"To nie premier powinien przepraszać..."
Nie ma sensu powoływanie nowej komisji, która zbadałaby okoliczności katastrofy smoleńskiej, bo w kwestii przyczyn wypadku, nic się nie zmieniło. Nie ulega jednak wątpliwości, że trzeba do końca wyjaśnić sprawę obecności gen. Błasika w kabinie pilotów. Jest tyle znaków zapytania, że zaczyna się z tego robić sprawa polityczna - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską płk Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i były polski akredytowany przy MAK. Pytany, czy Donald Tusk powinien przeprosić wdowę po gen. Błasiku - czego domaga się Jarosław Kaczyński - mówi, że "premier nie ma za co przepraszać, jeśli już, powinni to zrobić eksperci, którzy przeprowadzali wcześniej badania fonoskopijne".
Edmund Klich mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że jest zaskoczony przedstawionymi podczas konferencji prasowej informacjami przekazanymi przez prokuraturę wojskową. Jak podał pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Okręgowej Prokuratury Wojskowej w Warszawie, wśród osób zidentyfikowanych na taśmie z kokpitu TU-154, lecącego do Smoleńska, wyodrębniono wypowiedzi 17 osób. Nie ma wśród nich głosu gen. Andrzeja Błasika.
- Nic z tego nie rozumiem. Przecież wcześniej polscy eksperci, zarówno w Moskwie jak i w Warszawie, uznali, że w nagraniu słychać głos gen. Błasika. Wskazywali nawet na konkretny fragment. Ze stenogramów opracowanych przez polskich ekspertów wynikało np., że generał mówi do kogoś: "Mechanizacja skrzydeł służy do…". Rosjanie też twierdzili, że mieli stuprocentowe dowody, nie tylko fonoskopijne, ale i patomorfologiczne, które zawarli w raporcie końcowym. Być może nie przekazali polskiej prokuraturze tych dowodów lub okazały się one za słabe dla naszych śledczych, chyba, że doszły jakieś inne czynniki, dla których prokuratura nie może zająć jasnego stanowiska, chociażby ws. położenia ciała gen. Błasika - stwierdził płk Edmund Klich i przypomina, że z badań patomorfologów wynikało, że ciało generała nie było przypięte pasami.
Pytany o to, czy sprawę przyczyn katastrofy - jak chce PiS - powinno na nowo zbadać specjalnie powołana do tego komisja, mówi, że nie. - Nie ma żadnych podstaw, by powoływać nową komisję, ponieważ nie ma dowodów, które by wpłynęły na przyczynę ustaloną przez stronę polską - mówi szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Dodaje, że sprawa obecności gen. Błasika w kabinie pilotów nie jest jednoznaczna. - To, że nie słychać jego głosu, nie oznacza, że go w kabinie nie było. I tu nie chodzi o to, że Rosjanie chcą nam wmówić, że wywoływał presję na pilotów. Wśród polskich ekspertów, którzy badali w Moskwie okoliczności katastrofy nie było ludzi nieprzychylnych generałowi - przekonuje pułkownik.
Tłumaczy, że sprawę należy wyjaśnić i dokładnie zbadać. Pytany, kto mógłby przeprowadzić takie analizy, mówi, że mogłaby to być np. Katedra Obrazu i Dźwięku na Politechnice Gdańskiej: "12 lat temu zlecałem im podobne badanie, ale nie wiem, czy jest to nadal aktualne".
Po konferencji wojskowej prokuratury prezes Jarosław Kaczyński wezwał Donalda Tuska, by przeprosił wdowę po gen. Błasiku, a także rodziny pilotów i podkreślił, że z przedstawionych dziś informacji wynika, że załoga samolotu nie popełniła żadnych błędów. Co na to płk Klich? - Premier Tusk miałby przepraszać? Nie ma za co! Przecież politycy opierali się na dowodach, które stworzyli polscy specjaliści. To eksperci musieliby w pierwszej kolejności przeprosić, jeśli źle odczytali czyjś głos" - podsumował Edmund Klich.
Opracowała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska