377 mln dla borowców. "To sposób na kupienie lojalności"
377 mln zł dostało niemal 1300 borowców za zrzeczenie się mieszkań służbowych. Według części naszych rozmówców z Biura Ochrony Rządu decyzja to sposób na "kupienie lojalności" funkcjonariuszy przed przekształceniem BOR w Służbę Ochrony Państwa. MSWiA odpowiada, że rząd wypełnił obowiązek wynikający z ustawy, który był niedopełniony przez poprzedników z koalicji PO-PSL.
Warszawa, początek 2018 roku. Na pogrzebie byłego borowca spotyka się wielu funkcjonariuszy. Zmarły kolega to nie jedyny temat rozmowy. – Po 10 latach mojego odejścia na emeryturę zadzwonili do mnie z Biura. Powiedzieli, że dostane 350 tys. zł za mieszkanie. Poczułem się jakbym wygrał w totka – uśmiecha się jeden z nich.
Ten niespodziewany prezent nie był wynikiem losowania totolotka, ale zapisu ustawy o BOR z 2001 roku gwarantującego funkcjonariuszom mieszkania służbowe i była przez lata odwlekana. Decyzję podjął w zeszłym roku rząd Beaty Szydło w związku z planem zastąpienia BOR-u przez Służbę Ochrony Państwa. Przyjęta przez Sejm ustawa o Służbie Ochrony Państwa, która wejdzie w życie w lutym, zakłada spłatę zobowiązań BOR w ciągu 10 lat.
Większość tych środków –jak pisała w środę Wirtualna Polska– została wypłacona w trzy ostatnie miesiące 2017 roku. 1296 obecnych i emerytowanych funkcjonariuszy w zamian za rezygnację ze służbowego mieszkania otrzymało 377,8 mln zł, czyli średnio wypłata wynosiła 290 tys. zł.
Oficer BOR: - To kierownictwo MSWiA stoi za decyzją. Tworzą nową formację, wybierają ludzi. Ich teczki osobowe są dokładnie przeglądane. Decydują, kto zostanie. Dlaczego nagle sypnęli takimi pieniędzmi? To najlepszy sposób na kupienie lojalności.
Według naszych rozmówców w BOR na kilka tygodni przed jego likwidacją wśród funkcjonariuszy panuje niepewność. - Jest nerwowo. Sprawdzają bilingi. Nie wiadomo kogo uznają za zaufanego i kto będzie mógł pracować w SOP. Wielu kolegów myśli o odejściu. Zastanawiają się jak zmiana BOR na SOP odbije się na ich wypłacie – mówi nam jeden z borowców.
Gen. Mirosław Gawor, były szef BOR podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że sam ma kolegę, który od 10 lat jest na emeryturze, a niedawno dostał zaległe pieniądze. Wyjaśnia, że zapis o wypłacie ekwiwalentów był przez lata niewykonywalny bo kierownictwo BOR nie dysponowało odpowiednimi środkami, by wypłacić funkcjonariuszom należne kwoty. – Płaciliśmy według możliwości. Z reguły kilku funkcjonariuszom rocznie. Tym razem była to decyzja rządu konieczna do wykorzystania środków z rezerwy budżetowej. Nie wiem, dlaczego wypłacono te środki już teraz, skoro nowa ustawa o SOP daje na spłatę 10 lat – mówi Gawor, który był szefem Biura do 2001 roku.
Inaczej widzi to gen. Grzegorz Mozgawa, który był następcą Gawora. – Za moich czasów udało się wypłacić ekwiwalenty kilkuset funkcjonariuszom. Teraz wypłacono wszystkim, by uniknąć procesów po likwidacji BOR-u – podkreśla. Dodaje, że od funkcjonariuszy można usłyszeć anegdotę, zgodnie z którą to borowcy chroniący Mateusza Morawieckiego w czasie, gdy był ministrem finansów przekonali ówczesnego wicepremiera o potrzebie rozwiązania narastającego od lat problemu.
O powody podjęcia decyzji zapytaliśmy biuro prasowe MSWiA. "Nasi poprzednicy, koalicja PO-PSL, zaniedbali kwestię wypłacania należności finansowych dla funkcjonariuszy BOR z tytułu ekwiwalentu pieniężnego w zamian za rezygnację z lokalu mieszkalnego. Wypełniamy zobowiązania państwa wobec funkcjonariuszy wynikające z przepisów prawa. W ten sposób uregulowane zostały narastające przez wiele lat zobowiązania finansowe, które powinny być wypłacane regularnie" - podkreślono w wysłanej przez resort odpowiedzi.