"Janusz Kochanowski okazał się radykalną feministką"
Zapewne mało kto o tym wie, ale rzecznik praw obywatelskich, ukrywający się pod męskim pseudonimem "Janusz Kochanowski", jest nie tylko uroczym gejem (co widać po specyficznej artykulacji - proszę w szczególności zwrócić uwagę na typowe gejowskie "ę" - i uwodzicielskich ruchach ciała), ale również - radykalną feministką, która w męskim przebraniu zyskała przychylność PiS-u i została - podstępnie - bardzo ważną figurą w męskim establishmencie.
Feministki od lat borykały się z problemem uznania i poważnego traktowania ich argumentów. Na różne sposoby pragnęły rozpocząć debatę nad sensem feminizmu i odczarowaniem tego terminu z pejoratywnych naleciałości. Zwykłymi sposobami niewiele osiągnęły. Aż wreszcie pojawił się On! Nieco sfrustrowany prawnik - "dyplomata", o nieokreślonej tożsamości płciowej za to ważny specjalista od kodeksu drogowego i niezapomniany konsul, który dał się poznać jako niezłomny wojownik przerzucenia kosztów wykształcenia swojego dziecka za granicą na barki polskich podatników. A do tego - co atrakcyjne w skansenie przeciwników UE - bezkompromisowy zwolennik kary śmierci. W partii PiS dr Kochanowski miał więc aż nadto atutów: nieokreślona tożsamość seksualna, brak kompetencji rekompensowany żarliwą obroną barbarzyństwa, prywatna hucpa i duża ignorancja prawna. Jednym słowem - mistrz ceremonii. Myliłby się jednak ktoś, kto myślałby, że funkcję swoją rzecznik będzie traktował jako wzmacniacz patriarchatu. Rzecznik przy całym
swoim partyjnym uwikłaniu, kocha feminizm, bo wie że niesie on wyzwolenie. I to właśnie on zaczął poważną dyskusję o feminizmie! Dyskusję, której celem jest odczarowanie feminizmu.
Rozpoczęła się ona od rzekomego skandalu w programie Moniki Olejnik, gdzie bezkompromisowy rzecznik pozornie zaatakował feminizm dając pole do szerokiej debaty.
W mediach oraz poważniejszym świecie publicznym - zawrzało. Wszystkie stacje udały się do różnych autorytetów z zapytaniem "czym jest feminizm"? Najczęściej otrzymywały odpowiedź, że jest to ruch społeczny motywowany przekonaniem (wspartym na badaniach), że kobiety, tylko dlatego, że są kobietami zawsze i wszędzie znajdują się w gorszym położeniu (bo mniej zarabiają, są ofiarami przemocy, nie maja udziału we władzy, nie mogą decydować o własnym macierzyństwie) i że feministki to osoby, które nie tylko pragną się dowiedzieć, dlaczego tak się dzieje, ale również jak to zmienić. By było bardziej sprawiedliwie.
Jesteśmy więc bardzo wdzięczni Rzecznikowi Praw Obywatelskich, że mimo swojej niełatwej sytuacji tożsamościowej i zawodowej postanowił zająć się problemem feminizmu. Obiecujemy, że będziemy walczyć o to, by rząd Tuska uznał jego komentarze do kodeksu drogowego jako habilitację oraz by podatnicy z wigorem spłacali koszty edukacji jego syna. Życzymy również premierowi Tuskowi, by - jak niegdyś premier Kaczyński - otaczał się takimi ludźmi, co dobrze wróży mobilności politycznych elit. Bo w końcu pora na ich zmianę - czas na kobiety!
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski