200 osób demonstrowało na moskiewskiej Łubiance
Około 200 osób przybyło
wieczorem na Plac Łubiański w Moskwie, by przed Kamieniem
Sołowieckim, tuż obok gmachu Federalnej Służby Bezpieczeństwa
(FSB), spadkobierczyni KGB i NKWD, minutą ciszy uczcić pamięć
ofiar represji politycznych w ZSRR i pokomunistycznej Rosji.
30.10.2006 | aktual.: 30.10.2006 19:41
30 października w Rosji od 15 lat obchodzony jest jako Dzień Pamięci Ofiar Represji Politycznych.
Kamień Sołowiecki upamiętnia ofiary stalinowskiego terroru. Przywieziono go z Wysp Sołowieckich, archipelagu na Morzu Białym, na którym w połowie lat 20. ubiegłego stulecia powstał pierwszy w ZSRR łagier dla więźniów politycznych.
Przemawiając podczas manifestacji - w której uczestniczyli m.in. liderzy czołowych rosyjskich organizacji pozarządowych i demokratycznych formacji politycznych, w tym Ludmiła Aleksiejewa z Moskiewskiej Grupy Helsińskiej i Grigorij Jawliński z partii Jabłoko - były dysydent i więzień polityczny Siergiej Kowalow mówił o odradzaniu się w Rosji państwa policyjnego.
Żyjemy w kraju, w którym znów są więźniowie polityczni, w którym bezczelnie łamane są fundamentalne normy konstytucyjne, w którym deptane są prawa obywateli. Odpowiedzialność za to ponoszą na równi władza i społeczeństwo. Społeczeństwo dlatego, że toleruje taką władzę- grzmiał Kowalow pod oknami FSB.
Ten były bliski współpracownik Andrieja Sacharowa podkreślił, że "dochodzi już nawet do zabójstw politycznych". Nie twierdzę, że Anna Politkowska została zamordowana na zlecenie ludzi z Kremla. Myślę nawet, że tak nie było. Jednak to władza zawsze ponosi odpowiedzialność za takie zbrodnie - oświadczył Kowalow.
Jego zdaniem "najlepszym tego potwierdzeniem są słowa prezydenta Władimira Putina, który oznajmił, że publikacje Politkowskiej nie miały żadnego wpływu na życie Rosji". Są to samodemaskatorskie słowa. Wszak kto, jeśli nie władza, powinien był reagować na ociekające krwią niewinnych ludzi publikacje Politkowskiej? - podkreślił Kowalow. Lider Partii Republikańskiej, poseł do Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu Rosji, Władimir Ryżkow powiedział PAP, że przedstawiciele środowisk demokratycznych przyszli na Łubiankę, aby pokazać, że pamiętają o ofiarach represji, i aby zażądać ujawnienia całej prawdy o tamtych czasach.
W Rosji nie ma rodziny, która nie straciłaby kogoś bliskiego w łagrach Gułagu. Jeśli nawet ktoś nie stracił bliskich w Gułagu, to już na pewno w każdej rodzinie ktoś siedział. Z represjami zetknęła się każda rodzina. Nasz naród stracił z tego powodu - według różnych szacunków - od 6 do 12 mln ludzi- zauważył Ryżkow.
Demokratyczny deputowany dodał, że archiwa z tamtych czasów do dzisiaj są utajnione, co - jak zaznaczył - dotyczy również zbrodni katyńskiej. Do dzisiaj nie znamy całej prawdy o tamtym mordzie. Nie znamy też nazwisk oprawców- powiedział Ryżkow.
Dzień Pamięci Ofiar Represji Politycznych obchodzony jest w Rosji od 1991 roku. W Związku Sowieckim dzień 30 października opozycja demokratyczna obchodziła jako Dzień Więźnia Politycznego.
30 października 1974 roku profesor Andriej Sacharow zorganizował w Moskwie konferencję prasową, na której ogłosił, że w tym dniu we wszystkich miejscach pozbawienia wolności sowieccy więźniowie polityczni prowadzą jednodniowy strajk głodowy. Odtąd takie głodówki odbywały się w łagrach co roku. Aż do rozpadu ZSRR.
W 1991 roku władze pokomunistycznej Rosji proklamowały 30 października Dniem Ofiar Represji Politycznych. Od kilku lat opozycja demokratyczna równolegle znów obchodzi Dzień Więźnia Politycznego.
W poniedziałek jej przedstawiciele domagali się wolności m.in. dla byłych szefów koncernu naftowego Jukos - Michała Chodorkowskiego i Płatona Lebiediewa. Żądali też wyświetlenia prawdy o zabójstwie dziennikarki "Nowej Gaziety" Anny Politkowskiej.
Jerzy Malczyk