"Siedzi się na przednim siedzeniu, a za plecami 'świecą się' próbki"
"Jeździli po obwodzie, pobierali próbki wody, gleby i odwozili do Mińska. Nasze dziewczyny burczały: 'Wozimy gorące pierożki'. Żadnej ochrony, żadnego ubrania, nic. Siedzi się na przednim siedzeniu, a za plecami 'świecą się' próbki. Sporządzaliśmy świadectwa pogrzebu radioaktywnego gruntu. Grzebaliśmy ziemię w ziemi... Nowe ludzkie zajęcie... Nikt tego nie mógł zrozumieć..." - wspomina Zoja Daniłowna Bruk, inspektor ochrony przyrody.