Polska może zablokować wybór Tuska? Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę
Według niektórych medialnych doniesień, polski rząd może zablokować wybór Donalda Tuska na kolejną kadencję szefa Rady Europejskiej poprzez niepodpisanie się pod konkluzją szczytu. Co innego mówią jednak unijne traktaty. - Konkluzje nie mają żadnego znaczenia, bo jest to dokument polityczny, a nie prawny - ocenia były ambasador Polski przy UE Marek Grela.
Już w czwartek około godz. 17 w Brukseli zapadnie decyzja dotycząca przyszłości Donalda Tuska. Sprawa ta wywołuje w Polsce duże poruszenie. Niestety pojawiają się w związku z tym liczne nieprawdziwe informacje. Ostatnie doniesienia sugerowały m.in., że aby decyzje jakie zapadły podczas szczytu były wiążące, wymagana jest jednomyślność wszystkich państw.
Zgodnie z postanowieniami Traktatu Lizbońskiego oraz zapisami art. 15 Traktatu o Unii Europejskiej i art. 235-236 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, konkluzje "nie mają skutków prawnych".
- Rada Europejska nie podejmuje decyzji prawnie wiążących. Są to decyzje polityczne. Gdyby to był budżet, czy nowy traktat, to wymagana jest jednomyślność i wtedy można to zerwać, ale nie w takim przypadku. Zastrzeżenia można mieć zawsze, ale nic to nie zmieni - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Grela.
Zupełnie inaczej jest jednak w przypadku samego głosowania. "Rada Europejska wybiera swojego przewodniczącego większością kwalifikowaną na okres dwóch i pół roku; mandat przewodniczącego jest jednokrotnie odnawialny" - czytamy w traktatach.
- Oznacza to, że głosowanie w sprawie objęcia funkcji szefa RE ma moc prawną, bo procedura głosowania jest określona w traktacie. Tutaj jednomyślność nie jest więc wymagana - mówi dyplomata.
Scenariusz szczytu będzie jednak najprawdopodobniej wyglądał jeszcze nieco inaczej. Na początku prezydencja maltańska ogłosi, że po przeprowadzeniu konsultacji, większość poparła Donalda Tuska.
- Zazwyczaj jest to dla wszystkich jasne i na tym się kończy. W tym momencie Polska będzie więc miała dwie opcje. Przemilczeć i uznać wybór, lub zaznaczyć, że jest przeciwko i zabrać głos. Jeśli będzie chciała, może się też domagać formalnego głosowania, które zazwyczaj nie jest potrzebne - podsumowuje Grela.