21‑latka ciężko ranna na torze gokartowym. Nowe fakty ws. podejrzanych
Po tragicznym w skutkach wypadku na torze kartingowym w Zwardoniu, Ola została sparaliżowana. Właściciele obiektu nie przyznawali się do winy, ale prokuratura postawiła pierwsze zarzuty. Teraz rozszerzyła je o narażenie na niebezpieczeństwo także siedmiu innych osób.
Właściciele toru kartingowego, na którym w 2017 r. doszło do groźnego wypadku kobiety, odpowiedzą za narażenie większej grupy osób - informuje portal TVN24.pl.
Sprawa dotyczy 21-letniej Oli, której szal wkręcił się w oś pojazdu. Kobieta w bardzo ciężkim stanie trafiła do szpitala. Prokuratorzy z Żywca (woj. śląskie) szybko uznali, że obsługa toru nie dopełniła swoich obowiązków i nieumyślnie doprowadziła do trwałego kalectwa oraz choroby realnie zagrażającej życiu.
Właściciele wiedzieli o wadach
Teraz prokurator rejonowa Agnieszka Michulec poinformowała, że po wnikliwym zbadaniu przez biegłych wszystkich pojazdów i toru okazało się, że nie tylko gokart, z którego korzystała młoda kobieta, miał wady. Niesprawne miały być podobno wszystkie z pojazdów.
- W związku z tym właściciele narazili nie tylko poszkodowaną, ale też pozostałe siedem osób, które wówczas przebywały z nią na torze – cytuje Michulec tvn24.pl.
Zdaniem śledczych, właściciele obiektu świadomie udostępniali swoim klientom wadliwe gokarty. Wymogom i przepisom nie odpowiadał również tor.
Oznacza to, że swoich obowiązków nie dopełniła zarówno formalna właścicielka obiektu, jak i jej mąż - odpowiedzialny za utrzymywanie gokartów we właściwym stanie technicznym.
Właścicielom obiektu grozi do pięciu lat więzienia. Więcej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ.