100 tys. zł za wypadek w czasie radioterapii
Sto tysięcy złotych zadośćuczynienia
przyznał Sąd Apelacyjny w Białymstoku w ostatnim
procesie cywilnym związanym z wypadkiem w czasie radioterapii w
Białostockim Centrum Onkologii (BCO), ponad trzy lata temu.
Sąd Apelacyjny oddalił apelację BCO i utrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Pieniądze otrzymają spadkobiercy poszkodowanej Krystyny N. (mąż i czworo dzieci), która w ubiegłym roku zmarła.
W uzasadnieniu czwartkowego orzeczenia sąd podał, że w szpitalu onkologicznym doszło do zaniedbań, na co zwrócił uwagę już sąd pierwszej instancji. Jak powiedziała sędzia Elżbieta Bieńkowska, ponieważ sprzęt był już stary, trzeba było liczyć się z możliwością awarii i jej konsekwencjami.
Odnosząc się do zasądzonej kwoty stu tysięcy złotych, sędzia Bieńkowska powiedziała, że w swej apelacji BCO (rodzina poparzonej kobiety nie składała odwołania od wyroku sądu pierwszej instancji) nie kwestionowało tej sumy, a jedynie zasadność przyznania zadośćuczynienia, bo stało na stanowisku, że pracownicy Centrum za wypadek nie ponoszą winy.
Dlatego sąd wysokości zadośćuczynienia nie analizował, uznał jednak kwotę za "adekwatną do rozmiarów krzywd i obrażeń" doznanych przez poparzoną pacjentkę.
W postępowaniu przed Sądem Apelacyjnym córka zmarłej mówiła, że z powodu wypadku ostatnie lata swego życia jej matka spędziła "w bólu i poza domem". Według niej, wskutek poparzenia na pół roku przerwano leczenie onkologiczne jej matki bo - jak powiedziała - zagrażało to jej życiu.
Po ogłoszeniu orzeczenia Elżbieta N. powiedziała dziennikarzom, że rodzina liczyła na takie rozstrzygnięcie sądu, jakie zapadło. Zwróciła uwagę, że jej matka jako jedyna z poparzonych pań, nie żyje (nie powiodło się w jej przypadku leczenie onkologiczne, ale ostatecznie nie wiadomo, jaki wpływ miały na to skutki wypadku - przyp. PAP)
To ostatni z pięciu procesów cywilnych, związanych z wypadkiem do którego doszło w lutym 2001 roku. W dotychczasowych poszkodowane kobiety otrzymały od 50 do 80 tys. zł zadośćuczynienia. W trzech zapadły wyroki, w czwartym doszło do sądowej ugody.
Od czwartkowego orzeczenia przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego. We wszystkich poprzednich sprawach Białostocki Ośrodek Onkologiczny z tego prawa jednak nie skorzystał i wypłacił zasądzone kwoty.
Do wypadku w Ośrodku doszło w lutym 2001 roku. W wyniku awarii wysłużonego aparatu do naświetlań, poparzeń doznało pięć pacjentek poddawanych radioterapii.
Przed sądem karnym za wypadek odpowiada dwoje pracowników BCO, którym zarzucono nieumyślne narażenie zdrowia, a nawet życia kobiet.
Oskarżeni nie przyznają się do stawianych im zarzutów. Proces trwa od ponad roku, bo zaczął się od początku. Za pierwszym razem sąd uniewinnił lekarkę, a technika Centrum skazał na grzywnę za działanie nieumyślne. Sąd drugiej instancji wyroki te jednak uchylił i sprawę zwrócił do ponownego rozpoznania.