus. - Najbliższe dwa tygodnie pokażą, jak duża to będzie liczba, ile rodzin ukraińskich zdecyduje się wziąć świadczenie - mówi.
- Dyrektorzy i nauczyciele sygnalizują, choćby odwołując się do doświadczeń z ubiegłego roku, że zdarzają się sytuacje, kiedy dzieci z Ukrainy do szkoły chodzą np. w poniedziałek i wtorek, a w kolejnych dniach są nieobecne, co zaburza proces edukacyjny. Zakładamy, że 800 plus będzie porządkowało ten stan rzeczy - komentuje.
Każde dziecko z Ukrainy ma pełny obowiązek szkolny
Z ostatnich wypowiedzi wiceszefowej resortu edukacji Joanny Muchy na antenie TOK FM wynika, że w polskich szkołach uczy się ponad 130 tys. dzieci z Ukrainy. Do tego w ukraińskim systemie online kształci się od 60 do 80 tys. dzieci.
Czy ukraiński rodzic, który chciałby korzystać z 800 plus, może zdecydować, że jednocześnie jego dziecko będzie kontynuowało naukę zdalną w Ukrainie? - Nie ma takiej możliwości - jednoznacznie odpowiada prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- Każde dziecko z Ukrainy wchodzące do polskiego systemu edukacji ma pełny obowiązek szkolny, dokładnie taki, jak dzieci polskie. Nie ma możliwości, żeby w tym czasie realizowało zajęcia online, szczególnie, że zajęcia w systemie ukraińskim odbywają się w tym samym czasie - podkreśla Broniarz.
Zobacz także
Szef ZNP: z niepokojem czekamy na nowy rok szkolny
Rozmówca Wirtualnej Polski jest zdania, że nadchodzący rok szkolny będzie wyjątkowo wymagający dla nauczycieli. Wskazuje choćby na zwiększenie limitu dzieci w klasie do 29 osób, kilkanaście tysięcy nieobsadzonych nauczycielskich etatów przy średnim wieku osoby pracującej w tym zawodzie wynoszącym 50 lat.
- Problemów jest sporo i z niepokojem czekamy na nowy rok szkolny. Dlatego choćby wypowiedzi pani minister Muchy o tym, że polski system "wchłonie" 80 tys. dzieci ukraińskich i my sobie z tym poradzimy, są moim zdaniem nadmiernie optymistyczne - to nie pani Mucha sobie z tym poradzi, tylko będą musieli sobie z tym poradzić nauczyciele. Entuzjazm pani minister Muchy jest momentami irytujący - ostro komentuje Broniarz.
Nie ma chętnych na asystentów i psychologów
Związkowiec odnosi się również do proponowanego przez MEN rozwiązania, które umożliwia zatrudnianie od września w podstawówkach, ogólniakach, technikach i szkołach branżowych asystenta międzykulturowego. To w założeniu osoba biegle władająca językiem polskim i ukraińskim, która ma być wsparciem dla nauczycieli, rodziców, uczniów polskich i ukraińskich w ich adaptacji do nowego środowiska.
- Takie osoby są niezwykle istotne z punktu widzenia wsparcia nauczycieli i dzieci ukraińskich. Z informacji ministerstwa wynika, że na ten cel miały być przeznaczone środki w wysokości 500 mln zł, ale pierwotnie zakładano, że pieniądze dotrą do polskich samorządów w styczniu. W informacji pani minister Nowackiej do kuratorów czytamy, że asystenci będą od września. Kto za to zapłaci? - zastanawia się Broniarz.
Ile takich osób ma trafić do systemu? - To kolejna niewiadoma - mówi nam szef ZNP. - Z mojego punktu widzenia najlepiej, gdyby taka osoba była na każdą klasę, ale nie sądzę, żeby nagle tłum chętnych się znalazł. Mówię to z lekkim żalem - dobrze, jeśli jedna taka osoba będzie w każdej gminie - ocenia.
- Problemem są również etaty dla psychologów i pedagogów szkolnych, szczególnie, że mamy do czynienia z dziećmi, które są w traumie wojennej, mają negatywne przeżycia wynikające z własnych doświadczeń, do tego dochodzi przemoc rówieśnicza - te dzieci wchodzą do polskiego systemu, który jest dla nich obcym środowiskiem: językowo, kulturowo, programowo. A psychologów nie ma z powodów czysto rynkowych. Psycholog na rynku zarobi trzy razy tyle, ile w szkole - komentuje Broniarz.
Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski