Nie chodzi tylko o politykę. Przedłużenie mandatu wzbogaci Donalda Tuska o ogromną kwotę
W sprawie Donalda Tuska i jego dalszej pracy w Brukseli na pierwszym planie jest polityka. Ale w tle jest coś jeszcze, także istotnego. "Prezydent Unii" zarabia ogromne pieniądze. Policzyliśmy, ile Tusk zarobi dzięki temu, że pozostanie w Brukseli przez kolejne 2,5 roku. I ile straciłby, jeśli PiS utrąciłoby jego kandydaturę.
09.03.2017 | aktual.: 09.03.2017 18:16
Zarówno zwolennicy Donalda Tuska, jak i jego przeciwnicy, swoją walkę prowadzili przede wszystkim z pobudek politycznych. W Wirtualnej Polsce analizowaliśmy potencjalne korzyści, jakie odniesie PiS. Polityczne korzyści PO i Donalda Tuska wydają się być oczywiste.
Ale to nie jedyne, co Tusk zyska na przedłużeniu mandatu. Bo w grę wchodzą też nieprawdopodobne wręcz pieniądze. Policzyliśmy, ile Donald Tusk zarobił przez ostatnie 2,5 roku i ile może zarobić przez kolejne 30 miesięcy.
Miliony Tuska
Zgodnie z decyzją Rady Unii Europejskiej z 2009 roku przewodniczący Rady Europejskiej dostaje miesięczne wynagrodzenie w wysokości 138 procentwynagrodzenia urzędników trzeciego stopnia w 16. grupie zaszeregowania (najwyższej). Od 1 lipca 2012 roku tacy urzędnicy zarabiają 18 517 euro.
To oznacza, że pensja Tuska wynosi 25 553 euro, czyli 110 131 złotych (według kursu z 9 marca). W ciągu roku polityk inkasuje więc równowartość około 1,3 mln złotych. Dla porównania w ostatnim roku premierowania zarobił ok. 230 tysięcy złotych. W ciągu pierwszej 2,5-letniej kadencji Tusk wzbogacił się więc o ok. 3,3 mln zł.
Najwyższy szczebel
I o tyle toczy się gra, bo kolejne 2,5 roku w siedzibie Rady Europejskiej zapewni politykowi kolejne 3,3 mln zł. Oczywiście kwota będzie zależna od ewentualnych podwyżek i wahań kursu euro, ale wyraźnie widać o jaki rząd wielkości chodzi. Szef Rady zarabia dokładnie tyle samo, co szef Komisji Europejskiej.
Poza zasadniczą pensją Tusk może liczyć na dodatek mieszkaniowy. Kiedy unijni liderzy dyskutowali nad stworzeniem stanowiska stałego przewodniczącego RE, padły pomysły, by miał reprezentacyjną rezydencję i samolot do dyspozycji. Zrezygnowano z nich, by nie nakręcać rywalizacji między szefem RE a przewodniczącym KE.
Na otarcie łez
Ale nawet gdyby Tusk nie uzyskał przedłużenia mandatu, dostałby coś na otarcie łez. Hermann van Rompy, poprzednik Tuska, dostał odprawę w wysokości 55 procent jego zarobków (w przypadku Polaka byłoby to ok. 55 tys. zł). Pieniądze będą wypłacane Belgowi do grudnia 2017 roku, czyli przez 2,5 roku po opuszczeniu urzędu.
Z kolei gdy były szef Rady skończy 67 lat, będzie mu przysługiwać unijna emerytura w wysokości 2/3 zarobków. To wciąż około 73 tysiące złotych miesięcznie - dużo więcej, niż zarabia urzędujący prezydent czy premier.
Światowa czołówka
Tusk ze swoimi zarobkami plasuje się w światowej czołówce. Obecny prezydent USA nie pobiera pensji, ale Barack Obama zarabiał rocznie równowartość ok. 1,2 mln zł. Dopiero po opuszczeniu Białego Domu może sobie odbić, bo według amerykańskich mediów on i jego żona podpisali umowę na dwie książki wartą 60 mln dolarów. Tusk raczej na taki deal nie ma szans.
Tusk zarabia też dużo więcej, niż szefowie dwóch największych państw UE. Prezydent Francji może liczyć na roczne zarobki o równowartości 950 tys. złotych. Z kolei kanclerz Niemiec, uważana za realną liderkę Unii, dostaje rocznie ponad 830 tysięcy złotych.
Dla Donalda Tuska zarobki są więc zapewne dodatkową motywacją, choć pewnie nie główną. Tak jak pozbawienie ich go jest dodatkową motywacją, choć pewnie nie główną, dla przeciwników byłego premiera.