48‑letni górnik zmarł po dwóch dniach walki o życie
Po dwóch dobach walki o życie w szpitalu w Wodzisławiu Śląskim zmarł 48-letni górnik z kopalni "Marcel" w Radlinie, który w nocy ze środy na czwartek uległ poważnemu wypadkowi - poinformował Wyższy Urząd Górniczy (WUG). To druga w tym roku śmiertelna ofiara w kopalniach węgla kamiennego.
Do wypadku doszło na nocnej zmianie, 450 metrów pod ziemią, podczas prac w likwidowanej ścianie wydobywczej. Mężczyzna w czwartek pracował przy tworzeniu tzw. kasztu, czyli drewnianego stosu. To podpora pułapu wyrobiska, wykonana z układanych na sobie elementów obudowy lub ustawianych obok siebie stojaków. W trakcie tych prac przycisnęła go osuwająca się sekcja obudowy.
Jego stan po wypadku był bardzo ciężki - miał m.in. zmiażdżoną klatkę piersiową i jamę brzuszną. Lekarze z wodzisławskiego szpitala natychmiast po przewiezieniu górnika do ich placówki operowali go. Od tego czasu ranny znajdował się na oddziale intensywnej opieki medycznej.
Był doświadczonym pracownikiem. W kopalni "Marcel" pracował od 11 lat jako górnik przodowy. Pozostawił żonę i dwójkę dzieci.
Okoliczności wypadku wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku.
To już drugi górnik, który zginął w tym roku w kopalni węgla kamiennego. W połowie stycznia, w kopalni "Wesoła" w Mysłowicach, pracownik obsługujący przenośnik taśmowy wyszedł z bezpiecznego miejsca i został uderzony przez transportowaną jednostkę. Zmarł podczas transportu na powierzchnię.
W zeszłym roku w kopalniach węgla zginęło 44 górników.