"Przyspieszamy" mówi pan premier, mówi pan minister zdrowia i idziemy na przykład do kina i teatru nieco
wcześniej, 21 maja. Jak pani się przegląda tym naukowym, medycznym podstawom, to widzi pani, rzeczywiście można przyspieszać,
można zacząć szybciej rezygnować z obostrzeń?
No obecnie wydaje się, że tak. Wprawdzie dzisiaj mamy niewielki wzrost zakażeń, ale
generalna tendencja jest spadkowa. Spada też liczba hospitalizacji i liczba osób,
które są w respiratoroterapii. No niestety utrzymuje się nadal dosyć wysoka liczba zgonów, ale
to są w większości osoby, które są leczone jeszcze z okresu szczytu pandemii. Więc
myślę, że tutaj można spróbować
tego luzowania. Powinno
być dobrze.
Ale rozumiem, że krok po kroku, ostrożnie i przyglądamy się efektom kolejnych kroków
zanim podejmiemy kolejny, tak? Żebyśmy nie zrobili wszystkiego na raz i żebyśmy mogli się wycofać?
Tak, oczywiście. Cały czas tkwimy w pandemii i mimo wszystko ta liczba zakażeń nie jest maleńka, to jest nadal
kilka tysięcy. I tutaj na pewno to wymaga nieustannie bacznej obserwacji. Na pewno będziemy
się przyglądać sytuacji, kiedy dzieci wrócą do szkół, w pełni do szkolenia stacjonarnego, bo
to może wpłynąć na sytuację epidemiczną. Natomiast też
mamy coraz wyższe temperatury, coraz więcej słońca - to też ma wpływ na to,
że tych zakażeń może być mniej. Więcej czasu na świeżym powietrzu, więcej możliwości choćby
wietrzenia pomieszczeń. To też ma znaczenie.
Ale zastanawiam się, pani profesor, bo jak zadałem to pytanie, to mam wrażenie, że troszeczkę
jednak panią zmartwiłem. Czy ta decyzja pana premiera dzisiaj o tym przyspieszeniu jest słuszna, czy niesłuszna? Jak pani osobiście do tego podchodzi?
Teraz widzę piękny uśmiech, ale przed chwilą nie byłem przekonany.
Nie, nie zmartwiłam się. Ja, mówiąc szczerze, popieram i jestem za luzowaniem.
Tutaj choćby patrząc tak czysto po ludzku - ludzie naprawdę są zmęczeni pandemią.
I to widzimy choćby w kontaktach z pacjentami. Jest bardzo dużo emocji, ludzie są tacy rozedrgani,
nerwowi. I myślę, że teraz mamy taką sytuację, że możemy sobie pozwolić na
to luzowanie. Oczywiście bacznie przyglądając się temu, co się dzieje - czy nie wzrasta liczba przypadków,
czy nie pojawiają się nowe hospitalizacje. Więc tutaj czujnie patrzymy,
ale jednocześnie wykorzystujemy ten czas tej krzywej spadkowej, żeby
dać sobie trochę oddechu.