Prezydent Sopotu oskarżony o korupcję
Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku skierowała akt oskarżenia przeciwko prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu, zawierający sześć zarzutów, w tym pięć korupcyjnych. Prezydentowi grozi do ośmiu lat więzienia.
16.06.2010 | aktual.: 16.06.2010 17:35
Rzecznik prasowy gdańskiej prokuratury Krzysztof Trynka poinformował, że wśród zarzutów postawionych Karnowskiemu jest zażądanie w marcu 2008 r. łapówki w postaci dwóch mieszkań od miejscowego biznesmena Sławomira Julke. Zdaniem biznesmena, który planował przebudować strych kamienicy w Sopocie, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Przedsiębiorca nagrał rozmowę z prezydentem Sopotu i dostarczył śledczym kopię nagrania. Jak zeznał Julke, dyktafon, na którym znajdował się oryginał, został zniszczony.
Karnowskiemu prokuratura postawiła także trzy zarzuty dotyczące przyjęcia przez niego korzyści majątkowych w wysokości ok. 60 tys. od miejscowego dilera samochodowego Włodzimierza G. Miał on m.in. sprzedawać prezydentowi Sopotu trzy auta po zaniżonej cenie i za darmo je serwisować. Ostatni zarzut korupcyjny dotyczy relacji Karnowskiego z miejscowym przedsiębiorcą Marianem D. Według prokuratury, prezydent przyjął od niego korzyść majątkową w postaci wykonanych bezpłatnie na swojej posesji usług budowlanych o wartości 2 tys. zł.
Śledczy zarzucili też Karnowskiemu, że w 2007 roku - przed przetargiem na samochody dla magistratu - złożył fałszywe oświadczenie, w którym stwierdził, że z firmą prowadzoną przez Włodzimierza G. nie łączą go stosunki, które mogą budzić wątpliwości co do jego bezstronności wobec tej firmy. Prezydent przyznaje jednak, że już od kilku lat diler samochodowy jest jego dobrym znajomym.
Oprócz Karnowskiego, prokuratura oskarżyła także Włodzimierza G., Mariana D. oraz dwóch urzędników sopockiego magistratu: Jarosława S. i Wojciecha Z., którzy ułatwili dilerowi wygranie przetargu na zakup samochodów dla Urzędu Miejskiego.
W oświadczeniu przekazanym Polskiej Agencji Prasowej prezydent Sopotu Jacek Karnowski (w komunikacie poprosił o używanie jego pełnego nazwiska) napisał, że "nie jest zdziwiony, że po raz kolejny o sprawach związanych z tym śledztwem dowiaduje się z mediów". Podkreślił, że "nie wie, jakie treści zawiera akt".
"Decyzje prokuratora były łatwe do przewidzenia, pomimo że śledztwo oparte jest na sfałszowanych dowodach niewiarygodnego świadka. Ja nie miałem żadnej okazji do obrony i przedstawienia swoich racji, gdyż wszystkie moje wnioski dowodowe zostały oddalone" - czytamy w oświadczeniu Karnowskiego. Zapowiedział, że jego obrońcy złożą wniosek o umorzenie sprawy z powodu braku podstaw oskarżenia. Zaapelował też "o upublicznienie akt całej sprawy tego tendencyjnego śledztwa".
W poniedziałek Karnowski zapowiedział, że w razie skierowania do sądu aktu oskarżenia w jego sprawie, ujawni - choć grozi mu za to kara - wszystkie związane z nią materiały. Jego zdaniem, świadczą one o jego niewinności i tendencyjności działań organów ścigania. Zdaniem Karnowskiego, akta świadczą o tym, że prowadzone przeciwko niemu postępowanie było "śledztwem na zamówienie". - Chciano wykreować aferę sopocką, ale tej afery nie udało się wykreować. (...) Było takie ciśnienie na kreowanie tego wszystkiego - mówił w poniedziałek Karnowski, sugerując przy tym, że uknuto przeciwko niemu intrygę, która miała swój początek za czasów, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, a szefem CBA - Mariusz Kamiński.