39 osób zginęło w zamieszkach w Jemenie
Do co najmniej 39 wzrosła liczba zabitych w Jemenie w trwających od środy starciach sił bezpieczeństwa z demonstrantami protestującymi przeciwko podwyżkom cen paliw - wynika z najnowszego, podawanego w piątek przez świadków, bilansu ofiar. Jest kilkudziesięciu rannych.
22.07.2005 10:05
Co najmniej 50 demonstrantów odniosło obrażenia w stolicy kraju, Sanie, i sześciu innych miejscowościach, gdzie rozmieszczono służby bezpieczeństwa. Zdaniem świadków, policję wspierają czołgi oraz pojazdy opancerzone, które patrolują okolice budynków rządowych.
Policjanci pilnują też rezydencji ważniejszych jemeńskich polityków.
W środę w protestach przeciwko gwałtownemu wzrostowi cen na paliwa zginęło w całym Jemenie 13 osób, gdy policja otworzyła ogień do demonstrantów. W czwartek w Sanie czołgi otoczyły pałac prezydencki, a także inne budynki rządowe. Zginęło tam też co najmniej dwóch funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Zamieszki wybuchły także w Adenie - dużym ośrodku portowym na południu kraju oraz Al-Hudajdzie, na zachodzie.
Ceny paliw w Jemenie wzrosły niemal dwukrotnie - z 35 do 65 rialów, ponieważ rząd zlikwidował subsydia na produkty naftowe w ramach reform wspieranych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Wywołało to furię Jemeńczyków, którzy wyszli na ulice z bronią w ręku. Według szacunków, na jednego mieszkańca przypadają średnio ponad trzy sztuki broni.
Mimo pewnych zasobów ropy naftowej Jemen to jeden z najbiedniejszych krajów świata. Według Banku Światowego ponad 42% z 19 mln mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa, ponad 50% to analfabeci, a bezrobocie przekracza 20%.