"Na łyso! Na łyso!". Sympatycy radnej PiS, Anny Kołakowskiej "powitali" posłankę PO Agnieszkę Pomaskę
Sąd Okręgowy w Gdańsku miał zająć się w poniedziałek pozwem posłanki PO Agnieszki Pomaski przeciw radnej PiS Annie Kołakowskiej, która napisała na Facebooku: "Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso". Proces odroczono do lutego. Gdy Pomaska wychodziła z sali rozpraw zgromadzeni skandowali: "Na łyso! Na łyso!".
16.01.2017 | aktual.: 16.01.2017 15:55
Gdańska radna PiS - znana też z blokady marszu równości, za co usłyszała zarzut prokuratury - w obraźliwy sposób skomentowała zachowanie posłanki Platformy Obywatelskiej Agnieszki Pomaski po przyjęciu uchwały w sprawie obrony suwerenności RP i praw Polaków. Posłanka podarła na mównicy kartkę z treścią tego dokumentu. Kołakowska napisała: "Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso".
Sprawą wpisu Kołakowskiej zajmowała się gdańska prokuratura, ale umorzyła postępowanie. Pomaska wytoczyła więc proces cywilny.
Przed salą Sądu Okręgowego w Gdańsku radna powiedziała mediom, że nie żałuje swoich słów i podtrzymuje stwierdzenie, przez które trafiła do sądu.
Poniedziałkowa rozprawa została przeniesiona na luty. Powodem tej decyzji była nieobecność w sądzie pełnomocnika posłanki oraz fakt, że niespełna 20 sympatyków radnej PiS, którzy przyszli do sądu, nie zmieściłoby się w niedużej zaplanowanej na posiedzenie sali. Sędzia zapowiedziała, że kolejna rozprawa odbędzie się w większej sali.
- Ta sytuacja pokazuje, że swój pozew złożyłam w słusznej sprawie - nawoływanie przez radną Kołakowską, osobę publiczną do nienawiści przynosi właśnie takie efekty. To, co dziś wydarzyło się przed salą sądową, za chwilę może się dziać na polskich ulicach - powiedziała "Dziennikowi Bałtyckiemu" Pomaska.
Posłanka domaga się przeprosin i wpłaty 10 tys. zł. na fundację zajmującą się walką z nienawiścią w internecie - Hejt Stop.
Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy sprawa tego rodzaju zostaje umorzona na podstawie deklaracji osoby podejrzanej o braku intencji użycia przemocy. Na pewno użycie słów "to coś", mających na celu dehumanizowanie oraz "złapać i ogolić na łyso", sugerującego potrzebę zastosowania przemocy, jest niebezpieczne. Szczególnie osoby publiczne powinny mieć na uwadze, jak stosowane przez nie słownictwo może wpływać na nastroje w społeczeństwie. Przyzwolenie na takie określenia nakręca negatywne emocje po wszystkich stronach politycznych sporów, dlatego też powinno się uwzględniać społeczną szkodliwość tego typu słów - mówił w grudniu WP Michał Żakowski ze Stowarzyszenia Projekt: Polska, gdy sprawa została umorzona.