Świat130 rannych w zamieszkach w Budapeszcie

130 rannych w zamieszkach w Budapeszcie

Po starciach policji z
demonstrantami w poniedziałek wieczorem i w nocy na wtorek,
sytuacja w Budapeszcie nad ranem uspokoiła się. Według służb ratunkowych, 128 osób zostało rannych, w tym osiem
ciężko. Policja wstępnie podaje, że zatrzymano około stu
uczestników protestów. Oddziały
policyjne, używając armatek wodnych i gazów łzawiących rozpędziły
w nocy wiele nielegalnych protestów przeciwników socjalistyczno-liberalnego rządu.

130 rannych w zamieszkach w Budapeszcie
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

Do protestów doszło przy okazji poniedziałkowych oficjalnych obchodów 50. rocznicy rewolucji węgierskiej.

W ciągu ostatnich godzin na Węgrzech doszło do trzech ataków na biura partii rządzących - informuje tygodnik "HVG" na swojej stronie internetowej.

W Budapeszcie rzucono koktajle Mołotowa w kierunku dzielnicowych biur Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i liberalnego Związku Wolnych Demokratów (SZDSZ), współtworzących koalicję rządzącą.

W Esztergomie (północ Węgier) zniszczono biuro MSZP. Wybito szyby w biurze i próbowano usunąć tablicę z nazwą partii. Szkody zostały odkryte we wtorek rano.

W budapeszteńskim biurze MSZP szkody nie są duże, bo okoliczni mieszkańcy szybko zawiadomili straż pożarną. Do ataku doszło nad ranem, kiedy w biurze nikogo jeszcze nie było. Przewodniczący dzielnicowego MSZ określił atak jako "niegodny, smutny i oburzający".

W stołecznym biurze SZDSZ zapaliły się fotele i częściowo spłonęła podłoga. Nikt nie został ranny.

Jak podawała w nocy węgierska agencja MTI, do utarczek demonstrantów z policją dochodziło w kilku punktach Budapesztu. W rejonie placu Ferenciek u wjazdu na Most Elżbiety po północy przez dwie godziny trwała konfrontacja policji i demonstrantów. Demonstranci zbudowali barykadę z samochodów, motocykli itp. po stronie Budy - zaatakowano kamieniami i innymi przedmiotami ekipę telewizyjną stacji RTL, usiłującą filmować demonstrantów.

Zniszczono m.in. dwa trolejbusy i tramwaj - podaje MTI.

Na głównej obwodnicy miejskiej protestujący po północy usiłowali przedrzeć się przez kordon policji, uderzając samochodem w policyjną barierę. Policja nie dopuściła jednak do powrotu tłumu do centrum miasta.

Jak podają agencje, w nocy liczba demonstrantów stopniała jednak do kilkuset osób, reprezentujących głównie skrajną prawicę.

W poniedziałek w ciągu dnia w Budapeszcie demonstrowało około stu tysięcy ludzi. Policja użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego, a obrzucona kamieniami przez demonstrantów odpowiedziała pociskami kauczukowymi. Wieczorem demonstranci zdołali uruchomić czołg opancerzony z działającej pod otwartym niebem wystawy poświęconej rewolucji 1956 roku. Policja zatrzymała czołg.

Do niepokojów doszło w dzień, gdy Węgry świętowały 50. rocznicę wybuchu antysowieckiej rewolucji 1956 roku. W uroczystościach uczestniczyli liczni przywódcy zagraniczni, w tym prezydent Lech Kaczyński.

Nad ranem rozproszono kolejną grupę demonstrantów na placu Kossuta. Według niepotwierdzonych informacji podczas nocnych walk w śródmieściu Budapesztu zostało rannych około 100 osób. Straty materialne są ogromne. Spychacze usuwają z ulic Kossuta i Rakocziego resztki barykad. Zdemolowano wiele witryn sklepowych i samochodów. Zamieszki odnotowano również w innych miastach.

W miejscowości Szombathely na wschodzie kraju demonstraci zdemolowali lokal rządzącej Partii Socjalistycznej. Poniedziałkowe zamieszki

W poniedziałek w ciągu dnia w Budapeszcie demonstrowało około stu tysięcy ludzi. Policja użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego, a obrzucona kamieniami przez demonstrantów odpowiedziała pociskami kauczukowymi. Wieczorem demonstranci zdołali uruchomić czołg opancerzony z działającej pod otwartym niebem wystawy poświęconej rewolucji 1956 roku. Policja zatrzymała czołg. Wyciągnęła z pojazdu co najmniej jedną osobę.

Wcześniejsze doniesienia mówiły o 10 zatrzymanych w poniedziałkowych zajściach w Budapeszcie.

Do niepokojów doszło w poniedziałek, dzień, gdy Węgry świętowały 50. rocznicę wybuchu rewolucji 1956 roku. W uroczystościach uczestniczyli liczni przywódcy zagraniczni, w tym prezydent Lech Kaczyński.

Premier Ferenc Gyucsanyi po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Kraju powiedział, że nie można tolerować takiego stanu rzeczy, by tysiąc agresywnych demonstrantów terroryzowało Budapeszt.

Natomiast burmistrz miasta Gabor Demszky oskarżył rząd o sprowokowanie zamieszek poprzez usunięcie demonstrantów z placu Kossuta. Policja ściągnęła posiłki z całego kraju. Wysocy urzędnicy państwowi obawiają się o swoje bezpieczeństwo.

Prezydent Laszlo Szoyom odwołał swój udział w odsłonięciu pomnika uczestników Węgierskiej Rewolucji w pobliżu Placu Bohaterów.

Po interwencji prezydenta, policja zapewniła, że nie usunie siłą demonstantów, którzy od 34 dni żądają dymisji premiera. Policja chciała opróżnić plac przed parlamentem, aby zapewnić bezpieczeństwo zagranicznym politykom podczas obchodów 50. rocznicy węgierskiej rewolucji.

Po spotkaniu prezydenta z ministrem sprawiedliwości, szef policji powiedział, że jego podwładni nie użyją siły, by rozpędzić demonstrantów.

Konflikt między policją a protestującymi zaostrzył się, gdy policja zażądała, by podczas uroczystości na placu Kossutha pozostało jedynie 100 osób. Policjanci ponadto otrzymali polecenie zlikwidowania miasteczka namiotowego w pobliżu gmachu parlamentu. Demonstranci mieli stanąć za stalowymi barierami.

Protestujący jednak odrzucili ultimatum. Zapowiedzieli, że jeśli policja wejdzie na plac, przykują się do stalowych barier. Zagrozili, że rolnicy zablokują traktorami drogi dojazdowe do Budapesztu.

prezydentprotestpremier
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)