30‑latkom nie chce się iść do pracy. "Czułem się jak akwizytor, oferując im zagraniczne szkolenia, na które nie chcieli jechać"
- 30-latkom trudno jest się rozstać z pewnym poziomem życia, na jakim funkcjonowali w rodzinnym domu i do którego się przyzwyczaili. Nie chcą podjąć pracy, kiedy pierwsza pensja nie zapewnia im wygód. A ta pierwsza zwykle jest niska, bo ktoś kto zaczyna musi się wykazać, zanim dostanie podwyżkę - stwierdza ekspert z krakowskiego Urzędu Pracy.
06.12.2017 | aktual.: 06.12.2017 17:22
W Grodzkim Urzędzie Pracy w Krakowie zawisło ogłoszenie "Aktywizacja osób w wieku 30 lat i więcej pozostających bez pracy na terenie gminy miejskiej Kraków". Jako cel projektu podano zwiększenie możliwości zatrudnienia, w tym osób w wieku 30 lat, którzy w krakowskim urzędzie stanowią 26 proc. zarejestrowanych bezrobotnych.
W ramach projektu można skorzystać ze stażu, szkolenia albo ubiegać się o dofinansowanie na podjęcie działalności gospodarczej. Trzeba być tylko zarejestrowanym jako osoba bezrobotna od co najmniej 12 miesięcy.
Jacek Solarz, kierownik Referatu Poradnictwa Zawodowego w Grodzkim Urzędzie Pracy w Krakowie, który na co dzień styka się z bezrobotnymi i przeprowadza z nimi rozmowy, twierdzi, że sytuacja na rynku pracy jest na tyle dobra, że trudno jest pracy nie mieć. - Rzeczywiście niekoniecznie będzie to praca marzeń, ale i tak oferty są dość atrakcyjne - mówi Solarz. - W zasadzie każdego, kto do nas przyjdzie do urzędu, trzeba motywować do pracy, bo ludzie z różnych powodów nie garną się do niej. W ubiegłym roku realizowaliśmy program doszkalających wyjazdów zagranicznych na terenie Europy na okres 2 miesięcy. Zakres szkoleń był bardzo szeroki, bo była oferta dla kucharzy, osób pracujących w laboratoriach, prawników, mechaników samochodowych i w sektorze obsługi klienta. Pobyt, przejazd, wyżywienie, a nawet atrakcje były zagwarantowane i opłacone. I proszę sobie wyobrazić, że nie było chętnych. Czułem się jak akwizytor, bo wydzwaniałem do ludzi próbując ich zachęcić, żeby skorzystali z możliwości szkolenia - dodaje.
Jak twierdzi Solarz, w każdej grupie wiekowej, w tym także wśród 30-latków, jest grupa ludzi słabo zmotywowanych do pracy. Część z nich woli pracować na czarno, bo jest im to bardziej na rękę. Niektórzy czerpią zarobki z innych źródeł dochodu, jak wynajem mieszkania albo korzystają ze wsparcia MOPS-ów pobierając zasiłki. - Są też tacy, którzy przed 30-tką w ogóle nie pracowali, co według nich ma swoje dobre strony, choćby takie, że nie trzeba wstawać rano do pracy - opowiada Solarz. - I nie ma się co oszukiwać, ważnym czynnikiem spadku motywacji pójścia do pracy wśród osób po trzydziestce są programy socjalne jak choćby 500+. Wiele kobiet przeliczyło sobie, że zwyczajnie bardziej opłaca im się korzystać ze wsparcia programu niż iść do pracy - stwierdza.
Problem z brakiem motywacji wśród 30-latków leży także w ich aspiracjach. Chcą mieć pracę, która będzie im pasować zarówno finansowo, jak i pod kątem szans na rozwój. - Jest także grupa młodych ludzi, którzy wywodzą się z zamożnych domów albo byli jedynakami i rodzice dłużej są w stanie ich wspierać, co skutkuje tym, że dłużej powstrzymują się przed wejściem w dorosłe, w tym zawodowe, życie. Trudno jest im się rozstać z pewnym poziomem na jakim funkcjonowali i do którego się przyzwyczaili. Nie chcą podjąć pracy, kiedy pierwsza pensja nie zapewnia im wygód. A ta pierwsza zwykle jest niska, bo ktoś kto zaczyna musi się wykazać, zanim dostanie podwyżkę.