103‑latka opiekowała się chorym synem. "Nie możesz sobie wybrać życia, prawda?"
Musisz zaakceptować swój los, takim jakim jest – mówi 103-letnia Margaret. Jej jedynego syna dopadł rak. Nawet przez chwilę nie pomyślała jednak, żeby oddać go do hospicjum, mimo że mężczyźnie zostało tylko czekać na śmierć. Od poznania diagnozy była z nim non stop.
Margaret ma 103 lata. Przez 70 lat zawsze mogła liczyć na Richarda, syna jedynaka. Role odwróciły się w 2012 r., kiedy Richard dowiedział się, że ma nowotwór. Margaret podporządkowała wtedy chorobie całe swoje życie. Zajęła się ukochanym dzieckiem, chociaż łatwo nie było. – Raz spadł z łóżka. Musiałam go podnieść – opowiada. Na pytanie, czy to zrobiła, mówi: Nie, zadzwoniłam po sąsiadkę o 1 nad ranem. Pomogła mi.
103-latka przyznała, że w czasie choroby Richarda martwiło ją tylko jedno: jej własne zdrowie. Bała się, co będzie jeśli coś jej się stanie. Mogła oczywiście skorzystać z oferty hospicjum, ale kompletnie sobie tego nie wyobrażała. – Wolałam, żeby umarł dopóki tu jestem niż zostawić go samemu sobie – stwierdza Margaret. – Czy to nie jest naturalny ruch dla matki? – dodaje.
75-letni Richard zmarł, jego mama do dziś się z tym nie pogodziła. Bardzo za nim tęskni. – Nie mogę pojąć, dlaczego tak długo żyję – mówi. – To naprawdę dziwne – słyszymy na nagraniu autorstwa BBC. Do tej pory wyświetlono go 1,6 mln razy na Facebooku, chociaż od publikacji nie minęły 24 godziny. Internauci są poruszeni historią Margaret. Może dlatego, że zazwyczaj mówi się o dzieciach opiekujących się starszymi rodzicami. Tak czy inaczej, komentarze brzmią podobnie: matka to matka, zawsze z tobą będzie.