12 chłopców uwięzionych w tajlandzkiej jaskini. Szczegóły akcji ratunkowej
Członkowie drużyny piłkarskiej i ich trener zostali uwięzieni w jaskini Tham Luang na przełomie czerwca i lipca 2018 r. Po kilku miesiącach na jaw wyszły nowe detale związane z brawurową operacją.
Chłopcy z drużyny piłkarskiej "Dzikie Dziki" oraz ich trener zostali uwięzieni w jaskini Tham Luang 23 czerwca 2018 r. Do groty weszli, aby schronić się przed deszczem. Szybko wzbierająca woda odcięła im drogę ucieczki. Nastolatkowie zostali odnalezieni dopiero po 9 dniach poszukiwań. Łącznie, zanim zostali uratowani, pod ziemią spędzili 17 dni.
Po kilku miesiącach na jaw wyszły szczegóły spektakularnej akcji służb. Wiadomości, które docierały także do opinii publicznej, miała za zadanie uspokoić rodziny uwięzionych. Po tym, jak służby dotarły do zawodników "Wild Boars", członkowie jednostki SEALS uczyli ich w jaki sposób pokonać rutynę. Chłopcy wbrew, początkowym opiniom, nie byli przywiązani liną do ratowników - podaje dailymail.co.uk.
Młodzi piłkarze zostali odurzeni silnymi lekami psychotropowymi. Specjaliści uznali, że będzie to dla nich bezpieczniejsze. Xanax odpowiadał za uśpienie, ketamina za rozluźnienie mięśni, a atropina za zmniejszenie wydzielania śliny i ułatwienie oddychania pod wodą. Dodatkowo nastolatkowie zostali skuci kajdankami, aby w razie ocknięcia nie próbowali ściągać masek ochronnych.
W trakcie akcji 16-latek źle zareagował na lek. Inny zaczął wybudzać się w trakcie transportu i podano mu kolejną dawkę. - To było trudne. Wokół mnie na wodzie unosiły się strzykawki, a ja próbowałem je złapać - opowiada ratownik. Problemy były również z uratowaniem najmniejszego z piłkarzy. Maska nie przylegała odpowiednio do jego twarzy. Młodzież nie była też wcześniej uczona w jaki sposób nurkować.
Ratownicy mieli świadomość ogromnego ryzyka operacji. Gdyby nie podjęli żadnych działań możliwe, że wszyscy by zginęli. Specjaliści, którzy przybyli do Tajlandii, poprosili tamtejsze władze o immunitet dyplomatyczny. W razie porażki nie chcieli być obwiniani za katastrofę. Aby przygotować się do akcji trenowali na lokalnym basenie, gdzie starali się odwzorować warunki, jakie miały ich czekać w jaskimi.
To nie przez głowę ucieka najwięcej zimna. Odpowiedź jest bardzo zaskakująca
Źródło: dailymail.co.uk
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl