27‑latek śmiertelnie ranił 10‑latkę siekierą. Dziś usłyszy zarzuty
Mężczyzna, który siekierą śmiertelnie ranił 10-latkę w Kamiennej Górze, prawdopodobnie w czwartek usłyszy w prokuraturze zarzut zabójstwa. - 27-latek uderzył dziewczynkę w głowę, a potem uciekł. Został zatrzymany przez przechodniów. Jego motywy są na razie nieznane - relacjonował Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy dolnośląskiej policji asp. sztab. Paweł Petrykowski.
Do ataku doszło w środę około godziny 12. przed księgarnią, która znajduje się w centrum Kamiennej Góry. - Z zeznań świadków wynika, że mężczyzna wcześniej kilkadziesiąt metrów przebiegł z siekierą w ręku. Nagle zaatakował dziewczynkę wchodzącą do lokalu razem z rodzicami. Uderzył ją w głowę. Potem odrzucił narzędzie i zaczął uciekać. Został zatrzymany przez przechodniów - mówił Petrykowski.
- Usłyszeliśmy huk, a potem krzyk dziecka. Wyszedłem, żeby mu zajść drogę. Ludzie zaczęli krzyczeć, żeby go łapać. On odrzucił siekierę i zaczął uciekać. Złapali go 200 metrów dalej, koło kina - mówił TVN24 jeden ze świadków.
- Usłyszałem straszny pisk. To nie był płacz dziecka tylko pisk. Patrzę, a zza samochodu wyskakuje gościu z siekierą. Dwóch taryfiarzy zabiegło mu drogę z prawej strony, a ja zablokowałem go na Mickiewicza. On rzucił siekierę i uciekł. Dalej biegł za nim listonosz. Chwyciliśmy go na Okrzei. Wykręciliśmy mu ręce, patrzyliśmy, czy nie ma jeszcze noża. Oddaliśmy go, gdy nadjechał radiowóz - relacjonował TVN24 mężczyzna, który brał udział w zatrzymaniu 27-latka.
Dziewczynka została przetransportowana śmigłowcem lotniczego pogotowia ratunkowego do szpitala we Wrocławiu. Niestety, po ponaddwugodzinnej reanimacji 10-latka zmarła.
Dlaczego zabił?
Napastnik to 27-letni mieszkaniec Kamiennej Góry. Według wstępnych ustaleń policji, nie jest w żaden sposób spokrewniony z rodziną zamordowanej dziewczynki. Nie wiadomo, dlaczego zaatakował dziecko.
Mężczyzna po zatrzymaniu nie odzywał się. Kontakt z nim był bardzo utrudniony. W czwartek ma zostać przesłuchany.
Mieszkańcy w szoku
Mieszkańcy Kamiennej Góry są zszokowani. W środę wieczorem gromadzili się przed wejściem do księgarni, w której doszło do ataku. Zapalali znicze, przynosili kwiaty i maskotki.
- Mieszkam tu od urodzenia, pierwszy raz coś takiego się wydarzyło. Jak szłam z wnuczką, to nie mogłam dojść do domu. To nie do pomyślenia. Rodzice idą z córką kupić książki i nagle dziecko nie żyje - podkreślała w rozmowie z TVP Info jedna z mieszkanek miasta. Inna kobieta przyznała, że to "mogło spotkać każdego". - To jest tragedia, niewyobrażalna. Tego nie da się opisać. Cała Kamienna Góra to przeżywa - mówili zgodnie mieszkańcy.
Kuzyn zmarłej dziewczynki nie może otrząsnąć się z tragedii. - Rodzice o nią długo walczyli, bo od małego miała problemy z sercem. Przeszła operację. Dlaczego trafiło na nią? - pytał.
Grozi mu dożywocie
27-latek przebywa w policyjnym areszcie. Śledczy czekają na wyniki badań krwi, które dadzą odpowiedź na pytanie, czy mężczyzna w momencie ataku był pod wpływem środków odurzających. W czwartek prawdopodobnie usłyszy zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie.