28 lat od pierwszego w Polsce udanego przeszczepu serca
Przed pierwszą udaną transplantacją serca, 28 lat temu, prof. Zbigniew Religa musiał zmierzyć się z olbrzymią presją i oporem części środowiska; sama operacja była pod względem chirurgicznym perfekcyjna - ocenia prof. Andrzej Bochenek, który wchodził w skład zespołu Religi.
05.11.2013 | aktual.: 05.06.2018 15:49
5 listopada 1985 r. pierwszy udany przeszczep serca w Polsce wykonał ówczesny kierownik zabrzańskiego Wojewódzkiego Ośrodka Kardiologii Zbigniew Religa, wtedy docent. Choć sam przeszczep był udany, 62-letni pacjent zmarł dwa miesiące później na sepsę.
Jednym z członków zespołu Religi był Andrzej Bochenek, który w połowie lat 80. miał już za sobą dekadę praktyki lekarskiej, ale był dopiero na początku kariery wybitnego kardiochirurga. Gdy dowiedział się, że w Zabrzu doc. Religa buduje zespół, wrócił ze stażu w Wielkiej Brytanii. W 1984 r. pojawił się w gabinecie prof. Religi i spytał o możliwość pracy u niego.
- Profesor zapytał o moje doświadczenia i tak od słowa do słowa stwierdziliśmy, że dobrze byłoby, gdybym pracował w tym zespole. Mówił: "będziemy tutaj robić różne rzeczy: by-passy, wszczepiać zastawki, ale ja przygotowuję się także do przeszczepu serca i do urządzeń wspomagających pracę serca". Dla mnie to było w tym czasie całkowicie abstrakcyjne, myślałem, że to mrzonki - przyznał prof. Bochenek.
- To był 1984 r., wtedy w Polsce wykonywało się około tysiąca operacji serca, a tu nagle Religa mówi, że będziemy tylko w Zabrzu robili co najmniej 500, co rzeczywiście stało się już w pierwszym roku - zaznaczył.
Przed pierwszym udanym przeszczepem serca lekarze pracujący pod kierunkiem Religi zostali podzieleni na dwa zespoły. Przy dawcy pracował Marian Zembala (obecny dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu), Bochenek zaś przy biorcy. Religa krążył między zespołami, które połączyły się już przy samej operacji.
- Byliśmy już w pewnym sensie doświadczonymi lekarzami, ale nigdy wcześniej nie widzieliśmy przeszczepu serca i obawialiśmy się, jak profesor to zrobi. Muszę powiedzieć, że byłem pod wrażeniem jak szybko i precyzyjnie dokonał przeszczepienia serca. Tam nie było ani chwili zawahania - wspomina prof. Bochenek.
- Pod względem chirurgicznym pierwszy przeszczep został wykonany perfekcyjnie. Były problemy z krwawieniem pooperacyjnym, co było wynikiem zaburzeń krzepnięcia - ocenił kardiochirurg. Do dziś pamięta niesłychane napięcie przed operacją i radość po transplantacji, gdy okazało się, że zakończyła się pomyślnie.
Prof. Bochenek przypomniał, że prof. Religa myślał o przeszczepie serca, jeszcze zanim przyjechał na Śląsk z Warszawy. Wcześniej podejmował się bardzo trudnych operacji, które nie zawsze kończyły się sukcesem. - Wiedział, że gdyby miał możliwość wykonania transplantacji serca, to może nie decydowałby się na tak skomplikowaną operację serca i szanse powodzenia byłyby większe - zaznaczył prof. Bochenek.
W Zabrzu stworzono Relidze bardzo dobre warunki do rozwoju, miał do dyspozycji nowoczesny sprzęt i był sam sobie szefem. - Trafił też na przyjaznych ludzi, na Śląsku wszystkie drzwi stały dla niego otworem, zarówno w Solidarności, jak i Komitecie Wojewódzkim. Nie patrzył na to, z kim rozmawiał, dla niego ważny był cel - wspominał prof. Bochenek.
Przed transplantacją serca Religa spotkał się z oporem części środowiska lekarskiego, a pracownicy z innych ośrodków kardiochirurgicznych odnosili się do tych planów nawet z niechęcią. Bochenek przypomniał, że pierwsze przeszczepy serca nie zakończyły się powodzeniem.
- Obciążenie psychiczne, które musiał znosić prof. Religa, ale także cały zespół - myśmy także byli zdołowani tym, że pierwsze przeszczepy się nie udały - podkreślił kardiochirurg.
Od czasu operacji sprzed 28 lat transplantacja serca stała się rutynowa. Nie brakuje lekarzy potrafiących przeprowadzić taką operację, lecz brakuje dawców - podsumował prof. Bochenek. Ocenił też, że mimo olbrzymiego postępu kardiologii, kardiochirurgia pozostanie ważną dziedziną medycyny, choć zmienia swój profil.
- Wiadomość o śmierci kardiochirurgii jest przedwczesna. (...) Kardiolodzy stają się coraz bardzo inwazyjni, a kardiochirurdzy stają się dzięki nowym technologiom coraz mniej inwazyjni - wyjaśnił prof. Bochenek.