14-letnia Ania zabiła się po tym, co usłyszała od wujka?
Matkę i brata nieżyjącej Ani przesłuchał gdański sąd rodzinny w śledztwie przeciwko gimnazjalistom, obwinianym o śmierć 14-latki. Podobno oboje opowiedzieli o pewnym zdarzeniu w dniu śmierci, po którym dziewczynka zdenerwowała się i rozpłakała.
Z tego, co mówili bliscy dziewczynki, wiadomo jedynie z lakonicznych relacji adwokatów chłopców. Od początku drzwi sali rozpraw są zamknięte dla osób postronnych. Mama Ani mówiła, że były nieporozumienia między rodzeństwem - powiedział po wyjściu z sali mec. Władysław Kulis. Ale oboje szybko się godzili. To były przemijające nieporozumienia.
Tamtego dnia, tuż przed samobójstwem Ania wybiegła z płaczem od babci, gdzie trwały przygotowania do rodzinnej uroczystości. To się stało po tym, jak wujek powiedział do niej "Wreszcie się najesz".
Czy tamten incydent może mieć decydujący wpływ na prowadzone przez sąd "śledztwo" przeciwko chłopcom? Obrońcy gimnazjalistów nie chcą tego przesądzać. Lista świadków w tym sądowym śledztwie została już niemal wyczerpana. Sąd chce jeszcze przesłuchać kuzynkę dziewczynki. Jeśli obrona nie złoży wniosków sąd w będzie mógł zdecydować o losie chłopców.
"Zdenerwowała się, kiedy usłyszała uwagę wujka"...
Wujek powiedział do niej "Wreszcie się najesz", wtedy Ania wybiegła z płaczem od babci i już nie wróciła - mówił wczoraj w sądzie mec. Władysław Kulis. Nie mnie jednak oceniać, czy z tego powodu targnęła się na swoje życie.
Podobno Ania miała kompleksy z powodu swojej figury. To brat nieżyjącej dziewczynki Patryk, opowiedział sądowi jako pierwszy o kulisach przygotowań do imienin ich babci. Działo się to w sobotę, tego samego dnia Ania popełniła samobójstwo.
Dom ich babci sąsiaduje z ich domem. Patryk H. opowiadał, że poprzedniego dnia siostra wróciła ze szkoły wesoła, zachowywała się normalnie. W takim samym nastroju była następnego dnia - powiedział mec. Kulis. Zdenerwowała się, kiedy usłyszała uwagę wujka.
To samo miała powiedzieć sądowi Mariola H., matka dziewczyny. - Zeznawała rzeczowo i bez zbędnych emocji - twierdzi mec. Justyna Koska-Janusz. Mec. Kulis dodaje: O zmarłych nie mówi się źle. Tym bardziej matka...
Sąd ma zamiar przesłuchać jeszcze jednego, niewykluczone że już ostatniego świadka - kuzynkę Ani. Potem zdecyduje, czy skierować właściwy proces pięciu chłopców na drogę "poprawczą" (grozi tutaj kara zamknięcia w zakładzie) czy też na drogę "wychowawczą" (mogą trafić np. pod nadzór kuratora). Trzecim wyjściem jest umorzenie postępowania.
Kilka dni temu rodzice nieżyjącej 14-latki obejrzeli w sądzie film z zajścia na lekcji, które miało doprowadzić dziewczynkę do samobójstwa. Po wyjściu z sali mama Ani płakała. Nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Wcześniej widzieli go rodzice obwinianych gimnazjalistów w towarzystwie ich obrońców.
Wszystkich zamieszanych w molestowanie i dręczenie koleżanki chłopców policja zatrzymała tuż po październikowym zajściu w klasie w gdańskim Gimnazjum nr 2. Następnie sąd rodzinny na kilka miesięcy umieścił ich w schroniskach dla nieletnich. Pod koniec stycznia, czterech z pięciu gimnazjalistów wróciło do swoich domów. W placówce w Chojnicach został tylko 14-letni Łukasz P. (niedawno przeniesiono go do Gdańska). Podobno, psychologowie, psychiatrzy i wychowawcy, wystawili mu najgorszą opinię.
Dziennik Bałtycki
Darek Janowski