Na początek: powódź...
Następna próba przyszła już w połowie maja i na początku czerwca, kiedy Polskę dotknęły katastrofalne powodzie. Z ust prezydenta padły niefortunne słowa, za które ostro go krytykowano: - Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do głównej rzeki i do Bałtyku. Na zdjęciu: prezydent rozmawia z mieszkańcami Kępy Gosteckiej na wałach wiślanych niedaleko Opola Lubelskiego