2014 - rok zagrożeń?
W nadchodzących miesiącach w tych rejonach świata może być naprawdę gorąco
Nowe państwa w Europie? Może czekać nas rewolucja
Zamachy na igrzyskach w Soczi, wojna domowa w Afganistanie, gorący konflikt Izraela z Iranem, a może nowe państwa na mapie Europy? - oto niektóre z potencjalnych zagrożeń w rozpoczynającym się roku. Zobacz naszą listę.
18 września 2014 ważyć się będą losy niepodległości Szkocji. Tego dnia odbędzie się referendum, w którym obywatele zadecydują o ewentualnym odłączeniu od Wielkiej Brytanii. W sprawie przeprowadzenia głosowania porozumieli się już premier David Cameron i premier szkockiego rządu krajowego Alex Salmond. Wiele sondaży wskazuje jednak, że Szkoci niekoniecznie palą się do niepodległości. Według ostatniego, z jesieni ubiegłego roku, aż 60 proc. obywateli się jej... obawia
Zgoła odmienna sytuacja jest w Katalonii, która nie może liczyć na przychylność władz centralnych w Madrycie. Chociaż premier Katalonii Arturo Mas obiecał przeprowadzenie referendum w 2014 roku, to najprawdopodobniej nie uzyska ono aprobaty rządu Hiszpanii.
Napięcia między regionem a resztą kraju to nie tylko konsekwencja ambicji niepodległościowych mieszkańców regionu, ale też efekt frustracji ekonomicznej. Według krajowych danych, Katalonia wytwarza 20 proc. hiszpańskiego PKB. Tymczasem Katalończycy uważają, że dostają z powrotem nieproporcjonalnie mniej, a dzięki ich pracowitości i gospodarności utrzymuje się inne, bardziej zacofane regiony kraju.
Na zdjęciach: zwolennik niepodległości Szkocji na demonstracji w Edynburgu i proniepodległościowa manifestacja w Katalonii na ulicach Barcelony.
(WP.PL, PAP / mp, sol)
Atak Izraela na Iran
Izrael pozostaje najgłośniejszym krytykiem porozumienia ws. programu nuklearnego, które zostało zawarte w listopadzie pomiędzy Iranem a grupą 5+1 (USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja, Niemcy).
- To zła umowa - lakonicznie ocenił tuż po jej podpisaniu Naftali Bennet minister gospodarki i zarazem członek rady bezpieczeństwa premiera Netanjahu. - Iran zagraża Izraelowi i Izrael ma prawo się bronić - mówił w wywiadzie dla radia. Wielu izraelskich polityków obawia się, że porozumienie z Genewy to tylko gra pozorów, a pod płaszczykiem rzekomego kompromisu Teheran wciąż będzie dążył do budowy bomby jądrowej.
Iran w przeszłości groził "wymazaniem Izraela z mapy", w swym arsenale posiada też pociski zdolne sięgnąć izraelskiego terytorium. Dlatego też Izrael twierdzi, że Iran z bombą atomową stanowi dla niego istotne zagrożenie.
Na zdjęciu: premier Izraela Benjamin Netanjahu przedstawia diagram z bombą na spotkaniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ 27 września 2012 roku.
Zamachy w czasie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi
W ostatnich zamachach terrorystycznych w Wołgogradzie zginęły 34 osoby. Wielu ekspertów jednoznacznie łączy ataki z nadchodzącymi igrzyskami olimpijskimi w Soczi i ostrzega, że w najbliższym czasie Rosja może spodziewać się powtórek.
Igrzyska olimpijskie w Soczi, otoczonym przez góry Kaukaz, są idealnym celem dla muzułmańskich separatystów z tego regionu. Ich lider, Doku Umarow, chce już nie tylko niepodległości Czeczenii, ale utworzenia islamskiego emiratu.
- Nie urządza się balu na mogiłach - mówił w lipcu w odniesieniu do sportowej imprezy w Soczi, wzywając podległych mu partyzantów, by za wszelką cenę zakłócili igrzyska. Unieważnił tym samym złożoną na początku 2012 roku obietnicę, że nie że nie będzie atakował cywilnych celów. A to oznacza, że w najbliższych tygodniach Rosję może czekać ponowny rozlew krwi.
Na zdjęciu: sztafeta olimpijska w Ufie.
Wycofanie wojsk koalicji ISAF z Afganistanu
Wielu ekspertów, dyplomatów i polityków poddaje w wątpliwość sens obwieszczenia wycofania wojsk z tak dużym wyprzedzeniem (Barack Obama ogłosił ten zamiar w przemówieniu z czerwca 2011 r.). Jeśli talibowie zdają sobie sprawę, że wkrótce znikną obce armie, to może celowo będą grali na zwłokę i już wyczekują dnia, w którym przeprowadzą kontrofensywę?
Wydaje się, że USA mają podobne obawy, bo wciąż liczą na podpisanie dwustronnego paktu bezpieczeństwa, który ustali ramy amerykańskiej obecności pod Hindukuszem po 2014 roku. Jeśli dojdzie do zawarcia porozumienia, na miejscu pozostałoby ok. 10 tys. amerykańskich żołnierzy, odpowiedzialnych przede wszystkim za szkolenie afgańskich sił bezpieczeństwa, a także prawdopodobnie niewielka grupa żołnierzy sił specjalnych, których zadanie polegałoby na ściganiu bojowników Al-Kaidy i przeprowadzaniu operacji antyterrorystycznych. Bez takiej umowy możliwa jest tzw. opcja zerowa, zakładająca wycofanie wszystkich żołnierzy USA, a to rodzi obawy przed wybuchem krwawej wojny domowej.
Na zdjęciu: amerykańscy marines odpoczywają po walkach.
Wojna w Republice Środkowoafrykańskiej
Pod koniec roku Francja podjęła decyzję o zwiększeniu swojego kontyngentu w Republice Środkowoafrykańskiej. Natychmiast pojawiły się głosy, że być może jest już za późno i rozlewu krwi nie uda się powstrzymać. Wokół RŚA wciąż narastają obawy, że wkrótce może tam dojść do powtórki z rwandyjskiego ludobójstwa.
W jednym z najbiedniejszych krajów świata, który od lat 60. XX wieku przeżywa pasmo tyranii i wojen domowych, pojawił się nowy czynnik - religia. Chrześcijanie stanowią ponad połowę ludności i do tej pory to oni sprawowali władzę. Sytuacja zmieniła się przed rokiem, gdy zbrojny pucz wyniósł do władzy pierwszego muzułmańskiego prezydenta. Do głosu doszła islamska mniejszość (ok. 20 proc. populacji), która do tej pory była marginalizowana. W kraju rozgorzały walki na tle religijnym, które załagodzić ma francuska interwencja.
Nie brak jednak sceptyków. Były minister obrony Francji Gerard Longuet twierdzi, że do RŚA wysłano za mało żołnierzy i błędem było ogłaszanie, że interwencja będzie krótka i ograniczona. Polityk sądzi, że podczas takich operacji militarnych "nigdy nie należy podawać daty ich zakończenia". - Gdy mówisz swojemu przeciwnikowi (...), że wkroczyłeś na teren konfliktu, ale się stamtąd wycofasz, co on zrobi? Będzie czekał spokojnie, aż wyjedziesz - mówił Longuet. Warto dodać, że do Republiki Środkowoafrykańskiej wybierają się również polskie wojska.
Na zdjęciu: żołnierz z Czadu na lotnisku w Bangi, stolicy RŚA.
Kryzys w Sudanie Południowym
Sudan Południowy to najmłodsze państwo na świecie. Wydawać by się mogło, że po dekadach krwawych walk i uzyskaniu upragnionej niepodległości ledwie 2,5 roku temu, jego mieszkańcy zrobią wszystko, by ponownie nie doszło do wojny. Tymczasem kraj stanął pod koniec 2013 r. nad przepaścią. 15 grudnia w Dżubie, stolicy, wybuchły starcia, w których zginęło kilkaset osób. Walki szybko rozprzestrzeniły się na inne części kraju. I choć rząd i rebelianci wysłali do Etiopii delegacje na rozmowy pokojowe, wszystko zależy od tego, czy strony się dogadają i jak trwałe będzie porozumienie.
Osią konfliktu jest spór między prezydentem Sudanu Południowego Salvą Kiirem Mayarditem, należącym do ludu Dinków, a byłym wiceprezydentem oskarżonym o próbę zamachu stanu Riekiem Macharem, który reprezentuje Nuerów. Te dwie grupy rywalizują zresztą ze sobą od dawna. Jedyna nadzieja na powstrzymanie walk leży w rozmowach pokojowych.
W bazach sił pokojowych ONZ w Sudanie Południowym schroniło się ponad 50 tys. cywilów. Narody Zjednoczone szacują, że na pomoc dla tego kraju potrzebne będzie w najbliższym czasie 166 mln dol. Zwiększyć ma się też liczba "błękitnych hełmów".
Na zdjęciu: prowizoryczne schronienia dla cywili przy bazach ONZ.
Wojna domowa w Syrii
126 tys. ludzkich istnień kosztowała do tej pory wojna domowa w Syrii, która wybuchła w marcu 2011 r. Według ONZ, 6,5 mln Syryjczyków straciło dach nad głową, z czego ponad 2 mln zdecydowały się uciec przed walkami do sąsiednich krajów. Rządy tych państw z coraz większym trudem wspierają uchodźców. Tymczasem ONZ szacuje, że w 2014 r. około trzy czwarte z 22,5 mln mieszkańców Syrii będzie potrzebować pomocy.
Mimo że na styczeń przewidziana jest konferencja pokojowa Genewa 2, szanse na szybkie uspokojenie konfliktu syryjskiego są niewielkie - część radykalnych grup rebelianckich odmówiła udziału w rozmowach.
Eksperci od dawna ostrzegają, że wojna w Syrii może zdestabilizować region. Także przedstawiciele Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) nie mają dobrych wieści - może opóźnić się usuwanie broni chemicznej z syryjskich arsenałów.
Na zdjęciu: zniszczenia po nalotach w Aleppo.
Wzrost przemocy w Iraku
Eksplozje samochodów pułapek, ataki uzbrojonych napastników, samobójcze zamachy, porwania, egzekucje, masakry całych rodzin - w 2013 r. prawdopodobnie nie było tygodnia, by z Iraku nie napływały kolejne krwawe wiadomości. Fala przemocy, która zalała ten kraj, pochłonęła ok. 7 tys. ofiar.
Eksperci obawiają się, że religijna nienawiść w Iraku nasili się, podobnie jak to miało miejsce w przeszłości. Narasta bowiem napięcie między irackimi sunnitami a szyitami. Ci pierwsi czują się dyskryminowani przez władze szyickiego premiera Nuriego al-Malikiego, a sunnicy ekstremiści organizują zamachy. Jednak także sami sunnici, którzy są uznawani przez radykałów za zdrajców, znajdują się wśród ofiar ataków. Wkrótce iracki odłam Al-Kaidy może zepchnąć kraj w otchłań wojny domowej. Sytuację dodatkowo komplikuje wojna w Syrii, gdzie przeciwko alawickiemu rządowi, wspieranemu przez szyicki Iran, także wystąpili sunniccy rebelianci.
Na zdjęciu: mężczyźni niosą ciało ofiary samobójczego ataku w Durze.
Afrykańscy islamiści
Choć radykalna islamska organizacja Al-Szabaab, której członkowie są czasem nazywani somalijskimi talibami, operuje w Rogu Afryki już od siedmiu lat, międzynarodową "sławę" zyskała we wrześniu 2013 r. To wtedy jej komando zaatakowało centrum handlowe Westgate w Nairobi, stolicy Kenii. Przez trzy dni terroryzowali zakładników, wcześniej podczas szturmu rozstrzeliwując każdego, kto znalazł się w zasięgu luf karabinów. Atak, wedle zamachowców, miał być odwetem za udział wojsk kenijskich w operacji w Somalii. W Westgate zginęło około 70 osób. Al-Szabaab zapowiedziało, że to jeszcze nie koniec i świat o nich usłyszy.
Nie mniej groźną islamską grupą jest Boko Haram, bojówka z Nigerii, która domaga się wprowadzenia w tym kraju surowego prawa religijnego. W 2013 r. Boko Haram było odpowiedzialne za porwania, ataki na koszary, sąd, więzienie, lotnisko, akademik szkoły rolniczej, kościoły, a nawet meczety, które radykałowie uznali za zbyt liberalne. I mimo że kilka razy wieszczono śmierć przywódcy ekstremistów Abubakara Shekau (na zdjęciu), ten pokazuje się w kolejnych nagraniach wideo, chwaląc się pogromami dokonywanymi przez jego ludzi.
Spór Chin z sąsiednimi państwami
W centrum tego sporu znajduje się archipelag na Morzu Wschodniochińskim, przez Japonię nazywany Senkaku, Chiny - Diaoyu, a Tajwan - Tiaoyutai. Każde z tych państwa rości sobie bowiem pretensje do wysp, które choć niezamieszkane, znajdować się mają w pobliżu złóż ropy naftowej oraz gazu. Jeśli okażą się to bogate złoża, jest się o co kłócić.
Pekinowi i Tajpej szczególnie nie w smak było wykupienie przez władze w Tokio w 2012 r. kilku z wysp od japońskiej rodziny. Atmosferę sporu podgrzał w listopadzie kolejnego roku Pekin - jednostronnie ogłaszając, że Chiny przejmują kontrolę nad przestrzenią powietrzną wokół archipelagu, ale także większego terytorium.
Do coraz gorętszego konfliktu włączyły się teraz Korea Południowa i Filipiny, które czują się zagrożone posunięciami Państwa Środka. Jeśli w najbliższych miesiącach spór się zaogni, sama dyplomacja nie ugasi nastrojów.
Na zdjęciu: chińska i japońska straż przybrzeżna w pobliżu spornych wysp.
(WP.PL, PAP / mp, sol)