Pierwszy proces przed Społecznym Trybunałem Narodowym. Konkurencja IPN zajęła się bratem Michnika i Bolesławem Bierutem
"Społeczny Trybunał Narodowy". Brzmi poważnie i groźnie. Właśnie zebrał się na pierwszym "procesie". Co grozi skazanym? Nic. Bo STN to organizacja stworzona przez prywatne osoby, a nie państwowa instytucja. Stąd wyroki, które wyda, będą tylko symboliczne. Ale dla części zwolenników PiS to może wystarczyć.
09.02.2017 | aktual.: 09.02.2017 16:10
Konkurencja IPN
W Polsce ściganiem tych, którzy w czasach II wojny światowej i PRL-u działali na rzecz reżimu, zajmuje się Instytut Pamięci Narodowej. Ale wyrosła mu konkurencja. To Społeczny Trybunał Narodowy, który właśnie rozpoczął pracę.
Jego powstanie ogłosili w listopadzie 2016 roku historyk i publicysta Tadeusz Płużański oraz Maciej Świrski, szef Reduty Dobrego Imienia. Obaj dobrze ustosunkowani w kręgach PiS, Świrski był rzecznikiem prof. Piotra Glińskiego, a dzisiaj jest w jednym z organów doradczych MSZ.
- Traktuję to przedsięwzięcie jako operetkowe, ale każdy może się bawić jak chce - ocenia prof. Antoni Dudek, były członek Rady IPN. - Mam krytyczny stosunek do tego, jak III RP badała i osądzała zbrodnie komunistyczne, ale nie sądzę, żeby akurat ta forma coś przyniosła. Nie wydaje mi się, żeby miało sens sądzenie ludzi, którzy już nie żyją. Za to twórców tego Trybunału spotka pewnie wiele krytyki czy szyderstw - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Trybunał ma się regularnie zbierać na rozprawach i analizować, czy raczej krytykować, życiorysy kolejnych osób. Zarówno żyjących, jak i zmarłych. Na pierwszej rozprawie na tapet wzięto prezydenta PRL Bolesława Bieruta oraz Stefana Michnika, żyjącego w Szwecji przyrodniego brata naczelnego "Gazety Wyborczej".
Nie historia, a polityka
To wyraźny dowód na to, że Trybunał będzie się zajmował nie tylko historią, ale również bieżącą polityką. Trudno uniknąć wrażenia, że zajęcie się w pierwszej kolejności Michnikiem jest podyktowane tylko chęcią uderzenia w znienawidzony na prawicy dziennik.
Główną figurą w Społecznym Trybunale Narodowym jest Tadeusz Płużański, historyk zajmujący się przywracaniem pamięci o "Żołnierzach Wyklętych", a także nagłaśnianiem niechlubnych epizodów z życia osób w jakiś sposób współpracujących z władzami PRL.
- To jeden z elementów dekomunizacji. Mam nadzieję, że to pozwoli na osądzenie oprawców, zbrodniarzy komunistycznych - mówił kilka tygodni temu. - My nie wchodzimy w kompetencje sądów, ale mamy nadzieję, że Społeczny Trybunał Narodowy zmobilizuje Państwo Polskie, by wymierzyć im realną karę - dodawał.
Bez uprawnień
Bo sam STN nie ma żadnych możliwości prawnych, więc zarówno rozprawy, jak i wyroki będą symboliczne - orzeczenie infamii. W płomiennym manifeście na stronie internetowej Trybunału czytamy, że "sprawiedliwą, nowoczesną Rzeczpospolitą budować można tylko na fundamencie prawdy". Instytucja ma nawet swój regulamin.
Zgodnie z nim w rozprawach bierze udział od 3 do 15 sędziów, których wyznaczają Fundacja "Łączka" i Reduta Dobrego Imienia. W tej chwili w składzie są m.in. były senator PiS Piotr Andrzejewski, publicysta Leszek Żebrowski czy historyk prof. Tomasz Panfil. Dwaj ostatni zajmą się przedstawieniem sylwetek, czy raczej aktów oskarżenia, odpowiednio Bieruta i Michnika.
I trudno będzie znaleźć w nich jakieś nowe informacje, bo Trybunał nie ma również żadnych uprawnień śledczych. A to oznacza, że akty oskarżenia będą po prostu kompilacjami i streszczeniami ogólnodostępnych informacji. Tak publicystyka historyczna.
Podczas pierwszego posiedzenia autorzy skupili się na wymienianiu grzechów obu postaci. W przemówieniach oskarżycieli nie brakowało ostrych słów i mocnych ocen. Trybunał jest tworzony przez ludzi o skrajnych poglądach i do takich adresowany.