250 eksplozji w Bangladeszu
Co najmniej dwie osoby zginęły, a ponad
100 zostało rannych w Bangladeszu w około dwustu
pięćdziesięciu eksplozjach bomb o niewielkiej sile rażenia -
podały bangladeskie źródła policyjne i szpitalne. Do wybuchów
doszło niemalże jednocześnie na terenie całego kraju. Aresztowano
ośmiu podejrzanych.
W sumie zaobserwowano ok. 250 eksplozji ładunków domowej produkcji. Wybuchły w miastach i miasteczkach Bangladeszu przed południem w ciągu godziny.
Policjanci mówili, że w samej stolicy - Dhace - zanotowano co najmniej 15 wybuchów. Ponad 20 eksplozji nastąpiło w portowym mieście na południu kraju, Chittagong. O co najmniej dziewięciu informowano z leżącego nad Gangesem Boriszalu, a o co najmniej sześciu z Khulna, na południowym zachodzie. Do kilkudziesięciu wybuchów doszło w innych miejscowościach. Ludzie wpadali w panikę.
Bomby eksplodowały głównie na ulicach i placach w pobliżu rządowych budynków. Według policji siła rażenia bomb celowo była niewielka, by wywołać popłoch. Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Bangladeszu, Lufuzzaman Babar, w lokalnej telewizji podkreślał, że to zorganizowany atak.
Nikt się nie przuznał do ataku, ale w niektórych miejscach eksplozji policja odnalazła ślady działalności niedawno zdelegalizowanego ugrupowania muzułmańskiego. Były tam ulotki organizacji Dżamat-ul-Mudżahiddin, według których wybuchy to wezwanie do wprowadzenia w Bangladeszu islamskiego prawa oraz do zakończenia okupacji przez USA i Wielką Brytanię zamieszkanych przez muzułmanów krajów.
Ulotki informują, że jeśli wezwanie zostanie zignorowane, a władze aresztują członków Dżamat-ul-Mudżahiddin, to wkrótce nastąpi kolejny atak.
Policja w związku z eksplozjami dokonała kilku aresztowań - m.in. trzech mężczyzn niosących ładunki wybuchowe wraz z fajerwerkami zatrzymano w mieście Cox Bazar na południu. W podobnych okolicznościach aresztowano dwie osoby w Chittagongu.
Bangladesz, państwo o przeważającej liczbie wyznawców islamu, jest rządzone według względnie liberalnych, świeckich praw.