Radosław Sikorski: mam nadzieję, że moje zeznania przyczynią się do rozwiania wątpliwości ws. Smoleńska
Mam nadzieję, że moje zeznania przyczynią się do tego, że ci którzy mają wątpliwości ws. tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbędą - ocenił we wtorek były szef MSZ Radosław Sikorski po złożeniu zeznań w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników.
Były szef MSZ Radosław Sikorski stawił się, jako świadek na procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku.
- Mam nadzieję, że moje złożone pod przysięgą zeznania przyczynią się do tego, aby ci, którzy jeszcze mają wątpliwości co do tragicznego wypadku w Smoleńsku, tych wątpliwości się pozbyli i abyśmy wreszcie mogli godnie pamiętać naszych rodaków i naszych przyjaciół, bez wprowadzania polityki do tego tragicznego zdarzenia - powiedział Sikorski dziennikarzom. Nie odpowiadał na pytania.
Wcześniej były szef MSZ przez około 2,5 godziny zeznawał jako świadek przed Sądem Okręgowym w Warszawie w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku.
Sikorski potwierdził swe zeznania ze śledztwa, kiedy mówił, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia - "uważał bowiem, że dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego szczególnie wobec tak trudnego partnera jak Rosja". Sugerował też wtedy, że "właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie". Zarazem Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.
Sikorski nie potrafił powiedzieć, dlaczego dopiero 15 marca przesłano MSZ prośbę o niezwłoczne notyfikowanie stronie rosyjskiej wizyty prezydenta w Katyniu 10 kwietnia. Dodał, że tę prośbę Pałacu Prezydenckiego polecił "natychmiast wykonać". Pytany przez sąd o tę zwłokę, Sikorski odparł, że "nigdy nie można założyć, że druga strona zawsze będzie spełniała nasze prośby". Dodał, że w reakcji na niespełnienie takiej prośby można albo odwołać wizytę, albo "grać jej odłożeniem". - Złożenie noty jest oficjalnym potwierdzeniem, że coś będzie miało miejsce - podkreślił.
Sikorski świadkiem w procesie Arabskiego
- Jako szef MSZ nie zajmowałem się organizacją wizyty z 10 kwietnia 2010 roku, ja prowadziłem politykę zagraniczną, a nie organizacyjną - zeznał przez warszawskim sądem Sikorski.
Były szef MSZ mówił, że za sprawy relacji z Federacją Rosyjską odpowiadał wiceminister Andrzej Kremer, który zginął w katastrofie smoleńskiej. - Moja ogólna dyrektywa była taka, żeby tej pomocy udzielać tak jak zawsze - powiedział Sikorski odnosząc się do czynności podległych urzędników ws. organizacji wizyty. - Chciałbym podkreślić, że ta sprawa nie jest dla mnie neutralna - zeznał Sikorski. Dodał, że znał 80 procent osób na pokładzie. - Niektóre z nich uważałem za przyjaciół, sam miałem zaproszenie na pokład - przyznał.
Sikorski zapewnił, że nie miał żadnej wiedzy w kwestii organizacji wizyty, gdyż "techniczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej szczebla ministra spraw zagranicznych".
- W tamtych latach polityką Polski była europeizacja Rosji - zaznaczył Sikorski mówiąc o kontekście wizyty w polityce międzynarodowej, dodając, że pojednanie z Polską było wtedy postrzegane przez niego jako warunek zbliżenia Rosji do UE. Jak zaznaczył uważał, że kolejnym z akcentów tej polityki "powinna być ważna wizyta głowy państwa polskiego, prezydenta Polski w Rosji".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Nic nie wiem o rozdzielaniu wizyt w Katyniu"
- Nic mi nie wiadomo o jakimkolwiek rozdzielaniu wizyt - Sikorski odpowiedział tak na pytanie pełnomocnika oskarżycieli prywatnych mec. Stefana Hambury. - Zajmowałem się polską polityką zagraniczną. Wizyta w Katyniu to nie było coś nowego. To była jedna z wielu takich wizyt. Byłem przekonany, że MSZ poradzi sobie z nią tak, jak w przeszłości - zeznał były szef MSZ.
- Czy rutyna w takich sprawach mogła doprowadzić do nieodpowiedniego jej przygotowania? - indagował mec. Hambura pytając, czy świadek kontrolował w tym zakresie wiceszefa MSZ Andrzeja Kremera. - To bardzo hipotetyczne pytanie - odparł Sikorski. - Rozmawialiśmy z panem Kremerem o aspektach politycznych. Nie było potrzeby rozmowy o kwestiach organizacyjnych - dodał.
Według Sikorskiego, sprawy techniczne związane z tą wizytą załatwiano "pięć stopni poniżej poziomu ministra". - To była rutynowa współpraca miedzy organami - powiedział, podkreślając że nie MSZ był organizatorem wizyty prezydenta w Katyniu. Świadek zeznał, że dochodziły do niego informacje, że Lech Kaczyński chce wygłosić w Katyniu "ważne, pojednawcze w tonie przemówienie".
Sikorski zeznał, że o katastrofie dowiedział się, gdy "był u siebie na wsi". Zadzwonił do niego szef departamentu MSZ. - Nagrania moich rozmów są w domenie publicznej i pokazują dramatyzm tamtych chwil - dodał. - Uważałem że moim obowiązkiem było poinformowanie o katastrofie najwyższych władz państwowych, premiera, ministra obrony. Z własnej inicjatywy poinformowałem także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego - mówił świadek.
Sąd uchylał, jako nie związane z zarzutami wobec oskarżonych lub "złośliwe", niektóre pytania mec. Hambury, który pytał m.in. o awarię skrzynek mailowych w MSZ w dniu katastrofy. - Pan prezydent został opuszczony przez urzędników - dodał mec. Hambura, który pytał też świadka, czy powiodła się ta "europeizacja Rosji", o której mówił w początkowych zeznaniach. To pytanie sąd też uchylił.
Mec. Hambura pytał też o charakter wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Sikorski mówił, że "zręcznym określeniem" tej wizyty była "pielgrzymka". Dodał, że nie była to wizyta oficjalna, bo podczas niej gość odbywa rozmowy z najważniejszymi osobami w danym państwie, nie była to też wizyta państwowa.
Pytany przez sąd, czy przygotowanie tej wizyty, która nie była ani państwowa, ani oficjalna, przebiegało inaczej niż takich właśnie wizyt, Sikorski odparł: "wizyty państwowe planuje się ze znacznie większym wyprzedzeniem - tu czas był oczywiście krótszy". Dodał że "wszystko zależy od okoliczności", a on sam brał udział w ważnych nieoficjalnych wizytach premierów czy prezydentów.
"Nie było zwyczaju, abym jako szef MSZ towarzyszył w wizytach prezydenta"
Sikorski zeznał, że MSZ nie było organizatorem wizyty prezydenta, a on otrzymał zaproszenie na pokład samolotu od ówczesnego szefa Kancelarii Prezydenta Władysława Stasiaka (który również zginął w katastrofie smoleńskiej - przyp. red.).
- Co takiego się stało, że nie przyjął pan zaproszenia ministra Stasiaka do samolotu? - zapytał sędzia Hubert Gąsior. - Nie było zwyczaju mojego towarzyszenia prezydentowi w jego wizytach zagranicznych, więc było to po prostu podtrzymanie tradycji - odpowiedział Sikorski. Dodał, że nie pamięta swojego kalendarza z tamtych dni.
Były szef MSZ był pytany m.in. o działania i trudności, na jakie napotkała tzw. polska grupa przygotowawcza, która w końcu marca 2010 roku udała się do Rosji w celu przygotowania i omówienia ze stroną rosyjską obu wizyt zaplanowanych na kwiecień 2010 roku - premiera Donalda Tuska wyznaczonej na 7 kwietnia i prezydenta Kaczyńskiego wyznaczonej na 10 kwietnia.
- Federacja Rosyjska jest trudnym partnerem. Trudności w uzgodnieniach, co do szczegółów wizyt mamy nawet z najbliższymi sojusznikami, a co dopiero z partnerem, który nie zawsze jest nam przyjazny. Dla mnie więc takie zgrzyty, czy po prostu różnice zdań, podczas przygotowania do wizyt miały miejsce przy prawie każdej wizycie - mówił Sikorski.
Jak dodał, nie przypomina sobie, aby otrzymał informacje o problemach zgłaszanych w związku z wizytą tej grupy przygotowawczej. - Najlepszą rękojmią tego, że wszystko było zapięte na ostatni guzik było to, że wiceminister Andrzej Kremer wziął udział w obu wizytach - powiedział.
Pytany o współpracę w przygotowaniu wizyt pomiędzy poszczególnymi organami państwa - w tym MSZ - Sikorski odpowiedział, że "były próby unormowania sposobu identyfikowania i uzgadniania od strony politycznej wizyt najważniejszych osób w państwie" polegające na tym, aby wizyty te odzwierciedlały linię polskiej polityki zagranicznej. Przyznał, że "w warunkach kohabitacji" między obozem prezydenckim a rządowym "te próby i procedury nie zawsze się udawały".
- MSZ pełnił rolę usługową, bo ranga urzędu prezydenta oznaczała, że on się nie komunikował rutynowo z obcymi placówkami - powiedział Sikorski odnosząc się do kwestii notyfikacji wizyty z 10 kwietnia w Rosji. Dodał, że wiceminister Kremer nie zdecydowałby o tej notyfikacji "bez twardego uzgodnienia" z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta.
Nie przyznają się do zarzutów, za które grozi do 3 lat więzienia
Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa od marca 2016 roku. Oskarżeni o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu to: Tomasz Arabski, były szef kancelarii premiera Donalda Tuska, urzędnicy KPRM - Monika B. i Miłosław K. oraz ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nie przyznają się do zarzutów, za które grozi do 3 lat więzienia.
Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy w 2014 roku Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska.
Zeznając w tym śledztwie w czerwcu 2012 roku, Sikorski mówił, że gdy organizatorami wizyt zagranicznych są kancelarie prezydenta i premiera, MSZ pełni funkcje usługowe. Dodał, że pomocy w organizacji wizyt z 7 kwietnia i 10 kwietnia udzielał departament wschodni i protokół dyplomatyczny, nad którymi nadzór sprawował wiceminister MSZ Andrzej Kremer (zginął w katastrofie).
Jak wynika z postanowienia o umorzeniu tego śledztwa z 5 listopada 2014 roku, Sikorski podkreślał, że na szczebel ministra nie trafiają informacje o szczegółach organizacyjnych, a jego rolą była "analiza politycznego aspektu tej wizyty". Zeznawał, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia - "uważał bowiem, że dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego szczególnie wobec tak trudnego partnera jak Rosja".
"Sugerował, że właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie" - głosi fragment postanowienia prokuratury nt. zeznań b. szefa MSZ. Jednocześnie Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku zginęło 96 osób
Umarzając śledztwo w 2014 roku, prokuratura uznała, że w działaniu zarówno funkcjonariuszy MSZ, jak i ambasady RP w Moskwie "występowały liczne nieprawidłowości, sprowadzające się z jednej strony do zbyt późnego i niestarannego przekazywania informacji, albo wręcz nie przekazywania informacji, pomiędzy zaangażowanymi w przygotowania instytucjami i podmiotami, w tym rosyjskimi, a z drugiej do braku właściwej i natychmiastowej reakcji na nieudzielanie informacji przez stronę rosyjską". Według prokuratury, "jaskrawym tego przykładem jest zwłoka pracowników MSZ w notyfikowaniu stronie rosyjskiej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy też olbrzymia opieszałość w uzyskaniu przez pracowników ambasady RP w Moskwie zgód dyplomatycznych na przelot samolotów specjalnych w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r.".
"Pomimo że MSZ zostało powiadomione o zamiarze udziału prezydenta w obchodach 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w dniu 27 stycznia 2010 r., notyfikacja nastąpiła dopiero 16 marca 2010 roku, co umożliwiło stronie rosyjskiej (wypowiedzi ambasadora Władimira Grinina i dyrektora Siergieja Nieczajewa) zasadne w tym okresie twierdzenie, iż nic nie wiedzą o planowanym udziale prezydenta RP w uroczystościach katyńskich a także opóźniło przygotowania do organizacji uroczystości w Kancelarii Prezydenta RP" - głosi uzasadnienie.
"Nieprawidłowości te, choć pociągnęły za sobą potrzebę dodatkowej pracy przez funkcjonariuszy innych jednostek, zaangażowanych w przygotowanie wizyt, to nie zdestabilizowały jednak procesu organizacji obydwu wizyt, a przede wszystkim nie miały wpływu na bezpieczeństwo osób, korzystających ze specjalnego transportu lotniczego" - oceniła w 2014 roku prokuratura. Śledztwo umorzyła m.in. dlatego, że nieprawidłowe działania funkcjonariuszy publicznych nie były "celowym działaniem na szkodę interesu publicznego, bądź prywatnego".
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku zginęlo 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 roku śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".