800 plus i obowiązek szkolny dla dzieci z Ukrainy. Nie wiadomo, ilu będzie uczniów
- Wypowiedzi pani minister Joanny Muchy o tym, że polski system "wchłonie" 80 tys. dzieci ukraińskich i my sobie z tym poradzimy, są nadmiernie optymistyczne - mówi Wirtualnej Polsce Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, na niecałe dwa tygodnie przed początkiem nowego roku szkolnego.
Jeszcze wiosną polski rząd szacował, że do szkół we wrześniu trafi między 50 a 60 tys. nowych uczniów z Ukrainy. Pod koniec lipca MEN wskazywał, że będzie to nawet 80 tys. dzieci. Z kolei z najnowszej wypowiedzi szefowej resortu edukacji Barbary Nowackiej na antenie Polsat News wynika, że przybędzie "zaledwie" 20-40 tys. Przyznała przy tym, że tak naprawdę nie wiadomo, ilu nowych uczniów z Ukrainy trafi do szkół we wrześniu.
- To, że nie wiemy, jaka będzie liczba ukraińskich uczniów w polskich szkołach, jest dużym problemem. To może być w granicach 80 tys. osób - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Broniarz przypomina, że od września obowiązek szkolny w przypadku dzieci ukraińskich będzie powiązany z wypłacaniem 800 plus. - Najbliższe dwa tygodnie pokażą, jak duża to będzie liczba, ile rodzin ukraińskich zdecyduje się wziąć świadczenie - mówi.
- Dyrektorzy i nauczyciele sygnalizują, choćby odwołując się do doświadczeń z ubiegłego roku, że zdarzają się sytuacje, kiedy dzieci z Ukrainy do szkoły chodzą np. w poniedziałek i wtorek, a w kolejnych dniach są nieobecne, co zaburza proces edukacyjny. Zakładamy, że 800 plus będzie porządkowało ten stan rzeczy - komentuje.
Każde dziecko z Ukrainy ma pełny obowiązek szkolny
Z ostatnich wypowiedzi wiceszefowej resortu edukacji Joanny Muchy na antenie TOK FM wynika, że w polskich szkołach uczy się ponad 130 tys. dzieci z Ukrainy. Do tego w ukraińskim systemie online kształci się od 60 do 80 tys. dzieci.
Czy ukraiński rodzic, który chciałby korzystać z 800 plus, może zdecydować, że jednocześnie jego dziecko będzie kontynuowało naukę zdalną w Ukrainie? - Nie ma takiej możliwości - jednoznacznie odpowiada prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- Każde dziecko z Ukrainy wchodzące do polskiego systemu edukacji ma pełny obowiązek szkolny, dokładnie taki, jak dzieci polskie. Nie ma możliwości, żeby w tym czasie realizowało zajęcia online, szczególnie, że zajęcia w systemie ukraińskim odbywają się w tym samym czasie - podkreśla Broniarz.
Szef ZNP: z niepokojem czekamy na nowy rok szkolny
Rozmówca Wirtualnej Polski jest zdania, że nadchodzący rok szkolny będzie wyjątkowo wymagający dla nauczycieli. Wskazuje choćby na zwiększenie limitu dzieci w klasie do 29 osób, kilkanaście tysięcy nieobsadzonych nauczycielskich etatów przy średnim wieku osoby pracującej w tym zawodzie wynoszącym 50 lat.
- Problemów jest sporo i z niepokojem czekamy na nowy rok szkolny. Dlatego choćby wypowiedzi pani minister Muchy o tym, że polski system "wchłonie" 80 tys. dzieci ukraińskich i my sobie z tym poradzimy, są moim zdaniem nadmiernie optymistyczne - to nie pani Mucha sobie z tym poradzi, tylko będą musieli sobie z tym poradzić nauczyciele. Entuzjazm pani minister Muchy jest momentami irytujący - ostro komentuje Broniarz.
Nie ma chętnych na asystentów i psychologów
Związkowiec odnosi się również do proponowanego przez MEN rozwiązania, które umożliwia zatrudnianie od września w podstawówkach, ogólniakach, technikach i szkołach branżowych asystenta międzykulturowego. To w założeniu osoba biegle władająca językiem polskim i ukraińskim, która ma być wsparciem dla nauczycieli, rodziców, uczniów polskich i ukraińskich w ich adaptacji do nowego środowiska.
- Takie osoby są niezwykle istotne z punktu widzenia wsparcia nauczycieli i dzieci ukraińskich. Z informacji ministerstwa wynika, że na ten cel miały być przeznaczone środki w wysokości 500 mln zł, ale pierwotnie zakładano, że pieniądze dotrą do polskich samorządów w styczniu. W informacji pani minister Nowackiej do kuratorów czytamy, że asystenci będą od września. Kto za to zapłaci? - zastanawia się Broniarz.
Ile takich osób ma trafić do systemu? - To kolejna niewiadoma - mówi nam szef ZNP. - Z mojego punktu widzenia najlepiej, gdyby taka osoba była na każdą klasę, ale nie sądzę, żeby nagle tłum chętnych się znalazł. Mówię to z lekkim żalem - dobrze, jeśli jedna taka osoba będzie w każdej gminie - ocenia.
- Problemem są również etaty dla psychologów i pedagogów szkolnych, szczególnie, że mamy do czynienia z dziećmi, które są w traumie wojennej, mają negatywne przeżycia wynikające z własnych doświadczeń, do tego dochodzi przemoc rówieśnicza - te dzieci wchodzą do polskiego systemu, który jest dla nich obcym środowiskiem: językowo, kulturowo, programowo. A psychologów nie ma z powodów czysto rynkowych. Psycholog na rynku zarobi trzy razy tyle, ile w szkole - komentuje Broniarz.
Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski