60‑latek sam zatrzymuje jadące na Białoruś przez Polskę ciężarówki. "Oniemiałem. (...) Ten towar za chwilę trafi na front!"
Przez Polskę suną kolumny ciężarówek z żywnością, lekami, częściami do maszyn. Jadą z Niemiec na Białoruś. 60-letni Ukrainiec, który znalazł w Polsce schronienie przed wojną, postanowił je zatrzymać. Uważa, że te towary trafią do rosyjskiej armii. Tej samej, która pustoszy jego kraj. - Oniemiałem, włosy stanęły mi dęba na głowie - opowiada Mirosław Zahorski.
07.03.2022 | aktual.: 07.03.2022 19:52
Niezwykłą historię Mirosława Zahorskiego opisuje Wyborcza.pl. Zahorski pochodzi z obwodu tarnopolskiego. Zarządzał tam dużym gospodarstwem sadowniczym. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, spakował rodzinę i wywiózł do znajomych do Polski.
- Kiedy ulokowałem ich wszystkich bezpiecznie w Polsce, chciałem wracać do Ukrainy, walczyć z wrogiem. Ale doszedłem do wniosku, że jestem już za stary i pewnie nikt mi nie da już do ręki karabinu. Zostałem w Polsce - opowiada serwisowi Mirosław Zahorski.
"Przecież to wszystko za parę dni trafi na front"
Pewnego dnia, w jednym z przydrożnych barów w okolicach Łodzi, rozmawiał z kierowcami tirów jeżdżących autostradą A2 z Niemiec do Białorusi i dalej do Rosji. - Widziałem ich listy przewozowe. Oniemiałem, włosy stanęły mi dęba na głowie. Unia Europejska wprowadziła sankcje dla towarów rosyjskich i białoruskich - opowiada Zahorski.
- Tymczasem firmy i przedsiębiorstwa przewozowe z tych państw, jak gdyby nigdy nic, w dalszym ciągu sprowadzają z państw Unii Europejskiej, przede wszystkim z Niemiec, najróżniejsze lekarstwa, makarony, kasze, także części do maszyn dla fabryk - mówi serwisowi wyborcza.pl Zahorski. - Przecież to wszystko trafi za parę dni na front. Wiem to z pewnych źródeł, od ludzi, którzy dowożą tam ten towar - dodaje.
Historia Mirosława Zahorskiego. "Nie bądź wspólnikiem zbrodni przeciwko ludzkości!"
60-latek postanowił działać. Za własne pieniądze wydrukował ulotki, które rozdaje kierowcom tirów jadących na Białoruś. Informuje w nich, co dzieje się w Ukrainie. "Nie bądź wspólnikiem zbrodni przeciwko ludzkości! Zabierz swój ładunek do Ukrainy! Jeśli powstrzymuje cię strach o swoje bezpieczeństwo, twoje bezpieczeństwo rodziny i przyszłe zatrudnienie - skontaktuj się z nami" - można przeczytać w apelu, który napisał do kierowców białoruskich i rosyjskich tirów.
Tłumaczy, że kierowcy, którzy posłuchają jego apelu na pewno stracą pracę. Ale znajdą nową - w Polsce czy Ukrainie, gdzie brakuje kierowców. - To nie wszystko. Wraz z grupą przyjaciół i znajomych pomożemy sprowadzić do Polski z Białorusi rodziny takich kierowców. Niech żyją w Polsce w wolnym kraju, a nie dyktaturze Łukaszenki - przekonuje.
"Może to przyczyni się do klęski Putina"
To nie wszystko. Zahorski chwali się, że na jednym z parkingów odkręcił tablicę rejestracyjną od jednego z tirów. Bez niej kierowca nie może jechać dalej. A wyrobienie nowych tablic trwa. To - jak tłumaczy - oznacza, że towar nie dotrze na czas do rosyjskich żołnierzy. - A wszystko, daj Boże, przyczyni się do klęski Putina - mówi serwisowi wyborcza.pl.
Dziennikarze serwisu zaproponowali mężczyźnie, by nie występował w tekście pod własnym nazwiskiem. Ten się jednak nie zgodził.
- Czym jest ryzyko, które podejmuję w słusznej sprawie na autostradzie w Polsce, w porównaniu z ryzykiem, które każdego dnia podejmuje wojsko ukraińskie walczące z najeźdźcą? - mówi serwisowi wyborcza.pl Zahorski.
Źródło: wyborcza.pl