23 stycznia - dzień przed nami
Komisja Europejska na cotygodniowym posiedzeniu ma w środę podjąć decyzje personalne. Nieoficjalnie mówi się, że zmiany stanowisk będą dotyczyć około 50 osób, wśród których jest także kilku dyrektorów generalnych.
23.01.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi zapowiedział jeszcze w 1999 r., że wprowadzi nową politykę personalną, w której liczyć się będą przede wszystkim kompetencje.
Drugim kryterium ma być równouprawnienie kobiet, a dopiero trzecim narodowość.
Postawienie dopiero na trzecim miejscu kryterium narodowościowego nie podoba się w stolicach Piętnastki, w których przyzwyczajono się, że w unijnych instytucjach istnieją tak zwane "narodowe księstwa", tradycyjnie zarządzane przez przedstawicieli określonych krajów.
Prodi już wcześniej zapowiadał, że będzie z tym walczył. Jedną z ofiar nowej polityki ma być Francuz Guy Legras, dyrektor generalny u komisarza Pattena odpowiedzialnego za stosunki zewnętrzne Unii. Na objęcie tak wysokich stanowisk oczekują natomiast Finowie i Szwedzi, którzy do tej pory mają dostęp tylko do niższych szczebli.
Zapowiadane zmiany już od wielu dni budzą duże zaniepokojenie personelu urzędniczego, bowiem zwykle oznaczają one, że nowi szefowie będą dobierać sobie nowych współpracowników.
W Pałacu Stefana w Budapeszcie odbędzie się w środę spotkanie ministrów obrony Czech, Polski, Słowacji i Węgier.
Najpierw rozmawiać będą ministrowie obrony państw grupy Wyszehradzkiej Jerzy Szmajdziński oraz jego partnerzy z Czech i Węgier Jarosłav Tvrdik i Janos Szabo. Omówią oni zagadnienia związane z rozwojem trójstronnej współpracy wojskowej z uwzględnieniem problematyki międzynarodowej.
Po południu dołączy do rozmów słowacki minister obrony Jozef Stanek. Poruszone będą sprawy wspólnego udziału w ramach sił sojuszu antyterrorystycznego, tworzenia wielonarodowej polsko-czesko-słowackiej brygady. Ministrowie mają też omówić sytuację na Bałkanach oraz przedstawić stanowiska swoich państw w sprawie dalszego rozszerzenia NATO.
Rzecznik MON nie wykluczył również, że polski minister obrony będzie chciał wysłuchać opinii szefów resortów obrony Czech i Węgry na temat wybranego przez te kraje samolotu wielozadaniowego. Polska jest na etapie wyboru samolotu, tymczasem Węgrzy i Czesi wybrali już szwedzko-brytyjską maszynę Gripen.
Do spustoszonego przez wulkan miasta Goma w Demokratycznej Republice Konga powinny w środę dotrzeć pierwsze transporty żywności. Do miasta utorowano kilkusetmetrowy dojazd przez zwały lawy, dzięki czemu organizacje charytatywne będą mogły dostarczyć pomoc. O planach dostarczenia w środę żywności dla mieszkańców Gomy poinformowała Laura Mello, miejscowa rzeczniczka Światowego Programu Żywnościowego ONZ.
Pracownicy ONZ obawiają się jednak, że informacja o rozdzielaniu żywności spowoduje masowy powrót ludności na tereny zagrożone kolejnymi wybuchami. U podnóża wulkanu Nyiragongo cały czas dochodzi do wstrząsów tektonicznych.
Wulkan Nyiragongo, który wybuchł w czwartek, zabił co najmniej 45 osób i zmusił półmilionową ludności Gomy do opuszczenia miasta.
Międzynarodowe organizacje humanitarne zdecydowały we wtorek, że przeznaczą 15 milionów dolarów na pomoc dla poszkodowanych. Na samo wyżywienie i transport potrzebne są 4 miliony dolarów - szacują przedstawiciele ONZ-owskiej Oganizacji do Spraw Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA). Według organizacji, w wyniku eksplozji przed tygodniem wulkanu Nyiragongo poszkodowanych zostało 350 tys. osób.
Były tajny libijski agent sił specjalnych wszczął apelację od wyroku uznającego go za winnego zamachu na samolot linii Pan Am nad Lockerbie w 1988 r. Do zeszłorocznego ataku na Nowy Jork był to najtragiczniejszy lotniczy zamach terrorystyczny.
Abdel Basset al-Megrahi został rok temu skazany na dożywocie za spowodowanie śmierci 270 pasażerów i załogi samolotu Pan Am nad szkocką miejscowością Lockerbie. Współoskarżony Libijczyk Al - Amin Khalifa Fahima został uniewinniony.
Prawnicy Megrahiego twierdzą, że mają nowe dowody pochodzące od byłych służb bezpieczeństwa londyńskiego lotniska, które zostały ujawnione po dziewięciomiesięcznym śledztwie. Prawnicy oceniają, że dodatkowe przesłuchania zajmą około trzech tygodni.
Podobnie jak rozprawa główna, apelacja będzie prowadzona przez szkocki sąd w amerykańskiej bazie lotniczej Camp Zeist w Holandii. Tylko dzięki takiemu umiejscowieniu rozprawy Libia zgodziła się na osądzenie swoich obywateli.
Podstawy prawne apelacji nie zostały jeszcze ogłoszone, ale najprawdopodobniej będą związane z wypowiedzią jednego z byłych oficerów służby bezpieczeństwa lotniska, który twierdzi, że luk bagażowy samolotu został uszkodzony na godzinę przed odlotem z lotniska Heathrow. Tymczasem oskarżyciele starali się udowodnić, że walizkowa bomba została załadowana już na Malcie.
Obrońcy Megrahiego będą starali się najprawdopodobniej udowodnić, że sąd opierał się na niesprawdzonych do końca przesłankach. (jd)